24 kwietnia 2024

4,5 mln Polaków choruje na nerki. Ilu umrze?

Aż 1,5 miliona Polaków zagrożonych jest śmiercią z powodu choroby nerek – alarmują nefrolodzy. Bezpośrednią przyczyną tych zgonów będą zawały, udary, infekcje i nowotwory. Jednak to chore nerki i toksyny, które kumulują się w organizmie, zniszczą przez lata inne narządy.

Co roku ok. 4 tysięcy Polaków, by ratować życie, musi rozpocząć stałe leczenie dializami. Połowa z nich dopiero wtedy, gdy ich nerki całkowicie przestają działać, dowiaduje się o swojej chorobie. Blisko 20 tysięcy osób, w tym około 100 dzieci, żyje dzięki stale prowadzonym zabiegom hemodializy.

11 tysięcy osób w Polsce funkcjonuje z przeszczepioną nerką. Pilnie potrzebny jest ogólnopolski program nefroopieki, tj. wczesnego wykrywania i leczenia chorób nerek oraz rejestr chorych na nerki – apelowali kilka dni temu nefrolodzy w związku z obchodami Światowego Dnia Nerek.

Potrzebne są: wczesna diagnostyka, szybki dostęp do poradni nefrologicznych i zintegrowany program nefroopieki. Problem jest poważny, bowiem szacuje się, że na nerki choruje 4,5 miliona Polaków.

– Schorzenia nefrologiczne rozwijają się podstępnie, nawet przez 20 lat, nie dając żadnych objawów. Łatwo je wykryć przy pomocy prostych i tanich badań – oznaczenia stężenia kreatyniny we krwi i badania ogólnego moczu. Jednak zbyt mała świadomość powoduje, że Polacy za rzadko lub wcale nie badają nerek – alarmuje prof. Ryszard Gellert, kierownik Kliniki Nefrologii i Chorób Wewnętrznych Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.

Większość pacjentów dowiaduje się o chorobie po wielu latach leczenia u różnych specjalistów. Dzieci, nierzadko cierpiące na wrodzone choroby nerek, zaczynają leczenie w wieku dorosłym. Mógłby to zmienić program wczesnego wykrywania i leczenia tych chorób. Dziś na wizytę u nefrologa czeka się średnio siedem miesięcy.

– Trudno skutecznie leczyć nerki, gdy widzi się pacjenta tak późno. Edukacja, badania przesiewowe, lepszy dostęp do nefrologa w przychodni i w oddziale szpitalnym, to efektywna droga ograniczenia epidemii chorób nerek – mówi prof. Marian Klinger, krajowy konsultant w dziedzinie nefrologii.

Większość obecnie dializowanych pacjentów mogłoby uniknąć wyczerpującej terapii i zachować sprawność własnych narządów, gdyby byli na czas zdiagnozowani i właściwie leczeni. Tymczasem dopiero od roku 1999 wszyscy chorzy z całkowicie niesprawnymi nerkami, których życie ratuje dializa, mają dostęp do tej terapii.

– Jeszcze kilkanaście lat temu specjalne komisje kwalifikowały chorych. Część pacjentów umierała, bo nie było możliwości, by ich leczyć – mówi dr Iwona Mazur, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Dializowanych.

– W naszym stowarzyszeniu nie brakuje osób dializujących się w tych niewyobrażalnie trudnych czasach, a opowieści o nich są wciąż żywe – dodaje dr Mazur. Dopiero nowo powstające stacje niepubliczne zwiększyły sieć ośrodków dializ, co pozwoliło na objęcie opieką wszystkich chorych.

Światowy Dzień Nerek powstał z inicjatywy Międzynarodowego Towarzystwa Nefrologicznego i jest obchodzony od 2006 roku. Hasło tegorocznego Dnia Nerek brzmiało: „Choroby nerek a dzieci – działaj wcześnie by zapobiegać”.

Wiele dzieci zagrożonych jest chorobami nefrologicznymi od pierwszych chwil życia. W badaniu USG już podczas ciąży, lekarze oceniają nerki – sprawdzają czy są obie i czy nie mają wad. Liczba nefronów, czyli podstawowych jednostek, z których składają się nerki, decyduje się w chwili narodzin. Może ona wynosić od 1 do 4 milionów.

Z badań wynika, iż wrodzona, zmniejszona liczba nefronów, która następnie prowadzi do upośledzenia czynności nerek, jest bezpośrednio związana z niską wagą urodzeniową i wcześniactwem. Po porodzie, mimo właściwej diety, nie można już jej zwiększyć.

– Rosnącym problemem jest występowanie u dzieci i młodzieży otyłości, która nakładając się na mniejszą liczbę nefronów – kłębuszków nerkowych, usposabia do rozwoju przewlekłej choroby nerek. Ważnymi elementami tegorocznego Dnia Nerek są promocja zdrowego odżywiania i aktywnego stylu życia – zaznacza prof. Marian Klinger.

Źródło: Kurier PAP