19 kwietnia 2024

Wartością jest efekt. Zdrowie a pieniądze i media

Co dalej ze wzrostem nakładów publicznych na ochronę zdrowia? Jaką rolę odgrywają instytucje? Jak komunikować idee zdrowia publicznego w mediach? Gdzie są granice wolności w kształtowaniu polityki zdrowotnej państwa?

Foto: pixabay.com

Na te i wiele innych pytań próbowali odpowiedzieć uczestnicy Kongresu Zdrowia Publicznego, który kilka tygodni temu odbył się na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Dr Jarosław Pinkas (Kancelaria Prezesa Rady Ministrów):

– Kapitał ludzki jest związany ze zdrowiem i jakością życia. Nie ma rozwoju gospodarczego bez zdrowia, opiera się on na człowieku sprawnym somatycznie i intelektualnie. To najważniejsze, by mówić o jakimkolwiek sukcesie, ale dość często tego się nie zauważa.

Zdrowie nie jest kosztem, lecz inwestycją i to wyłącznie długoterminową, w związku z czym nie widać szybko efektów działań czy nakładów, a politycy kochają szybkie efekty. W naszym kraju były wieloletnie zaniedbania w zakresie podnoszenia nakładów na ochronę zdrowia, ale warto pamiętać, że pieniądze to tylko jeden z elementów uzyskania czy utrzymania zdrowia.

Nie można zapominać o nakładach stricte socjalnych, bo zdrowie to także m.in. poczucie bezpieczeństwa i to, co obywatel ma w kieszeni, a w tej chwili dostaje masę pieniędzy, które są pośrednio związane ze zdrowiem, bo może je sobie kupić w sklepie – nabywając odpowiednią ilość warzyw i owoców.

Robert Dzierzgwa (Ministerstwo Rozwoju):

– Rząd zdaje sobie sprawę, że zwiększone nakłady na służbę zdrowia są konieczne. Tempo wzrostu gospodarczego nie nadążało za wzrostem realnych nakładów wartości per capita czy nawet w wartościach nominalnych, co powodowało, że ta luka się powiększała. Nie należy postrzegać służby zdrowia wyłącznie przez pryzmat pieniądza, nakładów inwestycyjnych czy wydatków finansowych, ponieważ są z nią powiązane różne obszary.

Dostrzegamy, że jedną ze specjalizacji Polski może być przemysł farmaceutyczny, telemedycyna czy produkty biomedyczne. W przyjętej w lutym Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju w większości obszarów kwestie związane ze zdrowiem pojawiają się w kontekście m.in. profilaktyki, edukacji czy rozwoju kultury fizycznej.

Polska jest jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw i bez zwiększenia nakładów na służbę zdrowia będziemy mieli duży problem nie tylko w opiece zdrowotnej, ale  również z opieką nad ludźmi w wieku przedemerytalnym. Jakość kapitału ludzkiego ma wymierne skutki dla przedsiębiorców w postaci wydłużonego okresu nieobecności w pracy czy zwiększonych nakładów na leczenie.

Prof. Jerzy Żyżyński (Rada Polityki Pieniężnej):

– W 1990 r. weszliśmy w system oparty na zasadach gospodarki rynkowej, gdzie wszystko podlega mechanice obiegu pieniądza. Jego istota polega na tym, że by coś osiągać, najpierw trzeba wyłożyć odpowiednie pieniądze, bo każdy efekt kosztuje. Podobnie jest ze zdrowiem traktowanym jako jeden z elementów naszego dobrobytu i bogactwa.

Nakłady pieniężne to w szerokim rozumieniu nie koszt, tylko inwestycja. Nie pieniądze są wartością, wartością jest efekt, a by go osiągnąć, trzeba wyłożyć odpowiednie pieniądze. Ważne jest nie tylko to, ile przeznacza się na ochronę zdrowia, ale również w jaki sposób pieniądze trafiają do systemu. U nas są one przekazywane w formie pewnego rodzaju składki ubezpieczeniowej stanowiącej określony koszt dla każdego pracownika.

Rząd nie może nic dać, bo tylko organizuje system, w ramach którego pieniądze na ochronę zdrowia przeznaczają ludzie: część dochodu musi zostać zabrana jednym i przekazana drugim. System opiera się na cyrkulacji tego pieniądza. Niestety politycy są pod presją pewnego rodzaju propagandy, zgodnie z którą rząd zabierający ludziom pieniądze, jest zły.

Dr Marek Woch (Narodowy Fundusz Zdrowia):

– Mówiąc o służbie zdrowia, o systemie ochrony zdrowia czy o systemie opieki zdrowotnej, automatycznie myślimy o świadczeniach opieki zdrowotnej i finansowaniu, natomiast dla mnie to tylko jeden z wielu elementów funkcjonowania państwa poprzez inne instytucje.

Skoro w 1999 r. rozdzieliliśmy Ministerstwo Zdrowia od opieki społecznej, ideologicznie zmieniliśmy język i zamieniliśmy „opiekę” na „politykę”, stwierdzając, że nikt nie będzie się nikim opiekował tylko świadczył usługi, nie dziwmy się, że dzisiaj mamy to, co mamy. Terminologia wprowadzona w aktach prawnych kształtuje świadomość.

Pozwolę sobie zacytować Einsteina: szaleństwem jest robienie tego samego i oczekiwanie innych efektów. To jest proces, że w pewnym momencie mamy do czynienia z profilaktyką, w innym z zabezpieczeniem medycznym poprzez świadczenia, ale z czasem pomoc, przy całym zaangażowaniu zawodów medycznych, kończy się i potrzebny jest etap opieki w ramach innych instytucji.

W Holandii jest jeden resort sportu, zdrowia i opieki społecznej, w naszym kraju stworzyliśmy kilkanaście instytucji odpowiedzialnych za rehabilitację. Jeżeli w tym roku z budżetu PFRON wydamy 5 mld zł na rehabilitację społeczną i zawodową, to czy będziemy wliczali je w koszty globalne rządu, czy nie?

Dr Krzysztof Chlebus (Gdański Uniwersytet Medyczny):

– Powinniśmy zmierzać do tego, by w debacie dominowały fakty ekonomiczne. Prawie połowa zgonów wiąże się z chorobami sercowo-naczyniowymi, a choroby nowotworowe, niezwykle nośne, odpowiadają za zaledwie 26 proc. zgonów. Ponad 60 proc. dorosłych Polaków ma hipercholesterolemię, a powyżej 32 proc. nadciśnienie tętnicze. Te dane są doskonale znane środowisku medycznemu i epidemiologom, jednak nie przebijają się skutecznie w debacie publicznej.

Prognozowany wzrost ilości zawałów serca w liczbach bezwzględnych do 2030 r. to przynajmniej 44 proc. dla kobiet i 37 proc. dla mężczyzn. Niewydolność serca jest właściwie pandemią dotyczącą wszystkich rozwiniętych społeczeństw i nie omija ona również naszego kraju. Dysponujemy danymi, które pokazują, że to są pacjenci często rokujący znacznie gorzej niż niejedna choroba nowotworowa.

Prof. Bolesław Samoliński (Warszawski Uniwersytet Medyczny):

– W przestrzeni publicznej spotykamy negatywne zjawiska wokół zdrowia publicznego. Media zrobiły dużą krzywdę, zapraszając do telewizji osoby reprezentujące ruchy antyszczepionkowe. Byłem świadkiem debaty: po jednej stronie egzaltowane przedstawicielki ruchu antyszczepionkowego, po drugiej lekarz, któremu nie dano dojść do głosu. Z punktu widzenia zdrowia publicznego to niedopuszczalne.

W tym momencie media złamały zasadę misji, którą pełnią wobec obywatela. Dziś ich oddziaływanie na populacje jest nieprawdopodobnie duże. Moja świadomość jest kształtowana poprzez media, gdybym już nigdy więcej nie oglądał telewizji i nie czytał gazet, moja rzeczywistość wyglądałaby zupełnie inaczej. Zgadzam się z tym, że w debacie powinna być równowaga, ale w odniesieniu do ruchów anstyszczepionkowych jej nie obserwujemy.

Jako lekarze uważamy, że media przedstawiają je w fałszywym świetle. Dziennikarz powinien przyjąć, że dzięki szczepieniom mamy zupełnie inną populację. Ruchy antyszczepionkowe idą w stronę wielkich nieszczęść, które nas będą czekały, gdy poziom wyszczepialności spadnie poniżej 70 proc., ponieważ naukowo udowodniono, że w tym momencie tworzy się łańcuch zakażeń. My przecież ratujemy ludzkie życia i dajemy szczęście życia w zdrowiu.

Mariusz Tomczak