24 kwietnia 2024

Pionierskie podanie leku do guza mózgu

W Zakładzie Diagnostyki Radiologicznej Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie wykonano pierwszą na świecie wewnątrznaczyniową operację podania leku do złośliwego guza mózgu pod kontrolą rezonansu magnetycznego.

Foto: pixabay.com

Z dr. Michałem Zawadzkim (CSK MSWiA), który wspólnie z prof. Mirosławem Janowskim (Johns Hopkins University, USA) podjął się tego zadania, rozmawia Lidia Sulikowska.

W jakich okolicznościach doszło do wykonania zabiegu?

Do Kliniki Neurochirurgii naszego szpitala przyjęto 39-letnią kobietę ze wznową glejaka wielopostaciowego. Wszelkie dostępne obecnie w praktyce klinicznej terapie, które można było u niej zastosować, nie pomogły.

Guz mimo operacji, radio- i chemioterapii ponownie przyrastał. W ciągu 11 dni od wykrycia wznowy jego objętość wzrosła o 25 proc, a stan pacjentki się pogarszał. Podjęliśmy więc decyzję o przeprowadzeniu eksperymentalnej terapii polegającej na wstrzyknięciu leku bezpośrednio do tętnic guza pod kontrolą rezonansu magnetycznego MRI.

Aplikacje leków do tętnic guzów mózgu wykonywano już wcześniej, ale nigdy pod kontrolą rezonansu magnetycznego. Skąd pomysł na jego zastosowanie?

Istotnie, pierwsze próby podejmowano już w latach 60. XX w. Idea była słuszna, bo podając lek w taki sposób, uzyskujemy wielokrotnie większe jego stężenie w samym guzie niż gdybyśmy aplikowali tę samą substancję dożylnie. Niestety było wiele powikłań, bo nie było możliwe precyzyjne podanie leku do guza. Początkowo podawano leki do tętnicy szyjnej, później, w dobie rozkwitu radiologii interwencyjnej stosowano mikrocewniki umieszczane w tętnicach mózgowych.

Obecnie wiemy, że nawet niewielka zmiana pozycji mikrocewnika czy prędkości podania może znacząco zmienić obszar perfuzji leku, a tym samym zadziałać toksycznie na inne części mózgu. Polscy profesorowie Mirosław Janowski i Piotr Walczak, a także dr Monika Pearl z Johns Hopkins University w USA opracowali metodę wykorzystania w czasie zabiegu rezonansu magnetycznego, tak aby dokładnie, w czasie rzeczywistym widzieć miejsce podania leku. Wraz z prof. Walczakiem testowałem tę metodę w badaniach przedklinicznych na zwierzętach. Gdy pacjentka pojawiła się w CSK MSWiA i nie było dla niej ratunku, postanowiliśmy spróbować. Uzyskaliśmy na ten eksperyment medyczny zgodę od komisji bioetycznej.

Jak przebiegała operacja?

Zabieg trwał w sumie 6 godzin, z czego 40 minut chora znajdowała się pod kontrolą MRI. Najpierw podaliśmy mannitol w celu rozszczelnienia bariery krew-mózg, a następnie właściwy lek. Było trudno, gdyż guz był zaopatrywany aż przez cztery naczynia, ale udało się. Sam guz zmniejszył się około 30 proc., ale wiadomo, że znowu odrośnie. Niestety nie wiemy jeszcze, ile leku dotarło finalnie do guza. Myślimy więc nad ulepszeniem tej metody, korzystając z PET i MRI jednocześnie. Rokowania pacjentki jednak nie są najlepsze, bo to typ nowotworu, który wyjątkowo agresywnie przyrasta. Niemniej, dzięki operacji, udało się go wyciszyć na jakiś czas i poprawić codzienne funkcjonowanie chorej.

Czy ta metoda może zrewolucjonizować leczenie guzów mózgu?

Chcemy rozwijać tę naszą naprawdę dobrze rokującą polsko-amerykańską współpracę, planujemy przeprowadzić badania kliniczne tej metody leczenia glejaka. Na razie jako terapii stosowanej we wznowie glejaka po leczeniu standardowym, a w przyszłości – nawet przed operacją. Warto jednak zauważyć, że to dopiero początek. Ta metoda może być przyszłością dla leczenia nie tylko złośliwych guzów mózgu, ale także innych zmian ogniskowych oraz chorób neurodegeneracyjnych.