28 marca 2024

Prze – pustka? Epoka cyborgów powinna pójść w zapomnienie

Przyznanie się do porażki jest trudne i wymaga odwagi cywilnej, na którą stać tylko wybitne jednostki. Sukces daje wygodę, ale bardzo szybko przemija w pamięci obserwatorów, na stałe wzmagając nadzieję skoku w górę i strach przed samotnością spadania w dół.

Foto: Marta Jakubiak

Konstanty Radziwiłł udzielił wywiadu miesięcznikowi „Świat Lekarza”, stwierdzając, że „nie pozostawił po sobie pustki”.

Lista wymienionych zasług, przygotowanych zmian, retoryka wizji, są naprawdę imponujące. Problem naszego samorządowego kolegi sprzed „miodowych lat” polega jednak na tym, że w żaden sposób jego działania legislacyjne nie przełożyły się na postrzeganie systemu ochrony zdrowia.

Mimo realnie większych nakładów, programu dla seniorów, „sieci szpitali”, która kupiła pozorny spokój partyjnych dyrektorów, trwamy w chocholim tańcu niemocy, uzależnienia politycznego i co najważniejsze, niespełnionej obietnicy 6 proc. PKB natychmiast.

Sposób prezentacji tej porażki, jako największego w historii Polski sukcesu, jest żenujący. Muszę tu dorzucić gorycz pediatrów, którzy w wyniku majstrowania przy podstawowej opiece zdrowotnej zostali z niej po prostu wyrzuceni. Dziwna to polityka w czas „anarchii szczepionkowej”, enigmatycznych haseł przywracania medycyny szkolnej i wbrew strategii opracowanej w czasie ministerialnych prac nad ustawą.

Podobnie myślą stomatolodzy, traktowani przez kolejnych ministrów jak piąte koło dentobusu i ciągle pomijani w poważnej rozmowie o zdrowiu jamy ustnej. Wystarczyło przecież posłuchać głosu koleżanek i kolegów z własnej izby. Oderwanie się od rzeczywistości nie dotyczy wyłącznie polityków. Niektórzy działacze samorządu zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów przecierają ze zdziwienia oczy, dlaczego ich programy nie znalazły poklasku elektorów.

Obejmujący prezesurę największej polskiej izby, Łukasz Jankowski, pokazał podczas prezentacji slajd „o utracie zaufania”, a dalej mówił, że negocjując z ministrem zdrowia, czuł wielostronne wsparcie, ale nie było ono bezwzględne, a jedynie warunkowe. Młody lekarz, rezydent, jeden z nas – jak kalka sprzed lat, porównał izbę do urzędu (którym przecież w dużej części jest), stawiając tezę powtarzaną oddolnie od trzech dekad, że nie tak miało być!

Jakby wbrew opinii o najmłodszym pokoleniu, moderator „protestu głodowego” sprzed kilku miesięcy, udanego skądinąd dzięki portalom społecznościowym, wezwał do szczerej rozmowy i wsłuchania się w problemy zwykłego lekarza, który chce mieć czas nie tylko na pracę, ale też naukę i wypoczynek. Epoka cyborgów nieudolnie naprawianego i niedofinansowanego systemu ochrony zdrowia powinna pójść w zapomnienie.

Większość okręgów wybrała prezesów i rzeczników odpowiedzialności zawodowej na kolejne 4 lata. Delegaci 14. Krajowego Zjazdu Lekarzy przygotowują się do warszawskiej majówki wyborczej, która wyłoni lidera Naczelnej Rady Lekarskiej. Mam nadzieję, niestety naiwną, że nie będziemy powtarzać wzorców podglądanych w politycznej walce o władzę za wszelką cenę i bez poszanowania godności kontrkandydatów, co niestety miało już swoje niechlubne precedensy w tegorocznym rozdaniu.

Porozumienie Rezydentów OZZL nie zagłębia się w historyczne niuanse. Nie raz, nie dwa patrzyłem na znudzone młode twarze, skrywające przeciągłe ziewnięcia, gdy „kombatanci” opowiadali o walce z ministrami zdrowia, białych marszach i głodówkach. To wszystko nie ma znaczenia dla spraw, które toczą się teraz! Przed nami blokada głupot, którymi terroryzujemy się wzajemnie w biurokratycznej bufonadzie i wyścigu z czasem. Sami sobie nakładamy odpowiedzialność za RODO, e-ZUS, kolejne platformy wirtualnego zdrowia i kwalifikowane podpisy.

Przed nami skrupulatne odnotowywanie realizacji „porozumienia” i rozmowa o nowej roli samorządu, któremu zaufa więcej niż 15 proc. głosujących z okręgu warszawskiego. Przed nami stojący w kolejce chory człowiek, któremu PKB nie zapewnia ciągłości opieki, mimo że politycy obiecują niemożliwe do spełnienia warunki diagnostyki, leczenia i rehabilitacji. Przed nami atak populistycznej władzy na lekarzy i lekarzy dentystów, przypisującej nam porażkę tych, po których została nie pustka, ale głęboka wyrwa zawiedzonej nadziei.

Jarosław Wanecki