19 marca 2024

Prezes NRL odpowiada studentce stomatologii

Niedawno od jednej z naszych czytelniczek otrzymaliśmy e-mail, odnoszący się do opinii prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, Macieja Hamankiewicza, zamieszczonej na łamach „Gazety Lekarskiej”. Dotyczył on sytuacji młodych Polaków studiujących na Ukrainie. Poniżej zamieszczamy zarówno list czytelniczki, jak i odpowiedź prezesa.

Kijów, Majdan Niepodległości. Foto: Mariusz Tomczak

Szanowna Redakcjo!

Czytając „Gazetę Lekarską” z maja 2014 roku natknęłam się na dosyć dyskusyjną wypowiedź Pana Macieja Hamankiewicza, dotyczącą studentów stomatologii na Ukrainie [zobacz więcej – przyp. red.]. Dyskusyjną, ponieważ wydaje mi się, że jej autor nie zapoznał się wcześniej z warunkami, jakie trzeba spełnić, aby studiować na Ukrainie…

Jestem studentką kierunku lekarsko-dentystycznego na jednym z Uniwersytetów Medycznych w Polsce i sama kilka lat temu przechodziłam cały proces przyjęcia na studia stacjonarne na uczelni w Polsce i muszę przyznać, że nie było łatwo. Godziny nad książkami, żeby jak najlepiej zdać maturę, potem stres, jaki będzie próg w tym roku i czy spełnię swoje marzenia. Rozumiem, że studenci z Ukrainy też chcą spełniać swoje marzenia, ale nasuwa mi się pytanie, dlaczego wybrali Ukrainę, a nie Polskę. Przecież tutaj mamy dużo więcej możliwości, lepszy sprzęt, kadrę!

Jeśli chodzi o Polskę, mamy naprawdę wysokie progi kwalifikujące do dostania się na wybrany kierunek stacjonarny i trzeba porządnie się przyłożyć, żeby napisać maturę na 90 proc. i to nie z jednego przedmiotu, ale z co najmniej dwóch: biologii i chemii, a na niektórych uczelniach także z fizyki lub matematyki i to wszystko na poziomie rozszerzonym. Rozumiem, że istnieje jeszcze kwestia tego, że komuś „powinie się noga” i zabraknie mu parę procent, wtedy jednak nasze uczelnie oferują studia niestacjonarne, za które trzeba zapłacić od 25 tysięcy do prawie 40 tysięcy złotych za rok. Są jednak też tacy, którzy z dwóch przedmiotów łącznie nie są w stanie uzbierać tyle punktów, co z jednego przedmiotu inni, i tacy maturzyści wybierają właśnie Ukrainę… Przecież mieszkaniec Szczecina nie wybrał uczelni we Lwowie ze względu na jej bliskość ani prestiż…

Wystarczy zajrzeć do internetu. Na chwilę obecną istnieje kilka firm oferujących załatwienie wszelkich formalności dotyczących studiowania na Ukrainie. Przedstawiają „warunki”, jakie trzeba spełnić, piszą o egzaminach, ale warunek jest w zasadzie tylko jeden: trzeba mieć parę tysięcy dolarów na czesne (3-5 tysięcy dolarów na rok) i podpis w indeksie potwierdzający zaliczenie egzaminu (około 150 dolarów), nic więcej – dużo prościej i taniej niż w Polsce, prawda? Teoretycznie istnieje rozmowa kwalifikacyjna, ale to czysta fikcja. Płacisz – równa się – studiujesz i nie jest ważne, ile procent miałeś z matury. Nawet nie ma czegoś takiego, jak rok zerowy, by mieć szansę nauczyć się języka ukraińskiego czy rosyjskiego, bo w sumie po co – i tak niczego tam od ciebie nie wymagają.

Bardzo współczuję wszystkim mieszkającym na stałe, jak i okresowo na Ukrainie w związku z zaistniałą sytuacją, ale nie mogę się zgodzić z entuzjazmem autora z powodu przeniesienia studentów z Ukrainy na uczelnię do Polski, tym bardziej, że parę stron dalej w tej samej gazecie znajduję się artykuł, w którym sugeruje się, iż w Polsce jest za dużo studentów stomatologii. Dlaczego oni mają zabierać nam miejsca na uczelni, a państwo ma za nich płacić? Po to, żeby później nasłuchać się, że służba zdrowia w Polsce jest niewykwalifikowana?

Zachęcam do zapoznania się z realną sytuacją studiowania stomatologii na Ukrainie i być może poruszenia tego kontrowersyjnego tematu na łamach kolejnych numerów „Gazety Lekarskiej”.

Z wyrazami szacunku,
Studentka stomatologii


Szanowna Pani!

Odnosząc się do Pani listu pragnę przede wszystkim podkreślić, że moja wypowiedź dotyczyła przede wszystkim sytuacji zagrożenia życia i zdrowia młodych ludzi obywateli polskich studiujących poza granicami Polski. Polscy studenci kierunków lekarskich i lekarsko-dentystycznych znaleźli się w miejscu, gdzie trwały działania wojenne i nie wyobrażam sobie braku odruchu solidaryzmu społecznego i chęci uczynienia wszystkiego, aby polscy studenci wrócili w tej sytuacji do swojego kraju. Jednocześnie dziękuję za poruszenie bardzo istotnego problemu, jakim jest zróżnicowany sposób rekrutacji na studia w różnych krajach oraz różnice w programach nauczania i sposobach zdawania przedmiotów.

Cieszę się z nutki dumy z własnej uczelni, jaka wybrzmiała z Pani listu. Z radością przyjąłem Pani twierdzenia, że w Polsce mamy dużo więcej możliwości, lepszy sprzęt i lepszą kadrę. Jestem pewien, że lepszy poziom kształcenia istnieje nie tylko na studiach stomatologicznych, o których Pani pisze, ale również na studiach lekarskich. Jestem pewien, że w Polsce uznanie studiów, ukończenie stażu podyplomowego i, co najważniejsze, zdanie takiego samego w całym kraju Lekarskiego Egzaminu Końcowego i Lekarsko-Dentystycznego Egzaminu Końcowego, gwarantują bezpieczeństwo choremu i podstawową jakość jego leczenia.

Niestety musimy się pogodzić z tym, że Polacy wyjeżdżają i studiują na innych uczelniach, poza ukraińskimi wymienię: Koszyce, Soczi, Oxford i inne w USA itd. Powody tego wyjazdu mogą być bardzo różne. Niektórzy od razu stwierdzają, że w innym kraju będzie im łatwiej wykonywać ten zawód, więc wyjeżdżają bez podejmowania trudu dostawania się na uczelnie w Polsce. Są tacy, co jak Pani pisze, starają się, ale nie potrafią sprostać wymaganiom i muszą szukać miejsca na kierunkach niestacjonarnych i wtedy wchodzi w grę aspekt ekonomiczny.

Proszę zwrócić uwagę na fakt, że na wydziałach lekarskich w Polsce ciągle mamy zbyt mało miejsc na studiach stacjonarnych i – mimo apeli samorządu lekarskiego – Ministerstwo Zdrowia nie prowadzi systematycznych działań skutkujących zauważalnym zwiększeniem liczby miejsc na dziennych studiach lekarskich przy jednoczesnym wzroście zapotrzebowania na świadczenia zdrowotne udzielane przez lekarzy w Polsce. Jeśli chodzi o studia lekarsko-dentystyczne limit co roku wzrasta, w okresie dekady wzrósł o 77 procent i za chwilę rosnąca liczba studentów stomatologii będzie przewyższać zapotrzebowanie na lekarzy dentystów, co znacznie utrudni absolwentom wykonywanie zawodu.

Podkreślam, że mój tekst dotyczył zarówno wydziałów lekarskich, jak i wydziałów lekarsko-dentystycznych, nie jest więc uzasadnione łączenie faktu przeniesienia wszystkich studentów polskich z Ukrainy z limitami przyjęć na kierunek lekarsko-dentystyczny.

Łączę wyrazy szacunku,
Maciej Hamankiewicz


Jesteś lekarzem dentystą? Studiujesz na kierunku lekarsko-dentystycznym? Interesuje cię stomatologia? Sprawdź, co na ten temat ostatnio opublikowaliśmy na naszym portalu (zobacz więcej).