29 marca 2024

Układ nagrody odpowiada za nasze łakomstwo

Gdy w tłusty czwartek sięgaliśmy po pączka, z trudem opieraliśmy się kolejnym. Za tę uległość odpowiada układ nagrody w mózgu, który dawniej chronił nas przed głodem. Dziś mamy wiele przystosowań, służących znoszeniu głodu, ale żadnego, ratującego przed nadmiarem pokarmu.

Foto: freeimages.com

– Warunki środowiskowe kształtowały nasze mózgi i ciała przez ostatnich kilka milionów lat. Przez większość czasu nasz gatunek funkcjonował w warunkach głodu. Jeżeli nie skrajnego głodu, to przynajmniej niedostatków pożywienia – mówi PAP neurobiolog dr Marek Kaczmarzyk z Uniwersytetu Śląskiego.

W efekcie wykształcił się układ nagrody, czyli wbudowany w mózg mechanizm nagradzania za to, co jest przystosowawczo korzystne czyli np. dostarczenie jedzenia, zwłaszcza wysokokalorycznego.

– Ten mechanizm daje nam taki efekt, że jeśli mamy do dyspozycji wysokokaloryczne jedzenie i je spożywamy, to układ nagrody – pamiętając o archaicznych warunkach głodu – nagradza nas za sięgnięcie np. po kolejnego pączka. To jest zachowanie uwarunkowane biologicznie – tłumaczy rozmówca PAP.

Dlaczego tak się dzieje? Układ nagrody – z zakończeń nerwowych w płatach przedczołowych – generuje wyrzut dwóch rodzajów substancji: dopaminy, czyli hormonu szczęścia, oraz substancji nazywanej endogennymi opioidami. – Nazwa nie jest przypadkowa, to substancje chemicznie bardzo zbliżone do narkotyków opiatowych. Powodują poczucie przyjemności – wyjaśnia neurobiolog.

Problem w tym, że choć mamy setki przystosowań, które nam służą do znoszenia głodu, to nie mamy ani jednego przystosowania, które by nas ratowało przed nadmiarem pokarmu. – Jeśli już sięgniemy po jednego pączka, tym chętniej zjemy następnego, bo układ nagrody nagrodzi nas za tego pierwszego pączka – mówi dr Kaczmarzyk.

– Układ nagrody mówi nam: skoro zjadłeś pączka i było fajnie, to zjedz i drugiego. Działa tak zawsze w stosunku do zachowań tego typu: to może być dobry i ładnie podany obiad, dobry system motywacji – tłumaczy rozmówca PAP.

Tym co może nas uratować przed drugim, trzecim czy czwartym pączkiem są nasze płaty przedczołowe – obszar naszej świadomości. – Jest ona wyposażona w bagaż kulturowy, czyli nasze superego, które mówi tak: fakt, układ nagrody ma rację. Zjadłeś pączka było fajnie. Na co włączają się płaty przedczołowe, które mówią: „ale…”. I tu zaczyna się walka między naturą, a tym co dla nas ważne dzisiaj – wyjaśnia neurobiolog.

Jak tłumaczy, nasz organizm zawsze będzie kierował nas tak, byśmy wyszukiwali pożywienie wysokokaloryczne, które szybko dostarczy nam energii. – Jednym z najbardziej energochłonnych organów naszego organizmu jest właśnie mózg. Pod względem metabolizmu przewyższa chyba wszystko. Stanowi około 2 proc. masy ciała u dorosłego człowieka, a zużywa 20 proc. dostarczanej energii – wyjaśnia dr Kaczmarzyk.

Na pączki, traktowane jako źródło energii, trzeba jednak uważać. Jeden dostarcza nam jej tyle co 100-gramowy kotlet schabowy, a spalanie dostarczonej przez niego energii nie jest łatwe. Pączek mający 400 kcal. dostarczy nam energii na 46 minut szybkiego marszu, 57 minut mycia okien lub 1 godz. i 39 minut pisania na komputerze.

Bierne siedzenie przed telewizorem musiałoby trwać aż 10 godz. aby spalić kalorie ze zjedzonego jednego pączka. U najmłodszych dzieci jeden pączek zaspokaja od 25 do 30 proc. zapotrzebowania na energię na cały dzień.

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl