23 kwietnia 2024

TYLKO U NAS: Na wokandzie Naczelnego Sądu Lekarskiego

Otwieram posiedzenie Naczelnego Sądu Lekarskiego. Pokrzywdzony nie stawił się, obwiniony nie stawił się. Obecny jest zastępca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.

Na sali rozpraw Naczelnego Sądu Lekarskiego: sędziowie orzekający oraz Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej
Foto: Marta Jakubiak

Rozpoczyna się pierwsza rozprawa. Jesteśmy w Naczelnym Sądzie Lekarskim przy ul. Sobieskiego 110 w Warszawie, najwyższej instancji orzecznictwa lekarskiego. Rozstrzygane są tu postępowania z zakresu odpowiedzialności zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów, w głównej mierze odwołania od orzeczeń okręgowych sądów lekarskich.

Posiedzenia są jawne, chyba że któraś ze stron wniesie o wyłączenie jawności, a skład orzekający się do tego wniosku przychyli. Na wokandzie jest dzisiaj 6 spraw. Orzekać w nich będzie 5 sędziów, gdyż wszystkie dotyczą odwołań od orzeczeń sądów pierwszej instancji. W składzie orzekającym zasiadają dziś: Marian Janowski, Jerzy Nosarzewski, Wojciech Zelenay (lekarze) oraz Joanna Wysokińska-Miszczuk i Wojciech Kożuch (lekarze dentyści).

Dla tego ostatniego to dzień szczególny – pierwszy raz będzie pełnił rolę sędziego Naczelnego Sądu Lekarskiego. Czy nie boi się podjąć tego wyzwania? – Oczywiście, że mam obawy. To olbrzymia odpowiedzialność. Od naszej decyzji zależy los lekarza, jego kariera zawodowa. Czasem trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, kto ma rację. Trzeba być bardzo wyważonym i mieć na uwadze wszelkie „ale” – odpowiada Wojciech Kożuch.

W NSL pracuje w sumie 37 sędziów. – Zawsze dobieramy skład sędziowski tak, aby był jak najbliżej dziedziny, której sprawy dotyczą. Jest nas jednak wciąż za mało, serdecznie zapraszam kolegów i koleżanki lekarzy do współpracy – zachęca Jerzy Nosarzewski, internista i nefrolog, związany z tą instytucją niemal od samego początku, czyli reaktywacji samorządu lekarskiego.

W rozprawach NSL uczestniczy też Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej lub jego zastępcy. Jak wynika z wokandy, dziś będziemy mogli zobaczyć: Marka Rybkiewicza, Jacka Biercę i Annę Tarkowską (zastępców NROZ), a w jednej z rozpraw będzie uczestniczył sam Grzegorz Wrona (NROZ). Zarówno pokrzywdzeni, jak i obwinieni nie muszą stawić się przed sądem drugiej instancji, co zresztą często się zdarza, ale rzecznik musi być obecny na rozprawie zawsze.

Lekarz kontra lekarz

Godz. 10.00, pierwsza rozprawa. Na sali obecny jest Marek Rybkiewicz, zastępca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Pokrzywdzony nie stawił się, obwiniony nie stawił się. Przewodniczący składu orzekającego, Jerzy Nosarzewski, rozpoczyna posiedzenie sądu. Referuje dotychczasowy przebieg sprawy. Na oddział urologii został skierowany pacjent z powodu krwawienia z dróg moczowych i znacznej anemizacji.

Pełniący dyżur lekarz po przeprowadzeniu badania i wykonaniu usg. stwierdził, że nie ma wskazań do przyjęcia chorego na oddział urologii. Na konsultację poproszono lekarza internistę z oddziału wewnętrznego. Doszło do sporu, gdzie chory powinien trafić: na oddział wewnętrzny czy urologię. Ostatecznie decyzję podjął lekarz dyżurny SOR.

Po konsultacji lekarz internista (obwiniony) zamieścił w dokumentacji medycznej wpis: „postawę […], który odmówił przyjęcia pacjenta, uważa za niegodną lekarza”. Sąd pierwszej instancji uznał to stwierdzenie za dyskredytujące i naruszające zasady Kodeksu Etyki Lekarskiej (art. 52), wymierzając obwinionemu karę upomnienia.

– Proszę o ustosunkowanie się do wniosku rzecznika odpowiedzialności zawodowej – przewodniczący Nosarzewski zwraca się do Marka Rybkiewicza. – Wnoszę o utrzymanie w mocy orzeczenia sądu pierwszej instancji – mówi rzecznik. – Sąd po naradzie wyda orzeczenie – oświadcza przewodniczący. Opuszczamy salę. – Sąd po naradzie wydał orzeczenie – przewodniczący odczytuje jego treść. Rzecznik, publiczność i protokolant stoją.

Miejsca siedzące zajmują dopiero wówczas, gdy sędzia uzasadnia podjętą przez NSL decyzję o utrzymaniu w mocy orzeczenia sądu pierwszej instancji. – Tego typu uwaga nie powinna znaleźć się w dokumentacji medycznej. Lekarz nie odmówił przyjęcia, ale starał się umieścić pacjenta w oddziale, który uznał za właściwy – tłumaczy przewodniczący Nosarzewski. I dodaje, że gdy oddziały są przepełnione, scysje zdarzają się coraz częściej. Nie można jednak ulegać emocjom. – Strony otrzymają pełne uzasadnienie w ustawowym czasie. Dziękuję, zamykam posiedzenie – tak kończy się pierwsza z rozpraw.

Przedawnienie

Godz. 10.45. Kolejna rozprawa. Na sali stawia się Grzegorz Wrona, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. – Rozpoczynam posiedzenie Naczelnego Sądu Lekarskiego w składzie tu obecnym. Pokrzywdzony zawiadomiony prawidłowo, nie stawił się. Obwiniony zawiadomiony prawidłowo, nie stawił się – sprawozdaje przewodniczący Nosarzewski.

Czego dotyczy ta sprawa? Okręgowy sąd lekarski uznał lekarza winnym przewinienia zawodowego polegającego na naruszeniu art. 8 i art. 53 ust. 3 KEL, to jest niedołożenia należytej staranności w postępowaniu diagnostyczno-terapeutycznym w czasie pobytu chorej w szpitalu. Wymieniono szereg zaniechań prowadzących do nieprzeprowadzenia pełnej i właściwej diagnostyki, która mogła zmienić sposób postępowania medycznego. Sąd pierwszej instancji wymierzył obwinionemu karę nagany.

– Proszę o zabranie głosu Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – przewodniczący zwraca się do Grzegorza Wrony. – Wnoszę o uchylenie orzeczenia i umorzenie postępowania – wnioskuje rzecznik. Przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia jest niemożliwe, gdyż od czasu zajścia zdarzenia minęło już pięć lat i sprawa się przedawniła. Sąd umarza postępowanie.

Uraz małoletniego

Godz. 11.30. Funkcję przewodniczącego składu sędziowskiego obejmuje Marian Janowski, chirurg. Na sali ponownie nie ma ani obwinionych, ani pokrzywdzonego. Sprawa dotyczy chłopca, u którego dwóch lekarzy, pracujących w dwóch różnych miastach, nie rozpoznało złamania kości promieniowej lewej ręki. Okręgowy sąd lekarski uznał lekarzy winnych przewinienia zawodowego, ponieważ błędnie ocenili zdjęcie rtg., chociaż widoczne było na nim złuszczenie nasady dalszej kości promieniowej lewej. Nałożył na nich kary w wysokości dwukrotnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia na cele charytatywne.

Jeden z lekarzy odwołał się do NSL, wnioskując o uniewinnienie lub przekazanie sprawy do okręgowego sądu lekarskiego celem ponownego rozpatrzenia. Przydzielony do tej sprawy zastępca NROZ Marek Rybkiewicz, chirurg dziecięcy, uważa, że błąd lekarza nie budzi wątpliwości – To charakterystyczne złamanie wieku dziecięcego, trudno go nie rozpoznać – ocenia. Jaka będzie decyzja sądu? Poznajemy ją po naradzie. NSL utrzymał w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji.

Drzazga w palcu

Godz. 12.15. Tym razem młody chłopak oskarża lekarza, specjalistę chirurgii ogólnej, o to, że nie usunął metalowej drzazgi wbitej w kciuk jego prawej ręki. Zdaniem obwinionego nie było podstaw do interwencji chirurgicznej, bo nie stwierdził on bolesności dotykowej i wniknięcia ciała obcego. Inny lekarz, do którego udał się pacjent, po zbadaniu kciuka stwierdził obrzęk, odnalazł też i usunął ciało obce (3 mm metalu).

OSL nie doszukał się w postępowaniu lekarza znamion przewinienia zawodowego bądź błędu w sztuce lekarskiej, w związku z czym wydał orzeczenie uniewinniające. Pokrzywdzony odwołał się do NSL. Osobiście stawił się na rozprawie. Wnioskuje o uchylenie wcześniejszego orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia w okręgowym sądzie lekarskim. NSL przychyla się do jego wniosku, a w uzasadnieniu wyjaśnia, że ciało obce znajdujące się w palcu mogło sprawiać ból, ze względu na duże unerwienie tej części ciała, a obwiniony lekarz – zdaniem sądu – nie przeprowadził badania dokładnie.

Dlaczego pokrzywdzony nie wnosi o zmianę orzeczenia przez NSL? Ponieważ w sytuacji, gdy sąd lekarski pierwszej instancji wydaje orzeczenie uniewinniające lekarza, NSL może jedynie albo się z tym orzeczeniem zgodzić, albo skierować sprawę do OSL do ponownego rozpatrzenia. – To w sumie była dość błaha sprawa. Czy NSL nie powinien zajmować się wyłącznie poważniejszymi przypadkami? – pytamy sędziego Nosarzewskiego. – Trzeba działać zgodnie ze sztuką i wiedzą medyczną. Staranność w wykonywaniu zawodu obowiązuje nas zawsze – wyjaśniał sędzia.

Powikłania i zgon

Godz. 13.00. Składowi sędziowskiemu przewodniczy Wojciech Zelenay, chirurg. Sprawa dotyczy wyjątkowo tragicznych zdarzeń. Młodą pacjentkę operowano w związku ze zmianą w śródpiersiu. Kobieta w wyniku powikłań zmarła. Rodzina pokrzywdzonej oskarżyła lekarza, który wykonywał zabieg, o brak należytej staranności, niewłaściwą ocenę możliwości zoperowania zmiany, a także doprowadzenie do powikłań w trakcie operacji, które spowodowały śmierć chorej. Okręgowy sąd lekarski uniewinnił lekarza. Rodzina nie zgodziła się z takim orzeczeniem, stąd dzisiejsza rozprawa.

NSL podtrzymał orzeczenie uniewinniające sądu pierwszej instancji. Podkreślił, że o metodzie terapii decydowało konsylium, a nie obwiniony lekarz, a pacjentka wyraziła świadomą zgodę na zabieg obarczony ryzykiem powikłań. W uzasadnieniu ustnym sędzia Zelenay podkreślił, że lekarz nie jest gwarantem powodzenia operacji. Ma po prostu działać w zgodzie z zasadami sztuki lekarskiej. I w tym przypadku tak było. Nie każda operacja kończy się sukcesem. W obu powyższych sprawach rolę lekarskiego oskarżyciela pełnił Jacek Bierca, chirurg.

Brak staranności

Godz. 13.45. To już ostatnia rozprawa. Składowi sędziowskiemu przewodniczy Joanna Wysokińska-Miszczuk, lekarz dentysta. Na sali obecny jest obrońca obwinionego lekarza. Sprawa dotyczy błędów w leczeniu protetycznym. OSL orzekł karę upomnienia. Zastępca NROZ, Anna Tarkowska, wnosi o utrzymanie w mocy orzeczenia sądu pierwszej instancji. Odpowiada na zarzuty zawarte w odwołaniu.

Opinia biegłego przedłożona przez obronę nie została dopuszczona, ponieważ przygotowujący ją lekarz nawet nie zbadał pacjentki. Poza tym wniosek odwoławczy zawiera wiele błędów, jak pomylone nazwisko czy błędne daty. Skład orzekający NSL utrzymuje w mocy orzeczenie OSL. – Sama sprawa nie była skomplikowana. Skomplikowane było leczenie, a pacjentka trudna. Trudniejsza, niż się wydawało – podsumowuje zastępca NROZ.

Spokojnie nie znaczy łatwo

– Dziś było dość spokojnie, bez spraw, które budzą kontrowersje. Coraz częściej na sali rozpraw jednak pojawiają się strony postępowania wraz z profesjonalnymi obrońcami, a to powoduje zwiększenie emocji, które skład sędziowski musi opanować – wyjaśniają pracownice Kancelarii NSL. Podejmowanie decyzji jak zawsze nie było łatwe. – Dzisiejsza wokanda była trudna, ale poradziliśmy sobie. Pacjenci mogliby być mniej roszczeniowi, a lekarze bardziej empatyczni i podejmujący się zadań, które są w stanie należycie wykonać. Przede wszystkim jednak jedni z drugimi powinni rozmawiać. Myślę, że wówczas o wiele mniej sporów kończyłoby się w sądzie – komentuje sędzia Joanna Wysokińska-Miszczuk.

NSL prowadzi rocznie około 200 postępowań odwoławczych. Do tego dochodzą sprawy wnoszone bezpośrednio przez NROZ. Czas od wpłynięcia sprawy do wydania przez NSL orzeczenia to zazwyczaj kilka miesięcy. Jakie orzeczenia podejmuje NSL? Mniej więcej jedna czwarta spraw jest przekazywana do ponownego rozpatrzenia przez sądy pierwszej instancji. Są też orzeczenia uniewinniające, czasem umorzenia. Najczęściej stosowana jest kara upomnienia, nagany oraz kary pieniężne.

Sporadycznie są orzekane zakazy pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach ochrony zdrowia, zawieszenia i pozbawienia prawa wykonywania zawodu. Najwięcej spraw dotyczy chirurgii ogólnej, chorób wewnętrznych, medycyny ratunkowej, ortopedii, położnictwa i ginekologii, stomatologii, w tym protetyki stomatologicznej, a także spraw natury etycznej, w tym m.in. konfliktów między lekarzami, choć to akurat nie są częste przypadki. Jest też sporo spraw związanych z nieopłacaniem przez lekarzy i lekarzy dentystów składek należnych samorządowi.

Od prawomocnego orzeczenia NSL przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego. Trafia tam ok. 30 spraw rocznie. Pacjenci mogą dochodzić swoich praw również przed sądem powszechnym, Rzecznikiem Praw Pacjenta lub przed komisjami orzekającymi o zdarzeniach medycznych.  Najczęściej wybierają sądownictwo powszechne.

– Wynika to z faktu, że sądy lekarskie nie orzekają o odszkodowaniach. Poza tym nie każdy niezadowolony pacjent trafia ze swoją sprawą na wokandę sądu lekarskiego. To rzecznik odpowiedzialności zawodowej decyduje po zbadaniu skargi i przeprowadzeniu czynności sprawdzających, czy postępowanie w danej sprawie zostanie w ogóle wszczęte lub czy na jakimś etapie nie zostanie umorzone – wyjaśnia sędzia Nosarzewski.

– Nie każda operacja kończy się sukcesem, co nie znaczy, że niepowodzenie było błędem… – jeszcze brzmią nam w głowie słowa wypowiedziane na sali rozpraw. Ale także te, że trzeba działać zgodnie ze sztuką, a staranność w wykonywaniu zawodu obowiązuje zawsze.

Marta Jakubiak
Lidia Sulikowska