19 marca 2024

Dyskusja w sprawie eutanazji

Odnośnie zagadnienia eutanazji, poczuwam się do wyciągnięcia wniosków z dyskusji na łamach „Gazety Lekarskiej”, którą zapoczątkowałem listem („GL” 3/2019). Dyskusja zaowocowała istotnymi, ciekawymi głosami.

Foto: pixabay.com

W „GL” 5/2019 znajdziemy wypowiedzi lekarzy młodego pokolenia.

Doktor Maria Klajn („Mam za sobą doświadczenie umierania”) jest przeciwna „wydawaniu wyroku śmierci, choćby chciano przypisać jej miano »dobrej«”.

Natomiast doktor Maciej Klimasiński chce zapewniać „opiekę końca życia” (to określenie jest, moim zdaniem, synonimem eutanazji, czyli dobrej śmierci) – gorąco popieram takie podejście.

W „GL” 6 /2019 ( „Piekło umierania”) nestorka, 94-letnia pani doktor Wanda Radlińska, dysponująca długim doświadczeniem życiowym, apeluje do polskich lekarzy o zapewnianie umierającym ortotanazji, a nawet eutanazji, o nieprzedłużanie cierpień uporczywą terapią. I w końcu w „GL” 9/2019 czytamy wnikliwe i wieloaspektowe podsumowanie doktora Krzysztofa Madeja pt. „Materia jest trudna, a pomieszanie wielkie”.

Moje wnioski są następujące:

1. Nie ma szans na przywrócenie w Polsce pojęciu „eutanazja” jego pierwotnego, pochodzącego ze starożytności znaczenia: „dobra śmierć”. Wbrew dosłownemu tłumaczeniu przyjęło się (za sprawą doświadczeń historycznych XX w.) powszechnie uważać „eutanazję” za „uśmiercanie”.

2. W takim razie określenie „opieka końca życia” warte jest rozpowszechniania i, co ważniejsze, praktykowania.

3. Nie ma co liczyć na polski parlament, aby w jakimś bliskim czasie uregulował te kwestie ustawowo. Obecny stan prawny wyjaśnia mec. Sławomir Molenda na łamach „Pulsu Medycyny” (10/2019, „Czas na testament życia”).

4. A jaka jest realność? Gazeta „Dziennik Polski” (28.06/2019): „Polski pacjent cierpi bardziej niż inni. Polacy zażywają trzy razy mniej silnych leków przeciwbólowych niż wynosi średnia unijna i aż dziesięć razy mniej niż Niemcy, a wielu chorych i umierających nie może liczyć na uśmierzenie straszliwego bólu. Takie porażające wnioski płyną z opublikowanego niedawno raportu Europejskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej”.

Gazeta podaje, że wnioski te są zgodne z raportem NIK, zgadza się też z nimi Polskie Towarzystwo Badania Bólu. Przyczyny: brak wiedzy lekarzy, uprzedzenia do środków przeciwbólowych, przepracowanie lekarzy i ich brak czasu na szkolenia oraz „doglądnięcie chorego”.

Realność jest taka, że będąc pacjentem na sali intensywnego nadzoru oddziału wewnętrznego, byłem jednocześnie obserwatorem kilkugodzinnego umierania 74-letniej kobiety, przywiezionej do szpitala przez pomoc doraźną. Gdy doszło do agonii, córkę pacjentki wyproszono na korytarz, a umierającą zajął się zespół anestezjologiczny i wykonywał obowiązujące (zapewne) procedury: intubacja, rurki, kable, aparatura, zabiegi… („piekło umierania”). Zszokowana i rozgoryczona córka żałowała, że wzywała pogotowie ratunkowe.

Realność jest taka, że gdy doszło do końcowego stadium raka u mojego kolegi (miał 60 lat), stał się podopiecznym hospicjum domowego: raz dziennie błyskawiczna wizyta lekarza z iniekcją środka przeciwbólowego. Żona nie była w stanie uporać się z całą „resztą”, ostatnie dwa tygodnie życia umierający spędził na oddziale wewnętrznym.

O realności mówił śp. ksiądz Jan Kaczkowski (YouTube: „talk-show 20m2 Łukasza Jan Kaczkowski”): – Czy przerwie ksiądz kiedyś leczenie? – Jeżeli ono przejdzie w uporczywość terapeutyczną lub w terapię daremną, to tak. (…) Jeżeli moje leczenie będzie zajmowało miesiąc życia, a przyniesie efekt dwóch miesięcy w obniżonym standardzie, to i ja, i każdy chory ma prawo powiedzieć „nie”.

O realności naprawdę nadzwyczaj humanitarnej (współczucie, empatia, usuwanie cierpienia) dyskutowano na antenie Radia Kraków 2 listopada 2019 r. Audycja była poświęcona eutanazji… zwierzęcej, stosowanej w medycynie weterynaryjnej. Mówiono m.in. o możliwości korzystania z kannabinoidów jako bardzo skutecznych środków przeciwbólowych. Bardzo, bardzo przepraszam, ale „medycyna ludzi” powinna zazdrościć weterynarii uregulowań tych zagadnień.

Leon Ferfecki, lekarz specjalista psychiatra

(list do redakcji)