19 kwietnia 2024

Odontologia sądowa. Powiedz mi, kim jesteś

41 lat temu jeden z najsłynniejszych seryjnych amerykańskich morderców został skazany na śmierć za zabicie dwóch studentek. Teda Bundy’ego pogrążył ślad po ugryzieniu, który zostawił na pośladku jednej ze swoich ofiar – pisze Lidia Sulikowska.

Modele gipsowe uzębienia wykorzystywane są w pracy odontologów

W czesnym rankiem 15 stycznia 1978 r. Theodore Robert Bundy włamał się do akademika Uniwersytetu Stanowego Florydy w Tallahassee, USA. Tam zamordował 21-letnią Margaret Bowman i 20-letnią Lisę Levy, a także zaatakował i poważnie zranił dwie inne dziewczyny: Karen Chandler i Kathry Kleiner (obydwie przeżyły).

Dowód zbrodni

Śledczy na lewym pośladku Lisy Levy znaleźli ślad ugryzienia. Zabezpieczono go, a następnie zbadano, czy pasuje do uzębienia Teda Bundy’ego. Mężczyzna był już w tym czasie podejrzewany o ataki na inne kobiety (gwałty, morderstwa, akty nekrofilii). Dr Richard Souviron, stomatolog i odontolog sądowy, nie miał wątpliwości. Uzębienie Teda pasowało do śladu pozostawionego na pośladku Lisy. Jego opinię potwierdził także inny biegły. Ekspertyza okazała się jednym z kluczowych dowodów w sprawie i przesądziła o skazaniu Bundy’ego na karę śmierci.

Dzięki identyfikacji na podstawie analizy śladów ugryzień, jakie sprawcy pozostawili na miejscu przestępstwa (np. na ciele ofiary albo produktach spożywczych), wielokrotnie udawało się doprowadzać winnych przed sąd. Niestety, zdarzało się także, że na podstawie takiego dowodu skazywano również niewinnych. Willie Jackson, Calvin Washington, James O’Donnell i Robert Lee Stinson – to tylko niektóre przykłady straszliwych pomyłek. Jak to możliwe? Ustalenie, czy ślad faktycznie pozostawił podejrzany, jest zadaniem bardzo trudnym, a niestety analizy nie zawsze są wykonywane przez doświadczonych ekspertów.

– Dlatego zgodnie z najnowszymi światowymi wytycznymi, opracowanymi przez American Board of Forensic Odontology, przy analizie śladów ugryzień ujawnionych na ciele ofiary nie stosuje się kategorii identyfikacji pozytywnej, czyli w 100 proc. potwierdzającej, kto go pozostawił. Można wydać konkluzję identyfikacyjną możliwą, niewystarczających dowodów albo wykluczenia. Akurat w przypadku Teda Bundy’ego wszystko wykonano prawidłowo, ale w wielu innych sprawach tak nie było. To bardzo zaszkodziło tej metodzie, która jeśli jest prawidłowo przeprowadzona, może być wiarygodnym dowodem – tłumaczy Katarzyna Wochna, odontolog sądowy z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej UM w Łodzi, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Odontologii Sądowej i członkini Forensic Odontology Sub-Working Group on DVI w Interpolu.

Dzieci i policjanci

Ślad po ugryzieniu trzeba odpowiednio zabezpieczyć i sfotografować. Zdjęcia muszą być ostre, z zastosowaniem odpowiedniego oświetlenia, bez zniekształceń i wykonane pod odpowiednim kątem, koniecznie z zastosowaniem wzorca skalowego. Można także wykonać skany 3D, w kolorze. Potem jest czas na wykonanie szczegółowych analiz śladów, określenia ich cech, oceny, w jakim mechanizmie powstały, a także badań podejrzanego i zebranie materiału porównawczego w postaci dokumentacji fotograficznej, modeli gipsowych szczęki i żuchwy lub skanów 3D wewnątrzustnych.

Na koniec pozostaje wykonać analizę porównawczą. To trudne, przede wszystkim dlatego, że jakość śladów ugryzień na ciele jest nienajlepsza. Często do pogryzień dochodzi podczas przemocy na tle seksualnym. W czasie kąsania sprawca i ofiara są dynamiczni, czasem dochodzi do kilkukrotnego kąsania, pod różnym kątem, w różnym mechanizmie. Obrażenia kąsane mają bardzo różnorodny obraz. Obserwuje się wybroczyny i podbiegnięcia krwawe, przerwanie ciągłości powłok skórnych, otarcia, zadrapania, sińce. Skóra ludzka jest elastyczna, ulega odkształceniom pod wpływem uścisku, niektóre części ciała ludzkiego są ponadto bardziej podatne na odkształcenia w wyniku zmiany pozycji ciała.

Ślad ugryzienia zabezpieczony w żółtym serze

– Dlatego podczas analizy trzeba stosować wiele metod badawczych, aby móc wyselekcjonować jak najwięcej cech indywidualnych, które powiążą ślad ze sprawcą. Tu ważna jest też współpraca odontologa z medykiem sądowym i z antropologiem sądowym – podkreśla Dorota Lorkiewicz-Muszyńska, antropolog sądowy z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej UM w Poznaniu. To właśnie dzięki ekspertyzom poznańskiego ośrodka uniewinniono Tomasza Komendę, człowieka, który około 20 lat temu został skazany m.in. na podstawie badań śladów ugryzień pozostawionych na ciele ofiary.

– Analizy odontologiczne, które wykonaliśmy po latach, wykluczyły możliwość, by to on dokonał obrażeń ciała ofiary w procesie kąsania – mówi Dorota Lorkiewicz-Muszyńska. Czy organy ścigania często proszą o analizę śladów ugryzień? – Zdarzają się takie prośby do naszego zakładu, ale zdecydowanie częściej dotyczą obrażeń kąsanych na ciele osób żywych, które zostały zaatakowane, m.in. z powodu fizycznej przemocy domowej, czy w innych okolicznościach. Na przykład dziecko pokąsane przez konkubenta matki, który nie przyznaje się mimo zeznań świadków. Albo policjanci, którzy są kąsani przez agresywnych zatrzymanych. Analizujemy przypadki z całej Polski – wyjaśnia Dorota Lorkiewicz-Muszyńska.

Już nie nomen nescio

Zęby to bardzo trwały materiał, nie ulega zniszczeniu nawet w temperaturze do około 1000 st. C, dlatego bardzo często wiedzę z zakresu odontologii sądowej wykorzystuje się także do ustalania tożsamości zwłok/szczątków ofiar o nieustalonej tożsamości (NN, nomen nescio), gdy dochodzi do masywnych zniszczeń ciała, np. w wyniku eksplozji czy pożaru. 4 maja 1897 r. w Paryżu, podczas odbywającego się tego dnia Jarmarku Dobroczynności, doszło do tragicznego w skutkach pożaru. Zginęło 126 osób. Ciała 30 ofiar były bardzo zniszczone. W ich identyfikacji pomogła analiza na podstawie uzębienia.

Zadania podjął się Oscar Amoedo, uważany za prekursora odontologii medyczno-sądowej. Obecnie na świecie jest to powszechnie wykorzystywana metoda identyfikacyjna. Na przykład przy ustalaniu tożsamości szczątków wykopanych z grobów masowych, ofiar katastrof lotniczych, klęsk żywiołowych czy zamachów terrorystycznych. Była pomocna m.in. przy ustalaniu tożsamości pasażerów samolotu PLL LOT „Mikołaj Kopernik”, który 14 marca 1980 r. rozbił się w Warszawie, a także ofiar zamachów na World Trade Center w Nowym Jorku w 2001 r., czy ataku terrorystycznego na hotele w Dżakarcie w 2009 r.

Także na co dzień śledczy w wielu krajach na świecie korzystają z identyfikacji odnalezionych zwłok na podstawie analizy porównawczej uzębienia. Dzieje się tak m.in. w przypadku ofiar morderstw, wypadków komunikacyjnych, wybuchów gazu i pożarów. W przypadku tej metody, inaczej niż przy śladach ugryzień, można ze stuprocentową pewnością ustalić tożsamość osoby zmarłej. Na świecie nie ma dwóch osób o takim samym uzębieniu. Co więcej, wrodzone lub nabyte deformacje zębów, braki zębowe, zmiany zachodzące wraz z wiekiem lub pourazowe, a także przebyte leczenie stomatologiczne dają zębom niepowtarzalny charakter.

Analiza porównawcza

Jak identyfikowanie na podstawie uzębienia wygląda w praktyce? – Kiedy mamy do czynienia ze zwłokami/szczątkami osoby o nieustalonej tożsamości, medycy sądowi z naszego zakładu przeprowadzają sądowo-lekarską sekcję zwłok, a ja zajmuję się pośmiertnym badaniem odontologicznym. Następnie trzeba zdobyć dokumentację stomatologiczną osoby NN, zgromadzoną za jej życia – taką jak karty leczenia stomatologicznego, zdjęcia RTG, modele gipsowe łuków zębowych czy fotografie uzębienia. Wszystko, co uda się zebrać, trzeba porównać z dokumentacją pośmiertną – opowiada odontolog sądowy Katarzyna Wochna.

Oczywiście, by w ogóle można było wykonać taką analizę porównawczą, trzeba mieć podejrzenie tożsamości ofiary. Olbrzymia w tym rola prowadzących sprawę – policji lub prokuratora. – Gdy śledczy mają typowane nazwisko ofiary, nawiązuję kontakt z jej rodziną, aby uzyskać informacje, gdzie ta osoba leczyła się stomatologicznie – dodaje moja rozmówczyni. To nie powinno być zadanie policji?

Badane uzębienie może nawet odpowiedzieć na pytanie, w którym kraju ofiara odbywała leczenie stomatologiczne. Foto: Katarzyna Wochna

– Powinno i jest to jej zadanie, jednak najczęściej biorę ten obowiązek na siebie albo też dzielimy się pracą. Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że śledczy nie za bardzo jeszcze wiedzą, jak przeprowadzić z rodziną rozmowę na ten temat. A trzeba wypytać o wiele rzeczy, np. o to, czy ofiara leczyła się ortodontycznie, czy doznała w przeszłości urazów uzębienia, twarzoczaszki etc. Na szczęście zazwyczaj rodzina jest zorientowana co do szczegółów dotyczących leczenia stomatologicznego osoby bliskiej. Gdy zbiorę już pakiet informacji, kontaktuję się z gabinetem stomatologicznym, by poinformować o konieczności zabezpieczenia dokumentacji stomatologicznej i ustalić jej zakres, oczywiście w porozumieniu z prokuratorem prowadzącym sprawę – słyszę od Katarzyny Wochny.

Jak wygląda współpraca z lekarzami dentystami? – Jest naprawdę dobrze. I to nie tylko w Łodzi, bo nasz zakład na podstawie uzębienia identyfikuje ofiary z całego województwa, a nawet innych regionów kraju. Chciałabym jednak podkreślić, że bardzo ważne jest dokładne i rzetelne prowadzenie dokumentacji stomatologicznej pacjenta, bo to z tymi danymi porównuję uzębienie denata – tłumaczy.

Identyfikowanie bez typowania

Zdarza się, że nie udaje się dotrzeć do dokumentacji medycznej. Albo w ogóle śledczy nie są w stanie – na daną chwilę – wytypować, kim może być ofiara. Wówczas pozostaje profilowanie stomatologiczne, które można wykorzystać do zawężenia pola poszukiwań. Badanie uzębienia pozwala oszacować wiek w momencie śmierci ofiary, ustalić, jakie były jej nawyki żywieniowe i higieniczne, nałogi, na co chorowała, a nawet, jaki zawód mogła wykonywać.

Na przykład u kiperów wina występuje erozja szkliwa na konkretnych powierzchniach zębowych. Szewcy i krawcy przecinają nici zębami lub przytrzymują szpilki pomiędzy nimi, przez co „dorabiają się” tzw. szczerby krawieckiej. Górnicy mogą mieć zęby przebarwione pyłem węglowym. Cukiernikowi demineralizuje się szkliwo, a piekarzom na powierzchniach zębów przednich osadza się drobnocząsteczkowy pył. Badane uzębienie może nawet odpowiedzieć na pytanie, w którym kraju ofiara odbywała leczenie stomatologiczne.

– Na przykład w pewnym rejonie Indii u majętnych kobiet wykonuje się charakterystyczny „tatuaż” nazębny. W Norwegii zatapia się w akrylowej płycie protezy ruchomej mikrochipy z danymi identyfikacyjnymi jej posiadacza. W innych krajach stosuje się w tym celu metalowe płytki z numerem identyfikacyjnym. W wielu stanach USA robi się laserowy grawerunek numerów identyfikacyjnych przy wykonywaniu uzupełnień protetycznych stałych, np. mostów czy koron. W Polsce takie rozwiązania nie funkcjonują – opowiada Katarzyna Wochna.

Tu jak zwykle

Odontolodzy sądowi cały czas udoskonalają standardy wykonywania ekspertyz kryminalistycznych na podstawie uzębienia czy śladów ugryzień. Amerykańska Rada Odontologii Sądowej (American Board of Forensic Odontology) wydaje certyfikacje dla osób chcących zajmować się odontologią sądową w USA. W Kanadzie działa słynne na cały świat kryminalistyczne laboratorium stomatologii sądowej (Bureau of Legal Dentistry). We Francji, w Wielkiej Brytanii, Australii czy USA jest wymagane przejście odpowiedniej ścieżki edukacyjnej, by zajmować się odontologią sądową. – W wielu krajach na świecie jest możliwość kształcenia podyplomowego lekarzy dentystów w zakresie odontologii sądowej, może nie jako specjalizacji, ale podspecjalizacji – potwierdza Dorota Lorkiewicz-Muszyńska. Inaczej niż w Polsce.

– W naszym kraju nie ma kształcenia dedykowanego odontologii sądowej. Nie ma wymagań, aby ekspertyzy z tego zakresu wykonywali stomatolodzy po odpowiednich kursach odontologicznych. Nie ma polskich wytycznych. Wszystkie, na których ja bazuję, pochodzą albo z Europy, albo z USA. Sama zdobywałam doświadczenie za granicą. Współpracuję też z Interpolem, mam możliwość konsultowania spraw z kolegami z zagranicy. Co prawda na uniwersytetach medycznych m.in. w Łodzi i Poznaniu prowadzone są zajęcia z odontologii sądowej dla studentów stomatologii, ale niestety, po ukończeniu nauki nie mają gdzie w naszym kraju pogłębiać tej wiedzy – mówi Katarzyna Wochna. Jak wygląda współpraca odontologów z medykami sądowymi?

– U nas, w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu, zawsze, gdy mamy do czynienia z badaniami z zakresu odontologii, zwracamy się w tej sprawie z prośbą o analizę do specjalistów. To ważne, aby stomatolodzy, którzy chcą się odontologią sądową zajmować, byli po odpowiednich kursach. Niestety w Polsce niewiele ośrodków ma w swoim zespole lekarzy dentystów po odpowiednich szkoleniach z zakresu odontologii sądowej. Prostsze kwestie, jak oszacowanie wieku na podstawie stanu uzębienia, jest w stanie wykonać lekarz dentysta, ale bardzo specjalistyczne ekspertyzy wymagają już wiedzy odontologa sądowego. Obecnie badamy szczątki ekshumowane na terenie byłego obozu NKWD w poznańskim parku Heweliusza. Ściśle współpracujemy przy tej sprawie z odontologiem sądowym Mariuszem Glapińskim, stomatologiem, który na co dzień prowadzi własną praktykę lekarską, ale wspólnie przeszliśmy zagraniczne kursy z zakresu odontologii sądowej i współpracujemy już od kilkunastu lat – tłumaczy Dorota Lorkiewicz-Muszyńska.

– Zawsze, kiedy w naszym ośrodku badane są zwłoki lub szczątki o nieznanej tożsamości, doktor Mariusz Glapiński współpracuje z nami i dokonuje oceny stanu uzębienia, opracowuje pośmiertną kartę badania odontologicznego. W przypadku uzyskania zażyciowej dokumentacji stomatologicznej, prowadzimy badania identyfikacyjne – dodaje antropolog sądowy z Poznania. Katarzyna Wochna jest zdania, że w polskim środowisku medyczno-sądowym przydałoby się więcej stomatologów zajmujących się odontologią. – Jestem związana z łódzkim zakładem niemal 10 lat i czuję się częścią zespołu. Nasi medycy sądowi są świadomi roli odontologii sądowej. Jednak z tego, co wiem, jestem jedynym odontologiem sądowym w Polsce, zatrudnionym w zakładzie medycyny sądowej – opowiada.

Inaczej niż w rozwiniętych krajach na świecie, gdzie odontologia sądowa ma ugruntowaną pozycję i jest faktycznie doceniana. Dzieje się tak m.in. także dlatego, że polscy śledczy rzadko proszą o tego typu identyfikację. – W trakcie sądowo-lekarskiej sekcji zwłok lub szczątków NN standardowo zabezpieczany jest materiał genetyczny i pobierane są odciski palców. Identyfikacja na podstawie uzębienia czy śladów ugryzień to nadal rzadkość. Prowadzę szkolenia dla policji i prokuratorów, ale to proces. Potrzeba przede wszystkim zmiany na szczeblu centralnym – opowiada Wochna. I podkreśla, że ekspertyzy odontologiczne to nie jest ostatnia deska ratunku, jeśli chodzi o identyfikację.

– Mamy trzy pierwotne metody identyfikacyjne: genetyczną, daktyloskopijną i odontologiczną. Żadna z nich nie jest ani lepsza, ani gorsza. Trzeba po prostu decydować się na tę, która najbardziej pasuje do danego przypadku. Błędne jest przekonanie, że dopiero gdy nie można zastosować pozostałych metod, to wtedy korzysta się z pomocy odontologii. Za granicą, np. we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy we Włoszech to jedna z pierwszych metod identyfikacyjnych, po którą sięgają śledczy. Jest tańsza i szybsza (o ile już dysponuje się danymi zażyciowymi) od identyfikacji na podstawie DNA – podsumowuje Katarzyna Wochna. Może i u nas kiedyś zostanie doceniona.

Lidia Sulikowska