28 marca 2024

Początek końca pandemii brzmi jak oksymoron

W kontekście informacji podawanych przez resort zdrowia o początku końcu pandemii, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN prof. Michał Witt przekonuje, że należy być ostrożnym z tego typu deklaracjami i przywołuje liczby, które na razie nie wskazują na jej odwrót w naszym kraju.

Prof. Michał Witt. Foto. mat. prasowe

Komentuje prof. Michał Witt, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu:

– Nie rozumiem decyzji, których jesteśmy świadkami. Początek końca pandemii brzmi dla mnie niemal jak oksymoron. Tylko statystyka, a nie urzędnicza decyzja, może udokumentować jej rzeczywisty koniec. Jedynie zawodowa wróżka mogłaby określić, kiedy dokładnie to nastąpi – nie wiem, może Ministerstwo Zdrowia zatrudnia taką osobę.

A statystyki wcale optymistyczne nie są, nie widać istotnego obniżenia wskaźnika zapadalności, który ciągle jest na poziomie ponad 40 tys. dziennie. Hospitalizowanych jest 20 tys. osób, na respiratorach 1200, ciągle doświadczamy 260 zgonów dziennie. Jeśli ktoś uważa, że to niewiele, to namawiam żeby przeprowadził 260 rozmów z rodzinami doświadczającymi w ten sposób bolesnej straty…

Jeśli chcemy być trendy i iść śladem innych krajów, które znoszą restrykcje, to musimy wziąć pod uwagę, że jest w nich znacznie wyższy odsetek osób zaszczepionych, a ich systemy zdrowotne są bez porównania sprawniejsze od naszego. To ostatnie stwierdzam z prawdziwą obawą, bo sam, tak jak inni w moim wieku, mogę w każdej chwili zachorować na jedną z wielu chorób nękających naszą populację.

Zapowiadane zniesienie obowiązku noszenia maseczek jest kuriozalne – ja osobiście w zamkniętych przestrzeniach publicznych maski FFP2 prędko nie zdejmę, chyba nikt mi tego przecież nie nakaże. Są kraje gdzie od dawna kanonem kulturowym jest noszenie maseczki przy każdej infekcji dróg oddechowych. To działa!

Stosunkowo najmniej kontrowersyjne jest dla mnie skrócenie izolacji i ograniczenie kwarantanny, która i tak, podobnie jak maseczki, jest przestrzegana i egzekwowana z mizernym skutkiem, czyli odwieszamy coś, co i tak nie funkcjonuje. Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy przechorowujący infekcję omikronem, a nie poddani izolacji, roznoszą go w populacji na potęgę. Prędzej niż później trafi na osobę nie zaszczepioną i możemy spodziewać się ciężkiego przebiegu choroby, zupełnie nie potwierdzającego fałszywie uspokajającej opinii o niewinnym przebiegu zakażenia omikronowego.

Nawet jeśli faktycznie przebiega lekko, to ciągle jest to COVID-19, a to zupełnie nie są żarty. O odległych powikłaniach u tych osób przekonamy się dopiero za jakiś czas. Do tej pory opisano ponad 200 różnych objawów tzw. długiego covidu. I lista ciągle się wydłuża. Takie igranie z poważną chorobą, to jak szarpanie tygrysa za wąsy. Czy taka gra nie jest przypadkiem zbyt kosztowna?