20 kwietnia 2024

Wojciech Szaraniec: Zanim doszło do protestu, było mamienie obietnicami

Z Wojciechem Szarańcem, przewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL, lekarzem rezydentem okulistyki, jednym z liderów protestu medyków, który 11 września rozpoczął się pod kancelarią premiera, rozmawia Mariusz Tomczak.

Wojciech Szaraniec. Foto: Lidia Sulikowska/Gazeta Lekarska

Jest pan jednym z organizatorów Białego Miasteczka 2.0. Jak narodził się pomysł na taką formę protestu?

Wzorowaliśmy się na białym miasteczku z 2007 r., które również powstało przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zanim doszło do protestu, który rozpoczął się 11 września, przez kilka miesięcy byliśmy mamieni obietnicami przez ministra zdrowia, że po trzeciej fali pandemii dojdzie do poważnych zmian w publicznej ochronie zdrowia. Na samych zapewnieniach i obietnicach się kończyło.

Postanowiliśmy zorganizować protest przed czwartą falą, bo nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu pacjenci długie godziny spędzają w szpitalnych oddziałach ratunkowych, nie mogą się doczekać na ważne badania diagnostyczne i umierają w kolejkach pozostawieni bez niczyjej pomocy.

Jak bardzo to, co obserwowaliśmy w trakcie pandemii, doprowadziło do wyjścia medyków na ulice?

Pandemia pokazała czarno na białym, że system ochrony zdrowia nie działa w newralgicznych momentach, ale nie tylko ona sprawiła, że postanowiliśmy wyjść na ulice. Niestety po proteście, do którego doszło na przełomie 2017 i 2018 r., zostaliśmy oszukani.

Ówczesny minister Łukasz Szumowski zapewniał, że zniknie obowiązek wypisywania poziomu refundacji na receptach, tak by lekarz skupił się na pomocy pacjentom, a nie szukaniu informacji o stopniu odpłatności za leki. Zbędna biurokracja, zresztą nie tylko w tym aspekcie, zabiera czas, jaki można poświecić chorym.

Przede wszystkim miało dojść do znacznego wzrostu nakładów na ochronę zdrowia w relacji do PKB. Dzisiaj rządzący pokazują na konferencjach prasowych piękne tabele, że 7 proc. PKB osiągniemy w 2027 r., choć średnia europejska już teraz jest znacznie wyższa. Nie godzimy się na to.

Który z postulatów komitetu protestacyjno-strajkowego jest panu najbliższy?

Wszystkie postulaty Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia są ważne. Osobiście najbardziej zależy mi na tym, by lekarz mógł skupić się na pomocy pacjentowi, a także miał czas na rozmowę z nim i wykonanie dokładnego badania.

Kluczowe jest stworzenie takich warunków pracy i płacy, by do publicznych placówek wrócili medycy, którzy obecnie przenieśli się do sektora prywatnego. Chciałbym również ograniczenia tzw. papierologii, która irytuje zarówno lekarza, jak i pacjenta.

Łatwym i stosunkowo tanim sposobem na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia jest również zatrudnienie asystentów medycznych, np. spośród studentów medycyny, którzy odciążyliby lekarzy, a przy okazji mogliby sobie dorobić.

Dlaczego tak ważny jest publiczny system ochrony zdrowia?

Brak sprawnego publicznego systemu ochrony zdrowia uderza w najbiedniejszych Polaków, którzy nie mają pieniędzy na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia w prywatnej firmie. Często słyszę od pacjentów, że nie mogą nawet wykupić wszystkich leków.

Jeśli sytuacja w placówkach publicznych wygląda tak, jak wygląda, to rośnie umieralność, bo pacjenci są niezaopiekowani. Kilka miesięcy temu słyszeliśmy o 70 tys. nadmiarowych zgonów w czasie pandemii, które nie były związane z COVID-19. Nie udzielono na czas pomocy ludziom z udarem czy zawałem serca, na szybką pomoc nie mogli też liczyć pacjenci onkologiczni.

Obecnie NFZ płaci 9 zł za konsultację onkologiczną i pulmonologiczną – to ma być przeznaczone dla lekarza, pielęgniarki, personelu pomocniczego czy opłacenie mediów. Niedofinansowanie systemu zbiera śmiertelne żniwo wśród pacjentów, wpędza szpitale w spiralę zadłużenia, zamykane są kolejne oddziały, a lekarze przenoszą się do prywatnych placówek, gdzie można pracować w innych warunkach.

„Gazeta Lekarska” od samego początku śledzi protest pracowników ochrony zdrowia, który rozpoczął się 11 września. Więcej o jego przebiegu i postulatach medyków oraz kilkaset zdjęć z sobotniej manifestacji i białego miasteczka przy kancelarii premiera, można znaleźć TUTAJ.