27 czerwca 2025

Agnieszka Gorgoń-Komor: czas odchudzić system, nie pacjenta

Otyłość to nie wybór, to choroba, której nie widać w systemie ochrony zdrowia. Brakuje infrastruktury, refundacji i edukacji medycznej. Jeśli nic nie zmienimy, będziemy mieli falę powikłań, wykluczeń i zgonów – ostrzega dr n. med. Agnieszka Gorgoń-Komor, kardiolog i wiceprzewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia, w rozmowie w Sylwią Wamej.

Fot. Kancelaria Senatu

Jako senator i kardiolog jest Pani zaangażowana w działania dotyczące otyłości. Skąd to zaangażowanie?

Zajęłam się zgłębianiem tej tematyki głównie jako lekarz i przy okazji polityk. Wielu pacjentów zmagających się z chorobą otyłościową miało poczucie, że medycy ich nie rozumieją. Dostrzegłam, jak bardzo brakuje wiedzy i edukacji w tym zakresie – zarówno wśród lekarzy, jak i pacjentów.

Otyłość była przez lata przezroczysta, nie zauważaliśmy jej jako realnego zagrożenia. Pacjenci słyszeli: „najpierw się odchudź, potem wróć na zabieg ortopedyczny”. W efekcie do operacji często nie dochodziło, a rokowania pacjenta się pogarszały. Choroba otyłościowa to schorzenie metaboliczne, które powoduje ponad 200 innych jednostek chorobowych. Wydajemy ogromne środki na leczenie jej powikłań, zamiast działać u źródła.

W maju 2024 r. w Senacie zaprezentowano wystawę „Nie oceniaj mnie! To nie moja wina! #ChorujęNaOtyłość”. Czy wpłynęła na sposób postrzegania choroby przez lekarzy i polityków?

Wystawa powstała we współpracy z Fundacją na rzecz Leczenia Otyłości. Przedstawialiśmy historie pacjentów i wysłuchiwaliśmy ich doświadczeń. W gabinecie często brakuje czasu na taką rozmowę. Ta inicjatywa pokazała, jak niska jest nasza świadomość otyłości. Zwróciłam się do Naczelnej Izby Lekarskiej z postulatem, by to właśnie środowisko medyczne zdobywało wiedzę i uczyło się, czym naprawdę jest ta choroba.

Otyłość to nie tylko nadmiar kilogramów, ale także zaburzenia psychiczne, problemy z regulacją ośrodka sytości. Tkanka tłuszczowa to tkanka zapalna. Osobie ważącej 120 kg nie można po prostu powiedzieć: „idź na siłownię” – ona często nie da rady przejść nawet kilku kroków. Potrzebujemy kompleksowej edukacji, zmiany nawyków żywieniowych i skutecznej profilaktyki już od najmłodszych lat. Mamy 9 mln chorych, a leczy się tylko 1 proc. – to zatrważające dane.

Jakie działania podejmuje senacka Komisja Zdrowia na rzecz pacjentów z chorobą otyłościową?

Wspólnie z organizacjami pacjenckimi i Fundacją na rzecz Leczenia Otyłości powołaliśmy zespół przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego. Składa się on z trzech podzespołów: ds. zmian systemowych, którego jestem przewodniczącą, ds. leczenia, kierowanego przez prof. Lucynę Ostrowską, która ma stały kontakt z pacjentami, oraz ds. profilaktyki i prewencji.

Leczenie to część profilaktyki wtórnej. Jeśli nie podejmiemy tych działań, będziemy mieli do czynienia z rosnącą liczbą przedwczesnych zgonów, alienacją społeczną i rosnącą absencją zawodową. Z danych ZUS wynika, że tylko w pierwszym kwartale 2024 r. wystawiono 4586 zwolnień lekarskich z kodem E66 (otyłość), co przełożyło się na ponad 75 tys. dni absencji. Wierzę, że leki na otyłość stanieją i będą refundowane. To jeden z naszych celów.

Co dalej z programem KOS-BAR?

KOS-BAR to program kompleksowej opieki nad pacjentami z otyłością olbrzymią, kwalifikowanymi do leczenia chirurgicznego. Pilotaż został zakończony – teraz analizujemy dane i walczymy o wpisanie operacji bariatrycznych do koszyka świadczeń gwarantowanych. Chcemy, by były dostępne dla pacjentów, bo znacząco poprawiają rokowania, a osobom z otyłością olbrzymią jest po prostu łatwiej. Współpracujemy również z Komisją SANT ds. Zdrowia przy Parlamencie Europejskim. Moim celem jest zdjęcie z otyłości etykiety wstydu i uczynienie z niej choroby, którą traktujemy poważnie – jak każdą inną.

Jakie największe wyzwania widzi Pani dziś w leczeniu otyłości w Polsce?

Brakuje infrastruktury. Nie mamy karetek bariatrycznych – pacjentów z pomocą transportuje ochotnicza straż pożarna. Brakuje łóżek dla osób ważących powyżej 140 kg, brakuje odpowiednio wyposażonych bloków operacyjnych. To poważne braki, które nie przystają do skali problemu. Musimy zacząć mówić o tym głośno i działać – systemowo i z empatią.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 6/2025