Alkohol szkodzi zawsze
Nie istnieje bezpieczna dawka. Nawet w najmniejszej ilości alkohol jest substancją toksyczną i uzależniającą. Tymczasem kultura picia, obecna na co dzień i w wyjątkowych sytuacjach, uczy tego również dzieci. Potrzebujemy systemowych zmian.

Przekonanie o tym, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu powinno być, szczególnie wśród lekarzy, kanonem. A nie mówienie, że „dwa drinki dziennie to może pan wypić”. Zwłaszcza że Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła w 2023 r. na łamach „Lancet Public Health”, że „żadna ilość alkoholu nie jest korzystna dla zdrowia”. Alkohol, niezależnie od ilości i rodzaju, jest substancją toksyczną, psychoaktywną i uzależniającą.
Wbrew powtarzanym opiniom nie istnieją „dopuszczalne” normy picia. Dwa drinki dziennie to nadal dawka szkodliwa, a nie profilaktyczna. Nawet czerwone wino do kolacji nie chroni zdrowia – każda porcja alkoholu niesie ryzyko, a regularne picie, nawet w małych ilościach, może prowadzić do uzależnienia i szkód zdrowotnych.
Coraz liczniejsze kraje, na przykład Wielka Brytania, jak też eksperci, a jest ich coraz więcej, wycofują się z podawania dopuszczalnej – w domyśle: bezpiecznej – dawki alkoholu. Jest szkodliwy dla organizmu w każdej dawce, a im jest ona wyższa, tym szkody są zwykle większe. I nie chodzi tylko o skutki zdrowotne.
Alkohol jest też szkodliwy społecznie, ekonomicznie i gospodarczo. Niszczy ludzi, rodziny i społeczności. Obniża produktywność, zwiększa przestępczość. Koszty społeczne i ekonomiczne nadużywania alkoholu w Polsce w 2021 r. oszacowano na 93,3 mld zł – to niemal połowa rocznych wydatków na opiekę zdrowotną.
Dużym problemem jest też obecność alkoholu w przestrzeni codziennej – także tej dziecięcej. Picie przy dzieciach utrwala przekaz: bez alkoholu nie da się bawić, świętować ani odpoczywać. Jeszcze większym błędem jest podawanie im napojów bezalkoholowych, stylizowanych na piwo czy szampana.
Badania przeprowadzone w Japonii i na Tajwanie potwierdzają, że dzieci, które sięgają po takie napoje, częściej interesują się później alkoholem. Nie należy także lekceważyć skutków metabolicznych – alkohol jest kaloryczny, utrudnia spalanie składników odżywczych, sprzyja tyciu i pogarsza jakość diety. To nieprawda, że umiarkowane picie wspiera zdrowy styl życia – to często tylko racjonalizacja nałogu.
Co może pomóc? Ograniczenie dostępności i podniesienie cen. Jak przekonuje „Alcohol Research & Health”, od kilku dziesięcioleci badania w wielu krajach pokazują, że im wyższa cena, tym mniejsza konsumpcja alkoholu zarówno w całej populacji, jak i w grupach o największym ryzyku zdrowotnym, czyli wśród osób silnie nadużywających trunków oraz nieletnich i młodych dorosłych.
Litwa jest dobrym przykładem – po 2018 r. wprowadzono tam wyższe ceny, ograniczenia sprzedaży (np. zakaz handlu alkoholem na stacjach benzynowych i plażach) i ograniczenie reklamy – również napojów „bezalkoholowych” dla dzieci. Czy w Polsce nie jest to możliwe? Pada argument, że u nas nic to nie da, bo natychmiast się zwiększy sprzedaż alkoholu nielegalnego po niższej cenie.
Konieczna jest też profilaktyka. Leczenie alkoholizmu to tylko część działań – równie ważne jest zapobieganie nadużywaniu alkoholu przez całe społeczeństwo, w tym przez dzieci i młodzież.
Zbigniew Wojtasiński
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2025