Andrzej Matyja: Cięgi nie za swoje winy
Lekarz jest dla pacjenta twarzą systemu ochrony zdrowia, a mimo to brak kadr stał się tematem dopiero czwartej konferencji w toczącej się od wielu miesięcy z inicjatywy ministra Łukasza Szumowskiego społecznej debacie „Wspólnie dla Zdrowia”. Może to przypadek, ale symboliczny.
Foto: Marta Jakubiak
Najpierw skupiono się na pacjencie i systemie ochrony zdrowia. Potem finansach i gospodarce. Trzecia odsłona poświęcona była własności, zarządzaniu i odpowiedzialności.
Dopiero czwarta w kolejności konferencja zajęła się problemem kadr. Zorganizowana w Lublinie dyskusja toczyła się wokół podstawowych pytań: jak wykształcić dobrych pracowników medycznych, skąd wziąć pieniądze na ich wypłaty i co zrobić, żeby nie wyjeżdżali?
Nasze środowisko już dwadzieścia lat temu ostrzegało przed kadrową zapaścią w medycynie, ale wtedy nie doceniono problemu. Wówczas finanse skupiały uwagę, co w czasach ogólnej mizerii było może i zrozumiałe, ale od polityków i decydentów trzeba wymagać więcej – myślenia długofalowego, strategicznego. Dobrze więc, że dziś pochylamy się nad tym tematem, choć szkoda, że tak późno. Nawet, jeśli dopracujemy się doskonałych rozwiązań, to i tak przyniosą one efekty co najmniej po dekadzie.
Ochrona zdrowia jest ofiarą myślenia i działania polityków pod dyktando kalendarza wyborczego, braku jasnej koncepcji i umiejętności prowadzenia dialogu z różnymi grupami od pacjentów po lekarzy. Nie można się więc dziwić frustracji wielu koleżanek i kolegów, którzy kolejne zadania nakładane na lekarzy interpretują jako przerzucanie na ich barki problemów wynikających z niedoborów finansowych, organizacyjnych, kadrowych, a w istocie z niekonsekwencji i częstych zmian autorstwa kolejnych ekip rządowych. Koniec końców, każdy z nas, lekarzy, zbiera cięgi za słabości systemu ochrony zdrowia.
Do społeczeństwa decydenci kierują – skądinąd słuszny – komunikat, że system ochrony zdrowia ma być skoncentrowany na pacjencie. Rosną więc oczekiwania niewspółmierne do możliwości. To prosta droga do konfliktów w relacjach z pacjentami czy wypalenia zawodowego po stronie medyków. Jeśli pacjent ma być w centrum uwagi, a więc ma się czuć zaopiekowany i bezpieczny, to i ci, którzy mają mu to zapewnić, powinni czuć się podobnie, czyli mieć oparcie w systemie. Fakt, że debata poświęcona kadrom w cyklu wydarzeń znalazła się na czwartym miejscu, mógł być odebrany wręcz symbolicznie.
Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko przypadek, a dokument podsumowujący efekty rocznej społecznej dyskusji poważnie i konstruktywnie odniesie się do różnych aspektów przyszłości kadry medycznej w Polsce. Jako samorząd lekarski widzimy system ochrony zdrowia w jego wszystkich wymiarach. Dlatego – m.in. podczas debaty w Lublinie, a wcześniej w Warszawie na konferencji „Priorytety w ochronie zdrowia” apelowałem, aby o kadrze rozmawiać w kontekście całego systemu zarówno w perspektywie krótko-, jak i długoterminowej, bo to rzutuje na pokolenia. Na to nakłada się cyfryzacja, która nieubłaganie wkracza do medycyny.
Musimy więc pracować nad rozwiązaniami, które sprawdzą się nie tylko teraz, ale i w nowej rzeczywistości. Nie możemy więc być jak generałowie, którzy przygotowują się na poprzednią wojnę. Uczestniczymy i uczestniczyć będziemy w dyskusjach o przyszłości, ale nie zadowolą nas ogólnie słuszne postulaty. Chcemy sięgać głębiej i przyglądać się proponowanym rozwiązaniom z perspektywy praktyków, mając na naszym radarze różne obszary systemu ochrony zdrowia. W większym niż dotychczas stopniu będziemy w to angażować nasze NIL-owskie media, w tym „Gazetę Lekarską”, co dostrzegalne jest już w obecnym wydaniu.
Andrzej Matyja, prezes NRL