Brazylia: samba i piranie
Najbardziej taneczne widowiska można zobaczyć w okresie karnawału w Rio de Janeiro. Ale ludzi tańczących na ulicach – i to jak! – nie brakuje przez cały rok. Nie tylko w stolicy, ale również w najpiękniejszym mieście kraju: Salvadorze de Bahia. Gdy nacieszymy wzrok i zmęczymy ruchem nogi, spróbujmy przetrwać w dżungli. Łatwo nie będzie – pisze Joanna Bon.
Fot. shutterstock.com
Rio de Janeiro – tego miasta nikomu nie trzeba przedstawiać. Jednym się kojarzy z karnawałem i sambą, innym z Jamesem Bondem. To tu, na Górze Cukru, rozegrała się jedna z bardziej pamiętnych scen „Moonrakera” – pojedynek w kolejce linowej między Bondem a Buźką, gigantem z tytanową szczęką.
Sama kolejka powstała w 1912 r. jako trzecia na świecie. Ciekawa jest też historia jej nazwy. Zamieszkujący te tereny mieszkańcy Tupi mówili na górę pau-nh-acugua, co w dokładnym tłumaczeniu oznacza szpiczastą górę.
Z kolei przybywający w XVI wieku do Rio de Janeiro Portugalczycy rozumieli te słowa jako Paõ de Açúcar, co oznacza bochen z cukru. Historycy twierdzą zaś, że Portugalczykom góra przypominała bryłę krystalizującego się cukru, co miało wpływ na jej nazwę. Tak czy inaczej, jest to ikona Rio de Janeiro i nieodłączny element krajobrazu tego miasta.
Taniec, tanie, taniec…
Karnawał w Rio to jedna z najsłynniejszych imprez na świecie. O występie w tym czasie marzą liczni tancerze ze szkół samby. Kolorowy spektakl jest oglądany z trybun specjalnej areny (ja, niestety, widziałam ją pustą). A może ona pomieścić do 80 tys. osób. Sambodrom porusza się ulicami Rio w czasie festiwalu i jest najbardziej widowiskowym elementem.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że karnawał w Rio nie zawsze tak wyglądał. Gdy do kraju przypłynęli Portugalczycy, uliczne zabawy były zupełnie inne. Ludzie oblewali się wodą, obrzucali błotem i jedzeniem, dochodziło do bójek. Dopiero w XIX w. zorganizowano pierwsze parady.
Co ciekawe, na początku tańczono walca. W połowie XIX w. parady zaczęły uświetniać platformy ciągnięte przez konie. Musiało minąć trochę czasu, by samba stała się częścią karnawałowego święta.
Pulsujące rytmy zaczęły wybrzmiewać po zniesieniu niewolnictwa (w 1888 r.) głównie w slumsach otaczających Rio, a dziś sambę tańczy się dosłownie wszędzie. I nie tylko w czasie karnawału. Przez cały rok można natknąć się na ludzi tańczących na ulicach w rytm pulsującej muzyki – i jest to niezapomniany widok. Odważni mogą próbować się przyłączyć!
Kolebka capoeiry
Salvador de Bahia – kto nie był, niech żałuje, kto był, wie, że to najpiękniejsze miasto Brazylii. Sławę zawdzięcza Michaelowi Jacksonowi. To on nagrał tu brazylijską wersję jednego ze swoich najsłynniejszych teledysków poświęconych rasizmowi (They Don’t Care About Us). Ale nie tylko jemu.
Do dziś swój koloryt miasto zawdzięcza portugalskim kolonizatorom i afrykańskim niewolnikom. Salvador był pierwszą stolicą Brazylii. To miejsce pełne zabytków. Mieszkańcy śmieją się, że w mieście jest tyle kościołów, że każdego dnia można iść do innego. Nie samą modlitwą żyją jednak Brazylijczycy.
Salvador jest kolebką capoeiry. To połączenie tańca i sztuki walki stworzone przez niewolników. Pozwalało nie tylko zapomnieć o trudach codziennej niewoli, ale też manifestować odrębność kulturową. Capoeira wywodzi się z rytualnych tańców plemion afrykańskich, łącząc w sobie ich rytmy i cechy kulturowe charakterystyczne dla Indian południowoamerykańskich.
Tak jak w Rio, tak i tu odbywa się karnawał. Rozpoczyna się sześć dni przez Środą Popielcową, trwa sześć dni i nocy i bierze w nim udział ponad 1,5 mln osób! Całe miasto wychodzi na ulicę i niezależnie od wieku poddaje się odgłosom bębnów i radosnym rytmom samby. I choć warto to zobaczyć, to nie tylko tańca potrzebuje turysta…
Złowisz, a potem zjesz
Gdy się wytańczymy i znudzimy oglądaniem zabytków, lećmy do Manaus. Jedna z lokalnych firm z pewnością zechce zabrać nas do dżungli. To my decydujemy, na jak długo. Co najmniej dwa noclegi pozwolą poczuć jej smak… A jest on niezapomniany.
Drewniany domek bez okiem, tylko z siatką. Łazienka z naturalnymi grzybami. Skromne łóżko z moskitierą. A że zwykle zażywamy malarone, to i sny mamy barwne, przynajmniej niektórzy.
Dźwięki, które usłyszymy w nocy, są niezapomniane. Wyobraźnia działa, więc każdy dopowie sobie coś innego. Pohukiwania, cykady (?), mruczenie, brzęczenie, nie da się tego opisać… Spać nie będziecie, ale trzeba to przeżyć. Choć raz w życiu. Zresztą nie tylko to.
Jeszcze ciekawsza będzie sama wyprawa do dżungli: gigantyczne mrówki, po ugryzieniu których czujemy się jak po postrzale (uwaga! atakują znienacka), liczne tarantule, dla głodnych pożywne robaki, huśtawka na lianach, a na koniec – łowienie piranii na wędkę z patyka. Ile złowisz, tyle zjesz – mówił przewodnik i nie żartował.
A że na piraniach mięsa nie ma, to nawet gdy złowisz dużo, będziesz głodny. Siła przyrody jest niesamowita i dopiero gdy jesteśmy w zderzeniu z nią – możemy się o tym przekonać. Doświadczenie dla każdego! Jak mówią cariocas, czyli rodowici mieszkańcy Rio de Janeiro: „Przetrwasz karnawał, przeżyjesz wszystko inne”.
Joanna Bon