23 listopada 2024

Burza o LEK i LDEK. Statystyki rozpalają emocje

Wiosną i jesienią oczy znacznej części środowiska lekarskiego, jak i tych, którzy dopiero do niego pretendują, zwracają się w stronę Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi. Nie inaczej było w ostatnich tygodniach.

Foto: pixabay.com

Do Lekarskiego Egzaminu Końcowego w tegorocznej sesji wiosennej przystąpiły w całym kraju 3372 osoby, spośród których nie zdało 848 lekarzy.

Do Lekarsko-Dentystycznego Egzaminu Końcowego przystąpiło 679 osób, a negatywny wynik uzyskało 202 lekarzy dentystów. Posypały się komentarze, że skoro egzaminów nie zdał mniej więcej co czwarty lekarz (stomatologom poszło trochę lepiej), to w tym roku pytania musiały być wyjątkowo trudne.

LEK i LDEK mają charakter 4-godzinego testu złożonego z 200 zadań (5 możliwości do wyboru, tylko jedna prawidłowa). Bywa, że pojedyncze zadania są unieważniane przez specjalny zespół rozpatrujący zastrzeżenia (tak było i w tym roku). Żeby zdać LEK lub LDEK, trzeba uzyskać co najmniej 56 proc. maksymalnej liczby punktów z testu. Pytania są z różnych dziedzin, co stanowi jeden z powodów do krytyki. Wiele osób mówi, że są za szczegółowe, a ich zakres tematyczny zbyt rozległy.

– To najtrudniejsze egzaminy na ścieżce zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów, właśnie ze względu na ich szeroki zakres – przyznaje prof. Mariusz Klencki, dyrektor CEM. Jak dodaje, można się spierać, czy przyszły chirurg powinien odpowiadać na pytania z psychiatrii, ale idąc tym samym tokiem rozumowania, należałoby ograniczyć staż podyplomowy przyszłych chirurgów do dziedzin zabiegowych, a w następnym kroku także i odpowiednio sprofilować zajęcia na studiach.

– W dobie coraz większej specjalizacji w zawodzie lekarza wydaje się racjonalne wymuszenie pewnego poziomu kompetencji ogólnych, tym bardziej, że pacjenci często wymykają się podziałom na poszczególne specjalności. LEK i LDEK odpowiada zakresowi tematycznemu stażu podyplomowego, nie są to więc egzaminy pokrywające cały zakres studiów – zastrzega dyrektor CEM. Jak dodaje, nie wymagają one od zdających rozległej wiedzy specjalistycznej, bo ta oczekiwana jest dopiero w trakcie Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego.

Zdaniem Marcina Sobotki, przewodniczącego Porozumienia Rezydentów OZZL, specyfika LEK i LDEK ma polegać na sprawdzeniu podstawowej wiedzy, z którą absolwent kierunku lekarskiego i lekarsko-dentystycznego rozpoczyna swoją naukę zawodu. – Nie mogą zbyt rygorystycznie weryfikować wiedzy, bo nie taka jest ich rola. Pełni ją PES, który każdy musi zdać, żeby stać się specjalistą w danej dziedzinie – podkreśla.

Egzamin z giełdy?

Złośliwi twierdzą, że LEK i LDEK to niepotrzebny powrót do tego, co zostało już zaliczone w czasie studiów. Nie zgadza się z tym prof. Irina Kowalska, dziekan Wydziału Lekarskiego UM w Białymstoku, podkreślając, że te egzaminy całościowo weryfikują i porządkują wiedzę. – Potrzebne jest kryterium przyjmowania na specjalizację. Każda jednostka chciałaby, aby był to najlepszy młody lekarz. Jak lepiej i obiektywniej to wykazać, jeśli nie poprzez wynik wystandaryzowanego egzaminu? – pyta.

Jest faktem także i to, że wyniki LEK i LDEK tworzą ranking lepszych i gorszych uczelni, a wielu rektorów, dziekanów i wykładowców akademickich analizuje statystyki, próbując wyciągać wnioski na przyszłość. Obecnie pytania są totalną niewiadomą i, zdaniem zwolenników tego rozwiązania, dzięki elementowi zaskoczenia skutecznie weryfikują nabytą wiedzę. Jak mówi dyrektor CEM, bez zachowania tajności pytań przed egzaminem, stałby się on karykaturą, bo przestałby spełniać swoje podstawowe zadanie, jakim jest zbadanie wiedzy osób egzaminowanych.

– Egzamin z giełdy pytań nie sprawdza wiedzy tylko opanowanie tej giełdy, a w przypadku medycyny to wielka różnica – mówi prof. Mariusz Klencki. Wydaje się, że z dyrektorem CEM nie zgadza się znaczna część młodych lekarzy. Niektórzy od pewnego czasu forsują pomysł, by LEK i LDEK oprzeć o pulę pytań publicznie dostępnych na długo przed egzaminem. Jest faktem także i to, że wyniki LEK i LDEK tworzą ranking lepszych i gorszych uczelni, a wielu rektorów, dziekanów i wykładowców akademickich analizuje statystyki, próbując wyciągać wnioski na przyszłość.

Obecnie pytania są totalną niewiadomą i, zdaniem zwolenników tego rozwiązania, dzięki elementowi zaskoczenia skutecznie weryfikują nabytą wiedzę. Jak mówi dyrektor CEM, bez zachowania tajności pytań przed egzaminem, stałby się on karykaturą, bo przestałby spełniać swoje podstawowe zadanie, jakim jest zbadanie wiedzy osób egzaminowanych. – Egzamin z giełdy pytań nie sprawdza wiedzy tylko opanowanie tej giełdy, a w przypadku medycyny to wielka różnica – mówi prof. Mariusz Klencki. Wydaje się, że z dyrektorem CEM nie zgadza się znaczna część młodych lekarzy. Niektórzy od pewnego czasu forsują pomysł, by LEK i LDEK oprzeć o pulę pytań publicznie dostępnych na długo przed egzaminem.

– Jeśli będzie to pula, powiedzmy, 5000 pytań, które zawierają np. wszystkie algorytmy postępowania w danych przypadkach klinicznych i każdy lekarz nauczy się ich na pamięć, to taka forma w mojej ocenie spełniłaby swoje zadanie. Każda osoba zdająca jakikolwiek egzamin, ucząc się odpowiedzi na poszczególne pytania, będzie sprawdzała i doczytywała pewne kwestie w książkach, żeby nie uczyć się tylko odpowiedzi „A”, „B”, „C”, „D”, bo tak się nie da – mówi przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. W jego ocenie nauka z puli pytań nie oznacza bezrefleksyjnego wkuwania na pamięć samych odpowiedzi.

Dyskusja jak bumerang

– Moim zdaniem powinna być udostępniona szeroka baza pytań opartych na najnowszych osiągnięciach naukowych, dostępnych dla studentów – uważa prof. Piotr Dzięgiel, prorektor ds. dydaktyki UM we Wrocławiu, dodając, że w oparciu o nią można by przygotowywać się do egzaminów. Być może podobne rozwiązanie zostanie zapisane w nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, nad którą od wielu miesięcy trwają prace przy aktywnym udziale środowiska lekarskiego, w tym również członków NRL.

Przy okazji egzaminów niczym bumerang powraca dyskusja o kształceniu przeddyplomowym. Zarzuty od lat są te same: za dużo teorii, za mało praktyki, nudna formuła wielogodzinnych wykładów, nieodpowiadająca pokoleniu wychowanemu na smartfonach. Uczelnie krytykuje się, że nie idą z duchem czasu, a kształcenie kolejnych roczników opierają głównie na wiedzy podręcznikowej, podczas gdy zajęcia teoretyczne powinny być mocno powiązane z klinicznymi.

– Teorii zawsze musimy uczyć w aspekcie klinicznym, uświadamiając studentom, do czego w konkretnym działaniu jest im ta wiedza potrzebna – podkreśla prof. Piotr Dzięgiel. Nie można jednak nie dostrzegać zmian. To, jak ma wyglądać kształcenie w uczelniach medycznych, jest niezwykle ważnym tematem, ale w kolejnych miesiącach zapewne znacznie większe emocje ponownie rozpali dyskusja nad zmianą formuły egzaminów LEK i LDEK. Czy doczekają się ich młodzi adepci medycyny?

Mariusz Tomczak