24 listopada 2024

Dojrzała rozmowa o śmierci

Odpowiednie przekazanie informacji o śmierci pacjenta to element sztuki komunikacji. A tej przez wiele lat nie uczono ani studentów medycyny, ani lekarzy – pisze Karolina Kowalska.

Fot. pixabay.com

Damian Patecki, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii pracujący w szpitalu dziecięcym, nie pamięta swojego pierwszego zmarłego pacjenta. Ani sytuacji, w której informację o śmierci musiał przekazać rodzinie. Pamięta stres.

– To zawsze jest ogromny stres, zwłaszcza gdy umiera dziecko, szczególnie takie, które dotychczas było zdrowe. Jak mówiła pewna profesor bioetyki, ludzie traktują życie na równi, ale w przypadku dziecka to życie ma niezrealizowany potencjał. Dlatego staram się być merytoryczny, ale też empatyczny, dawać jak najwięcej oparcia i przestrzeń do wyrażenia emocji. Ale nadal nie wiem, czy robię to właściwie, czy na przykład wolno mi okazać własne emocje i też się rozpłakać, bo mimo zajęć z psychologii na studiach takich rozmów nikt nas nie uczył – mówi lekarz, który medycynę skończył w 2012 r.

Dr Konstanty Szułdrzyński, anestezjolog i internista, absolwent Collegium Medicum UJ z 1999 r., takich rozmów ma za sobą o wiele więcej. Szczególnie odkąd szefuje Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii Państwowego Instytutu Medycznego (PIM) MSWiA. – W naturalny sposób najtrudniejsze rozmowy spadają na mnie. Czy po tylu latach można się do tego przyzwyczaić? Nie i nie należy się przyzwyczajać, bo wraz z przyzwyczajeniem traci się empatię i czujność. Podczas rozmowy z rodziną o śmierci pacjenta trzeba być ostrożnym, ważyć słowa, być dojrzałym człowiekiem – mówi dr Szułdrzyński.

Cieszy się, że teraz na studiach medycznych stawia się na zajęcia z komunikacji z pacjentem. Sam ich nie miał, ale trafił do miejsca, w którym z pacjentami i ich rodzinami się rozmawiało i ich szanowało. – Atmosfera wzajemnego szacunku obowiązywała też w relacjach z koleżankami i kolegami z pracy. Myślę, że te dwie rzeczy idą w parze. Bez szacunku między personelem trudno mówić o właściwym stosunku do pacjenta – zauważa dr Szułdrzyński.

Jego zdaniem brak umiejętności komunikacji związany jest z lękiem. Jeśli ktoś nie umie się komunikować, w każdej interakcji z drugim człowiekiem przeżywa stres. Podwójny – z pacjentem, od którego musi uzyskać ważne informacje, mające wpływ na powodzenie leczenia, jeszcze większy, gdy musi poinformować rodzinę o niepomyślnym rokowaniu czy śmierci. Tym bardziej że u niektórych reakcją jest szukanie winnego, a winnym staje się lekarz jako niosący przykre informacje.

Zdaniem dr. Szułdrzyńskiego właściwej komunikacji z rodzinami zmarłych pacjentów nie sprzyja budowa polskich szpitali. – Wszędzie na świecie komunikacja z pacjentami jest sprawą rudymentarną i to się przekłada na architekturę. W Polsce przed blokami operacyjnymi czy OIOM-ami nie mamy pokojów, w których można porozmawiać z rodzinami. Najczęściej trudne rozmowy odbywają się więc korytarzach, co jest rozwiązaniem najgorszym, ewentualnie prowadzi się je w dyżurkach czy w salach chorych. Trudno wówczas zachować prywatność, co moim zdaniem stanowi rażące naruszenie praw pacjenta. Wystarczyłoby na każdym oddziale wydzielić pomieszczenie o powierzchni 12 mkw., ale nie myśli się o tym nawet w nowo budowanych szpitalach – zauważa.

Anna Gołębicka, strateg komunikacji w ochronie zdrowia, zauważa, że to, co w dojrzałych systemach zostało sproceduryzowane, u nas wciąż funkcjonuje na zasadach wolnoamerykanki. – Wielu lekarzy nie uczyło się komunikacji na studiach i przez lata wypracowało własne schematy, nie zawsze optymalne. A ci, którym brakuje empatii, po prostu nie potrafią takich informacji właściwie przekazać, czasem wręcz pogłębiając traumę rodzin. Gdyby działali według procedury, trzymając się odpowiednich sformułowań, może nie staliby się mistrzami empatii, ale przynajmniej nikogo nie naraziliby na dodatkowy stres. Dlatego tak istotne jest, by już na etapie studiów szkolić lekarzy z właściwej komunikacji z pacjentami, innymi lekarzami i członkami personelu szpitalnego. I te szkolenia regularnie powtarzać – mówi Anna Gołębicka.

Niebawem takie warsztaty ruszają w PIM MSWiA. – Chodzi o to, byśmy się nauczyli komunikować z pacjentami i sobą nawzajem. Mam bowiem wrażenie, że w Polsce konsylia wielodyscyplinarne są zjawiskiem ginącym, a konsultacje z innym specjalistą coraz częściej mają służyć podzieleniu się odpowiedzialnością z drugim kolegą niż próbą znalezienia rozwiązania. Nauka właściwej komunikacji to też element dbania o jakość, bo komunikacja z pacjentem, sposób jego traktowania, wpływa na jego ocenę sposobu leczenia i całego systemu. Jestem przekonany, że system oceniany byłby znacznie lepiej, gdyby pacjenci czuli się w nim traktowani podmiotowo, a personel się do nich uśmiechał. Ludzi należy traktować po ludzku – mówi dr Szułdrzyński.

Karolina Kowalska