Dr Klaudiusz Komor: cena zaufania
W dzisiejszych czasach media kochają sensację. Trudno się temu dziwić, każdy z nas, przeglądając gazetę czy portal internetowy, najpierw kątem oka widzi tytuły – pisze wiceprezes NRL Klaudiusz Komor w felietonie na łamach „Gazety Lekarskiej”.
Im są one bardziej szokujące, chwytliwe czy „mrożące krew w żyłach”, tym więcej osób zacznie czytać to, co znajduje się pod nimi. Niestety taki sposób przyciągania zainteresowania powoduje, że wśród wiadomości niepodzielnie królują wojny, zbrodnie i przestępstwa.
Jest także drugi, bardzo szkodliwy, aspekt takiego działania – negatywny wpływ na wizerunek. Jak pokazuje historia, kiedy sytuacja w ochronie zdrowia zaczyna się pogarszać lub kiedy społeczeństwo zaczyna być nią coraz bardziej zniecierpliwione, rządzący (a więc ci, którzy tak naprawdę odpowiadają za tę sytuację), próbują całą winę za wszelkie zło zrzucić na pracowników ochrony zdrowia, a zwłaszcza na lekarzy.
W mediach zaczynają się natychmiast mnożyć ekscytujące historie z lekarzami w rolach głównych – a to nie dopilnował pacjenta, a to wypisał złe leki, a to pomylił diagnozę. Trzeba tutaj uczciwie przyznać, że rzeczywiście zdarzają się przypadki błędów, nawet takich wynikających z zaniedbania czy braku wiedzy, ale stanowią one jedynie niewielki ułamek wszystkich działań lekarskich.
Kiedy jednak Polacy na każdym kroku słyszą tylko o tych „złych lekarzach”, czytają i widzą tylko historie przepełnione bólem i cierpieniem pacjentów, logiczne myślenie zaczyna się u nich zacierać. Można pomyśleć, że nie ma to znaczenia dla tych lekarzy, którzy postępują etycznie i leczą zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną – oni przecież nie mają sobie nic do zarzucenia.
Niestety nie jest to takie proste, bo uderzając w lekarzy, zawsze uderza się w bezpieczeństwo pacjenta! Od dawna bowiem wiadomo, że podstawą powodzenia leczenia jest wzajemne zaufanie lekarza i pacjenta ze szczególnym podkreśleniem zaufania pacjenta do lekarza.
Rozmawiałem ostatnio z moim znajomym, który przyznał, że nigdy nie wierzy jednemu lekarzowi, ale zawsze jego diagnozę i zalecenia sprawdza z co najmniej jednym lub nawet kilkoma innymi – oczywiście nie mówiąc im, co powiedzieli pozostali. Na moje pytanie, co mu to da, bo przecież nie mając wiedzy medycznej, nie jest w stanie zdecydować, który z lekarzy postawił mu odpowiednią diagnozę czy zapisał prawidłowe leczenie, odpowiedział, że wysłuchawszy wszystkich, wsparty wiedzą z internetu, sam zdecyduje, co dla niego najlepsze.
Pytanie, czy leczenie takiego pacjenta może przynieść dobry efekt? A powodem tego jest brak zaufania do lekarza, który ma swoją przyczynę w przekonaniu, że wszyscy lekarze są konowałami. Taki pacjent najczęściej albo wybierze leczenie złe, albo niepełne, ale w każdym z tych przypadków straci bezpowrotnie szansę na leczenie skuteczne.
Czyli uderzając w lekarzy, próbując obarczyć ich winą za źle zorganizowany system ochrony zdrowia, powodujemy spadek zaufania pacjentów do lekarzy, czyli ostatecznie uderzamy w bezpieczeństwo pacjenta. O tym powinni pamiętać wszyscy politycy występujący przed kamerami i próbujący wyrazić swoje zdanie o polskim systemie ochrony zdrowia.
To nie jest niestety koniec. Jak zawsze działanie pociąga za sobą skutek – pacjent, który nie zaufał swojemu lekarzowi, nie odnosi korzystnych efektów z leczenia (które sam sobie zmodyfikował), a więc winą za to zaczyna obarczać właśnie tego lekarza.
Nie tylko sam zmienia do niego swój stosunek i staje się jeszcze bardziej nieufny, nie tylko przekazuje swoje negatywne opinie znajomym, ale również bardzo często zaczyna szukać pomocy poza prawdziwą medycyną – stwarzając pole do popisu różnego rodzaju naciągaczom stosującym niesprawdzone metody „lecznicze”. Taka jest właśnie cena zaufania, którą w ostateczności zapłaci sam pacjent.
Naszym celem w Naczelnej Izbie Lekarskiej w najbliższym czasie będzie poprawa wizerunku lekarza w naszym kraju. Jak Państwo przeczytają w tym numerze „Gazety Lekarskiej”, jest on obecnie bardzo niekorzystny. Planujemy szereg działań medialnych, zarówno ogólnopolskich, jak i ograniczonych lokalnie. Jednak o poprawę wizerunku musimy powalczyć wszyscy razem – na nic będą nawet największe kampanie medialne, jeśli nie wesprą ich wszyscy lekarze swoim codziennym postępowaniem w kontaktach z pacjentem.
Może na początek spróbujmy wszyscy wprowadzić jedną, bardzo małą rzecz – zaczynajmy każdą wizytę od jednego uśmiechu! Może za taką cenę dostaniemy chociaż trochę zaufania.
Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej