Etyka protestu. Zawód lekarza nie jest taki jak każdy inny
Protesty lekarzy zawsze wystawiają ich na pewne ryzyka – powiedział prof. Paweł Łuków, który w piątek 3 września był gościem posiedzenia Naczelnej Rady Lekarskiej.
W kontekście zbliżającego się protestu pracowników ochrony zdrowia, który 11 września odbędzie się w Warszawie, coraz częściej pojawiają się m.in. pytania o to, czy lekarzom wypada wychodzić na ulice, jakie są granice etyki lekarskiej, a także ile lekarz powinien poświęcić dla dobra pacjenta.
– Zawód lekarza nie jest taki jak każdy inny. Jest kilka zawodów, wobec których ma się szczególne oczekiwania – powiedział prof. Paweł Łuków, filozof i etyk, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Warszawskiego i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Interes własny
Zwrócił uwagę na nieusuwalny konflikt między interesem własnym a interesami pacjentów, co jest niejako nieodłączną częścią wykonywania zawodów medycznych, w tym lekarza. W społeczeństwie często pojawiają się zbyt łatwe uogólnienia na temat tego ostatniego. Niektórzy uznają go za „zawodowego bohatera”, z kolei inni uważają, że to „zawód jak każdy inny”.
– Moim zdaniem prawda leży gdzieś pośrodku – ocenił prof. Paweł Łuków. Wskazał, że wykonywanie zawodu lekarza polega – podobnie jak w przypadku innych profesji – na systematycznym wykonywaniu czynności w celu uzyskania środków utrzymania dla siebie i swojej rodziny, ale z drugiej strony zachodzi potrzeba wyjścia naprzeciw pacjentom – ochronie ich zdrowia, a czasami życia.
– Protesty lekarzy zawsze wystawiają ich na pewne ryzyka – przestrzegł prof. Paweł Łuków. Może dojść do zakwestionowania przywiązania głoszonych ideałów etycznych, a nawet do wystawienia się na zarzut sprzeniewierzenia się normom i ideałom swojego zawodu. Może również dojść do podważenia zaufania do całej grupy zawodowej przez przypisanie im niskich motywacji, bowiem protesty zawodów medycznych często są prowadzone z powodów płacowych.
Dobro pacjenta
Zdaniem etyka, aby te ryzyka zmniejszyć, protest powinien być ograniczony i nie może przerodzić się w walkę typu „wszystko albo nic”. – Nie powinniśmy skupiać się na najbardziej radykalnych, ostrych scenariuszach. Protesty mogą być wybiórcze, nie muszą obejmować wszystkich sfer i okoliczności – zaznaczył prof. Paweł Łuków.
Dodał, że nie muszą one oznaczać strajku – mogą przybierać różne formy, np. noszenie plakietki w klapie, wypowiadanie się na różnych forach, formułowanie odezw czy apeli do rządzących. – Można również podejmować działania, które są uciążliwe dla naszego partnera – podkreślił etyk z UW i WUM.
W jego ocenie jest jednak ważne, by w czasie protestu nie przysparzać pacjentom większych problemów niż przed jego rozpoczęciem. – Pacjenci muszą być poinformowani o celach protestu i je akceptować, zanim do protestu dojdzie – wskazał prof. Paweł Łuków. Dzięki temu jest więcej szans na jego powodzenie.
Protest medyków
W sobotę 11 września przedstawiciele zawodów medycznych przejdą przez Warszawę i rozpoczną protest w „białym miasteczku”, o którego lokalizacji organizatorzy poinformują w późniejszym terminie. Okręgowe izby lekarskie i związki zawodowe zrzeszające pracowników ochrony zdrowia zapewniają darmowy transport. Do stolicy przyjdzie przynajmniej kilkanaście tysięcy medyków, a protest ma trwać tak długo, aż ich głos zostanie wysłuchany przez rządzących.
Najważniejsze postulaty Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia są następujące:
- przyspieszenie wzrostu nakładów na system opieki zdrowotnej do 8 proc. PKB,
- zwiększenie wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia do poziomów średnich w krajach OECD i UE względem średniej krajowej w celu zahamowania emigracji zagranicznej i do sektora prywatnego,
- zwiększenie liczby świadczeń finansowanych ze środków publicznych, ułatwienie dostępności do nich pacjentom oraz podwyższenie ich jakości (m.in. dostęp do nowoczesnych form diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej),
- wzrost liczby pracowników zatrudnionych w systemie ochrony zdrowia do poziomów średnich w krajach OECD i UE, zwłaszcza w obliczu starzenia się społeczeństwa i rosnącego zapotrzebowania na opiekę zdrowotną.
Mariusz Tomczak