Kwitnąca jabłoń. Rozmowa z dr. Ałbeną Grabowską
Z dr. Ałbeną Grabowską, neurologiem, epileptologiem i powieściopisarką, rozmawia Lucyna Krysiak.
Foto: Wojciech Rudzki
Jak to się stało, że lekarka z perspektywą zrobienia kariery naukowej została pisarką?
Po studiach pracowałam w jednej z klinik neurologii i epileptologii w Warszawie, ale kiedy życie osobiste zmusiło mnie do odejścia, zrodził się pomysł napisania pamiętnika tematycznie związanego z Bułgarią – moją drugą ojczyzną ze strony matki. Chciałam wiedzę o swoim dziedzictwie pozostawić moim dzieciom. Nie przypuszczałam, że książka zostanie wydana i przyjdą kolejne propozycje, np. napisania bajki terapeutycznej dla dzieci chorych na padaczkę. I tak w ciągu 20 lat wydałam 20 książek.
Są one różnorodne gatunkowo i narracyjnie.
To prawda, są wśród nich książki przygodowe dla dzieci, science fiction, ale też powieści obyczajowe, kryminalne, sensacyjne. Traktuję gatunek literacki jak nośnik historii, którą chcę opowiedzieć. Jeśli tematem jest śmierć nastolatki i okoliczności z tym związane, to wybieram kryminał. Jeśli bohaterem jest polski poseł znaleziony martwy w Bułgarii, a opowieść jest spleciona z wątkami historycznymi sięgającymi XII w., to będzie to powieść sensacyjna.
A „Stulecie Winnych” – obsypane nagrodami i przeniesione na ekran?
Powieść powstała, kiedy poczułam się już gotowa na coś większego. Połączyłam realia z fikcją, a postaci wymyślone z autentycznymi. Akcję osadziłam w podwarszawskim Brwinowie. Powstała saga, gdyż ten gatunek wydawał mi się najbardziej odpowiedni do opowiedzenia tej wielowątkowej historii. „Stulecie Winnych” to historia Polski w pigułce, to opowieść o zwykłych, a zarazem niezwykłych ludziach, która – jak się okazało – silnie przemówiła do wyobraźni czytelników.
Do czego nawiązuje pani najnowsza książka?
„Doktor Bogumił” jest pierwszą częścią sagi lekarskiej zatytułowanej „Uczniowie Hippokratesa”. To opowieść głęboko osadzona w historii medycyny. Wciąż kroczę tą drogą – jestem sekretarzem Polskiego Towarzystwa Epileptologii, kształcę się w tej dziedzinie. Chciałam tą książką podziękować moim mentorom. Po studiach pragnęłam zgłębiać tajniki ludzkiego mózgu, a nieżyjący już prof. Jerzy Majkowski, wybitny neurolog i epileptolog, zobaczył we mnie potencjał badacza. Wsparcia udzielała mi także neurolog prof. Joanna Jędrzejczak, która jest teraz moją czytelniczką. Przyjęłam to jako wyzwanie, nie chciałam ich zawieść.
Zresztą padaczka stała się moją pasją i badania nad tą chorobą sprawiały mi satysfakcję. Byłam nauczycielem akademickim, miałam doktorat i możliwości rozwijania kariery naukowej, ale los chciał inaczej. Chciałam spiąć klamrą ten kawałek mojej zawodowej drogi i splecionych ze mną losów ludzi. Saga będzie miała trzy części. Pierwsza rozpoczyna się w 1850 r. w Warszawie, kiedy doktor Bogumił Korzyński, absolwent Uniwersytetu Wileńskiego, stara się o pracę i w drodze protekcji zostaje zatrudniony w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Książka ma dość nietypową konstrukcję. Przeżycia tytułowego bohatera przeplatane są siedmioma opowieściami o wybitnych postaciach świata lekarskiego tamtych czasów, m.in. Horacym Wellsie, Jamesie Youngu Simpsonie, Edwardzie Jennerze.
Co jest bliższe pani sercu – medycyna czy pisarstwo?
Mam troje dzieci, dla których pragnę być jak najlepszą matką. Piszę coraz więcej. Coraz większe jest także zainteresowanie mną i moją twórczością, zwłaszcza po ekranizacji „Stulecia Winnych”. Chciałabym jeździć na spotkania autorskie, spotykać się z czytelnikami. Nie da się tego pogodzić z typową pracą lekarza. W pewnym momencie musiałam wybrać. To było trudne, ale zdecydowałam się na pisarstwo, które daje mi więcej przestrzeni i możliwości spełniania się. Nie odeszłam jednak z zawodu, wciąż przyjmuję pacjentów ambulatoryjnie.
Skąd imię Ałbena?
To imię bułgarskie, oznacza kwitnącą jabłoń. Lubię je, uważam, że jako pisarkę bardzo mnie wyróżnia. Czuję się związana z Bułgarią, co roku jeździłam tam do babci na wakacje. Moi rodzice poznali się nad Morzem Czarnym. Mama jest muzykiem, ojciec był inżynierem.