22 listopada 2024

Makbet

Intelektualny spór o to, czy ludzkie wybory zależą od wolnej woli, przeznaczenia, gwałtu, przekupstwa i oszczerstw, trwa od zawsze. Wróżbę losu znajdziemy w literaturze wszystkich epok. Starożytna Pytia na zdobnym trójnogu wieszczy przyszłość z oparów ziemi przed ołtarzem greckiego boga Słońca.

Foto: pixabay.com

Proroctwo Starego Testamentu opisuje nadejście Mesjasza. Apokalipsa św. Jana zapowiada Sąd Ostateczny. Szekspirowskie wiedźmy krzyczą: „Złe dobre jest, a dobre – złe”. 170 lat temu Juliusz Słowacki miał wizję „słowiańskiego papieża”.

Przy okazji „Roku Szekspirowskiego” przed dwoma laty brytyjski wydawca Hogarth Press zaprosił do współpracy bestselerowych pisarzy i powierzył im zadanie przetłumaczenia dzieł Mistrza na język współczesnego odbiorcy. Bez większego echa przeszły nowe premiery inspirowane „Zimową opowieścią”, „Kupcem weneckim”, „Poskromieniem złośnicy” i „Otellem”.

Podobnie stało się z bardzo dobrą próbą odkodowania „Burzy” Margaret Atwood. Aż nadszedł czas, gdy we wszystkich witrynach księgarskich ustawiono stosy „Macbetha” z zakrwawionym sztyletem i nazwiskiem Jo Nesbo. Krzysztof Jasiński wystawił w krakowskim Teatrze STU „Wiedźmy”. Przedpremierowy spektakl obejrzeli podczas pożegnalnego spotkania prezesi izb lekarskich raz członkowie prezydium poprzedniej kadencji.

Autorska kompilacja dzieł Szekspira zamieniła się w magiczny kocioł, w którym losy bohaterów mieszają czarownice latające na połamanych parasolkach, wróżbita Prospero i rozdająca karty w grze Hekate. Widownia staje się świadkiem szeregu przeobrażeń dobra i zła w toczącym się kole fortuny życia, „które jest tylko przechodnim półcieniem / Nędznym aktorem, który swą rolę / Przez parę godzin wygrawszy na scenie / W nicość przepada – powieścią idioty / Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą”.

Translacja Jo Nesbo przenosi nas do miasta, w którym mieszkańcy są zakładnikami walczących ze sobą o dominację grup, a ich przewodnim hasłem jest powrót do „złotego wieku”. Osiąganiu celów towarzyszą stosy trupów z twarzami przyjaciół, ich dzieci i żon. Czyszczenie pola z każdego ziarna przepowiedzianego, maszerującego, birmańskiego lasu czy – jak chce autor – poruszenia lokomotywy przeszłości, wydaje się trwać w nieskończoność.

Wszyscy są wrogami wszystkich. Narkotyczny wywar pozwala na coraz śmielsze kroki, interwałowo daje moc do kolejnej eskalacji przemocy. Za krew płacą tutaj krwią. Lady Makbet w nowej odsłonie to po prostu Lady. Prowadzi kasyno i dba o swoją spółdzielnię, w której losy ruletki uszczęśliwiają hazardzistów, uzależniając od kolejnych pożyczek, podwyższania stawek i przebijania szklanego sufitu sondaży w kadencyjnych rozdaniach.

Kasyno jest eleganckim lokalem dla wybrańców, ich doboru nie należy mylić z wyborem.  Lady stawia wszystko na jedną kartę i wygrywa, ale pojedyncze zwycięstwo nadal nie zaspokaja ambicji. „Niech żyje Makbet, pan na zamku Glamis”. Duncan musi umrzeć! „Jesteś jak ryba podnawka. Za mały, żeby zostać zdradzony, możesz tyko zdradzać. Rekin pozwala ci się do siebie przyssać, bo czyścisz go z innych gorszych pasożytów, a w zamian on obwozi cię po oceanach świata. I tak sobie podróżujecie. Ku obopólnemu zadowoleniu, związani taką intymnością i bliskością, że można ją pomylić z przyjaźnią. I tak to trwa, dopóki nie pojawi się większy, zdrowszy rekin”.

Współczesne kredo Lady, naznaczonej genetycznym piętnem choroby umysłu, po czterystu latach znów każe myć ręce z krwi. Nieustannie i nieskutecznie. Piętno zostało zapisane w tej opowieści na zawsze. Rozbawiłem przyjaciół, mówiąc o nowym Makbecie. Kpili, że tak późno zajrzałem do lektury, znanej każdemu, kto potrafi czytać. Oczywiście Szekspir wystarczy, ale przypomnienie tej historii przez Nesbo, uważam za inspirujące. Makbet nie umiera nigdy, zmienia tylko imiona, adresy i autorów, którzy piszą na jego cześć.

Andrzej Sikorowski wyszedł z Teatru Słowackiego po kolejnej „Wenie” i udał się na Piwną 7, aby móc wspólnie z wróżką znów zanucić „Przed wami sława / wieczna zabawa / wszystko jak z nut / pieniędzy w brud / Wspaniałe płyty / piękne kobity / zdrowie jak dzwon / wygodny tron”. … we krwi.

Jarosław Wanecki