23 czerwca 2025

Mariusz Politowicz: łatwo wpaść w pułapkę uzależnienia

Lekarze to nie tylko profesjonaliści, ale też zwykli ludzie, którzy czasem zmagają się z trudnościami większymi, niż moglibyśmy przypuszczać. Ich uzależnienia wymagają zrozumienia, a nie potępienia. A szukanie pomocy to nie wstyd. To przejaw odwagi.

Fot. arch. prywatne

Uzależnienia wśród lekarzy to temat delikatny, ale ważny. Zasługuje na refleksję. Lekarze to grupa zawodowa, która każdego dnia podejmuje decyzje mogące wpłynąć na ludzkie życie, a jednocześnie styka się z presją, stresem i łatwym dostępem do substancji psychoaktywnych. Jako farmaceuta mogę jedynie spróbować zrozumieć, co prowadzi do takich sytuacji, i spojrzeć na problem z empatią, a nie osądzając.

Praca w ochronie zdrowia nie należy do łatwych. Długie dyżury, brak czasu na regenerację, emocjonalne obciążenie wynikające z trudnych przypadków medycznych. Wyobraźmy sobie chirurga po wielogodzinnej operacji, która nie zakończyła się sukcesem, lub internistę, który musi poinformować rodzinę pacjenta o złych rokowaniach. To zostawia ślad w psychice. W takich momentach potrzeba odreagowania czy ukojenia może być ogromna, a leki – które dla lekarza są narzędziem pracy – stają się czymś, co jest pod ręką.

Dostępność substancji odurzających to jeden z kluczowych czynników ryzyka. Lekarze, podobnie jak farmaceuci, mają wiedzę o działaniu leków i możliwość ich zdobycia. Opioidy, benzodiazepiny, a nawet stymulanty stosowane w leczeniu ADHD mogą być kuszące, gdy ktoś szuka sposobu na radzenie sobie z wyczerpaniem lub bezsennością.

Z perspektywy farmaceuty, który wydaje te leki, trudno nie dostrzec, że to, co dla pacjenta jest ściśle kontrolowane, dla lekarza może być łatwiej dostępne. To nie powód, by lekarzy potępiać. Raczej sygnał, że system, w którym pracują, nie zawsze daje im wystarczające wsparcie.

Warto też wspomnieć o stresie chronicznym, który w tej profesji jest niemal codziennością. Farmaceuta widzi lekarzy w biegu, zmęczonych, z wyraźnym napięciem na twarzy. Często rozmawia z nimi o pacjentach, o terapiach, ale rzadko o tym, jak oni sami się czują. A przecież są tylko ludźmi. Uzależnienie może zacząć się niewinnie – od jednej tabletki na sen, od czegoś, co miało być chwilową pomocą. Z czasem jednak tolerancja rośnie, a organizm domaga się więcej.

Kolejna rzecz to tabu. W środowisku medycznym przyznanie się do problemu z uzależnieniem jest trudne. To ryzyko utraty reputacji, prawa wykonywania zawodu, a czasem nawet całej kariery. Lekarz, który zmaga się z problemem, często woli milczeć, niż szukać pomocy. Farmaceuta jako osoba z zewnątrz może czasem wyczuć, że coś jest nie tak. Nie ma jednak narzędzi, by interweniować bezpośrednio, ale jedynie w subtelny sposób sugerować wsparcie.

Badania pokazują, że lekarze niekoniecznie nadużywają substancji bardziej niż reszta społeczeństwa, ale gdy już popadają w uzależnienie, często sięgają po leki na receptę. Anestezjolodzy są na przykład bardziej narażeni na uzależnienie od opioidów ze względu na codzienny kontakt z tymi substancjami. Z kolei psychiatrzy czy interniści mogą częściej sięgać po benzodiazepiny. Nie oceniam, współczuję. Wiem, że uzależnienie to nie kwestia słabej woli, lecz złożony problem, na który składają się biologia, psychologia i okoliczności zewnętrzne.

Lekarze mimo swojej wiedzy nie są odporni na te mechanizmy. Przeciwnie. Świadomość działania leków może czasem sprawić, że bagatelizują pierwsze oznaki problemu, myśląc, że mają wszystko pod kontrolą. To pułapka, w którą każdy może wpaść, niezależnie od wykształcenia.

Rozwiązanie? Trudno o proste odpowiedzi. Z pewnością potrzebne jest większe wsparcie systemowe – mniej dyżurów, dostęp do psychologów, programy prewencyjne skierowane specjalnie do personelu medycznego. Farmaceuci mogą odgrywać tu pewną rolę, zwracając na przykład uwagę na nietypowe wzorce zamawiania leków, ale bez naruszania prywatności czy zaufania. Ważne jest też przełamanie stygmatu – pokazanie, że szukanie pomocy to nie wstyd, ale odwaga.

Uzależnienia wśród lekarzy to problem, który wymaga zrozumienia, a nie potępienia. Widzę w nich nie tylko profesjonalistów, ale też zwykłych ludzi, którzy czasem zmagają się z trudnościami większymi, niż moglibyśmy przypuszczać. Współpraca między nami – farmaceutami i lekarzami – to nie tylko wymiana wiedzy o lekach, ale też szansa na budowanie wzajemnego wsparcia. Może dzięki temu uda się kiedyś zmniejszyć skalę tego cichego, ale realnego problemu.

Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2025