Medycyna estetyczna musi być bezpieczna. Debata w NIL
Termin „medycyna estetyczna” jest wieloznaczny. Zabiegi określane w ten sposób może wykonywać praktycznie każdy. Nic dziwnego, że nie zawsze kończą się powodzeniem. Stworzenie definicji ma stanowić pierwszy krok do uregulowania tej dziedziny.
Foto: Mariusz Tomczak
Rośnie liczba osób trafiających do publicznych placówek z groźnymi powikłaniami po zabiegach estetycznych.
Lekarze alarmują, że trafia do nich coraz więcej osób poszkodowanych w wyniku zabiegów upiększających. Paradoksem jest to, że choć wykonywane są one w sektorze usług prywatnych, leczenie powikłań w dużej mierze odbywa się na koszt wszystkich podatników w ramach publicznej ochrony zdrowia.
Między innymi takim problemom poświęcona była debata ekspercka z udziałem przedstawicieli środowiska lekarskiego i prawniczego, która odbyła się 26 czerwca w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie. Samorząd lekarski od dawna zwraca uwagę na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów i ich ochrony przed groźnymi następstwami zabiegów wykonywanych przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji.
Jak powiedział wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Jacek Kozakiewicz, pomysłodawca spotkania, należy podjąć działania w kierunku uregulowania wykonywania zabiegów tzw. medycyny estetycznej, związanych z naruszeniem ciągłości zewnętrznych powłok ciała, w celu podniesienia standardów ich wykonywania oraz ochrony zdrowia i życia pacjentów poprzez wprowadzenie zasady wyłączności ich wykonywania przez lekarzy i lekarzy dentystów.
– Rosną koszty społeczne wynikające z niepowodzenia takich zabiegów. Ochrona zdrowia nie wytrzyma stale rosnących kosztów leczenia ich powikłań, do których dochodzi na skutek wykonywania zabiegów przez osoby nieuprawnione– mówił dr Jacek Kozakiewicz, podkreślając, że zjawisko nie jest nowe, ale liczba osób poszkodowanych stale rośnie. Do lekarzy zgłaszają się pacjenci m.in. z oparzeniami, bliznami, martwicą tkanek czy uszkodzeniami oczu.
W trakcie dyskusji zwracano uwagę na to, że obecnie zabiegów upiększających mogą dokonywać nawet osoby pozbawione elementarnego wykształcenia medycznego, a bywa, że i wśród medyków wykonują je osoby po bardzo krótkim przeszkoleniu. – Rozmiar samowoli jest duży – przyznał wiceprezes NRL Andrzej Cisło.
Wśród uczestników debaty powszechny był pogląd, że świadczenia zdrowotne z zakresu medycyny estetycznej powinny być wykonywane przez lekarzy, zgodnie z posiadanymi kompetencjami i aktualną wiedzą medyczną. Obecnie tak nie jest. – Przeznaczane są duże fundusze unijne na dokształcanie kosmetologii iniekcyjnej – wskazała dr Ewa Kaniowska, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.
Chcąc wypełnić lukę, która istnieje w debacie publicznej w związku z brakiem powszechnie akceptowalnej definicji medycyny estetycznej, w toku dyskusji wstępnie ustalono jej brzmienie. – Przyjęcie definicji da możliwość stworzenia katalogu zabiegów wchodzących w skład medycyny estetycznej – wskazała prof. dr hab. Lidia Rudnicka, prezes Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego.
– Nie ograniczajmy estetyki tylko do poprawienia ucha czy nosa – apelował dr Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, dodając, że w wyniku wielu takich zabiegów dochodzi do poprawy dobrostanu psychosomatycznego, niezwykle istotnego z punktu widzenia szeroko rozumianego zdrowia człowieka, na co zwraca uwagę m.in. Światowa Organizacja Zdrowia.
Uczestnicy debaty w NIL byli zgodni co do tego, że nadszedł czas uregulowania w świetle prawa zabiegów z zakresu medycyny estetycznej, w tym rozważenie nowelizacji ustawy o działalności leczniczej, ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty.
Prof. dr hab. Marek Chmaj z Wydziału Prawa Uniwersytet Humanistycznospołecznego SWPS podkreślił, że najważniejszym celem nowych przepisów powinno być dobro pacjentów, dlatego zasadne wydaje się rozdzielenie zabiegów na takie, które mogliby wykonywać m.in. kosmetolodzy, i na te, które byłyby zarezerwowane wyłącznie dla lekarzy. – Chodzi o to, żeby nie szkodzić pacjentom, by mieli pewność, że trafiają do merytorycznie przygotowanej osoby – wskazał.
O tym, jak wyglądają przepisy dotyczące zabiegów z zakresu medycyny estetycznej w innych krajach, mówił mec. Marek Szewczyński z Zespołu Radców Prawnych NIL. Szczególną uwagę poświęcił stanowisku World Medical Association w sprawie zabiegów estetycznych, które zostało przyjęte na 65. Światowym Zgromadzeniu Medycznym w 2014 r.
Wśród zasad, jakie znajdują się w tym dokumencie, zwrócił uwagę na wymóg, aby lekarze wykonujący zabiegi estetyczne byli zarejestrowani lub licencjonowani przez odpowiedni organ regulacyjny, wykonywali je wyłącznie praktycy posiadający odpowiednią wiedzę, umiejętności i doświadczenie. W ocenie WMA, najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby dany lekarz został upoważniony przez odpowiedni organ do wykonywania określonych zabiegów.
W spotkaniu uczestniczyli również m.in. wiceprezes NRL dr Krzysztof Madej, przewodniczący Naczelnego Sądu Lekarskiego dr Jacek Miarka, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Grzegorz Wrona i dr Mateusz Mądry z Kancelarii Prawnej Domański Zakrzewski Palinka.
W 2016 r. Naczelna Rada Lekarska zaapelowała do ministra zdrowia o podjęcie prac legislacyjnych mających na celu uregulowanie zasad udzielania świadczeń z zakresu medycyny estetycznej poprzez umożliwienie udzielania tych świadczeń wyłącznie przez osoby dające rękojmię wysokiego poziomu jakości i bezpieczeństwa udzielanych świadczeń.
„Wzrost zainteresowania zabiegami medycyny estetycznej oraz brak odpowiednich regulacji prawnych ich udzielania skutkuje zwiększającą się liczbą osób pokrzywdzonych przez nieumiejętne udzielanie takich świadczeń przez osoby nieposiadające ku temu odpowiednich kwalifikacji. Wykonywanie zabiegów medycyny estetycznej przez osoby nieposiadające wykształcenia medycznego, bardzo często z wykorzystaniem produktów zarejestrowanych wyłącznie do użytku przez lekarzy, w miejscach niespełniających odpowiednich warunków sanitarnych, stanowi realne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów” – czytamy w podjętym wówczas stanowisku.
Dwa lata wcześniej Prezydium NRL w jednym z podjętych stanowisk zwróciło uwagę, że jeżeli preparaty (np. toksyny botulinowe) są produktami leczniczymi w rozumieniu prawa farmaceutycznego, to wszelkie ich zastosowanie należy uznać za świadczenie zdrowotne. Produkty lecznicze wydawane wyłącznie na receptę, nawet jeśli są stosowane poza wskazaniami opisanymi w charakterystyce produktu leczniczego, nadal pozostają lekami, a więc – jak wskazało Prezydium NRL – ich zastosowanie do celów pozaleczniczych, np. upiększających, należy wyłącznie do decyzji lekarza i powinno być wykonane przez osoby wykonujące zawód medyczny.
Samorząd lekarski ma aktywniej niż dotychczas zająć się tą tematyką. Nad wnioskami z debaty wkrótce ma pochylić się Prezydium NRL, a następnie – jak zapowiedział dr Jacek Kozakiewicz – sprawa ma zostać skierowana do omówienia w czasie posiedzenia NRL w celu przyjęcia stanowiska.
Mariusz Tomczak