Miało być zwolnienie z ZUS, a wyszedł bubel
W czwartek 23 maja Senat zaakceptował bez poprawek ustawę wprowadzającą tzw. wakacje składkowe. Jej dalszy los zależy od decyzji prezydenta.
Prawnicy nie mają jednak wątpliwości: ustawa wzbudza wiele wątpliwości. Osoby prowadzące firmy będą mogły raz do roku zaniechać opłaty w wysokości 1628,63 zł pobieranej na poczet składek (w przypadku tzw. dużego ZUS-u).
Jednak będą wyjątki. Wakacje składkowe to możliwość niepłacenia przez przedsiębiorcę – również lekarza rozliczającego się ryczałtem, według skali podatkowej lub 19 proc. stawką linową – składek na ubezpieczenia społeczne przez miesiąc w roku.
Z wakacji nie można jednak skorzystać z automatu, konieczne jest złożenie wniosku do ZUS w miesiącu poprzedzającym wybrany przez siebie miesiąc „wakacyjny”. Możliwość taką mają przedsiębiorcy objęci ubezpieczeniem społecznym, którzy zatrudniają do 10 osób (z przedsiębiorcą włącznie), a ich przychody nie przekroczyły w ostatnich dwóch latach 2 mln euro.
Zwolnienie będzie można uzyskać ze składek na ubezpieczenie społeczne oraz na Fundusz Pracy i Fundusz Solidarnościowy. O ile składki na ubezpieczenie społeczne będą refundowane przez budżet państwa, takiej refundacji nie będzie w przypadku funduszów pracy i solidarnościowego. Przedsiębiorca chętny do skorzystania z wakacji nie będzie musiał zawieszać działalności, czyli będzie mógł nadal wystawiać faktury czy uzyskiwać z niej przychody.
Wątpliwości przy stosowaniu ustawy budzi jednak to, że nie wiadomo ile osób ma być zgłoszonych do ubezpieczenia, by płatnik (lekarz) skorzystał z wakacji składkowych. Poza tym niemal pewne jest, że ZUS wykorzysta przepisy do ograniczenia luzu interpretacyjnego i będzie masowo odrzucał wnioski o wakacje kredytowe.
awa