23 listopada 2024

Na scenie lekarskiej przychodni

Czym byłoby życie bez utrwalenia chwili, doznania, emocji? Już Horacy zauważył, że to, co napisane, będzie pomnikiem dla poety. Podobnie dzieje się z każdym dziełem sztuki malarskiej, które zostaje w galerii i staje się świadectwem…

Okładka

Zajrzyjmy do „Galerii sonetów” Jarosława Waneckiego. Poeta ogląda dzieła sztuki i pisze do nich sonety – dzięki temu zabiegowi zamyka swe rozważania w czterech strofach opisowo-refleksyjnych. Zobaczymy więc tu obrazy znanych malarzy artystów oraz napisane do nich ekfrazy.

Ta interdyscyplinarna książka jest osobliwym nawiązaniem dialogu ze sztuką malarską, ale też ze sztuką życia zwykłego śmiertelnika. Gdy wczytamy się w treść utworów, zauważymy jednak, że ich najcenniejszą wartością jest lustro wizualno-werbalne, jakie stawia autor odbiorcy zwiedzającemu „Galerię”.

Weź trochę pudru i kredkę do oczu,
Zwierciadło odbije krajobraz o świcie.
Nabierz powietrza – pełną piersią poczuj
Szczerość obrazu nazwanego życiem.

(Artysta i Muza)

„Statek szaleńców” płynie, wypełnia się stara jak świat opowieść wielkich artystów o wciąż modyfikującej się realności. Każdy czas ma swoje ofiary i swoich bohaterów. Trwa „makabryczny taniec wokół stosu” – wyświetlany jest ten sam film o cierpieniu i szczęściu, o upadku i uniesieniu. Zmieniają się tylko stany zagrożenia (obecnie jest nim epidemia koronawirusa).

Wszystkie kolory z palety marzeń.
Zamknięte sklepy, szkoły i puby.
Pytania o drogę. Krzyk tyrady.
Dramatycznie wykrzywione twarze.
Wszystkie kolory z palety dźwięków.
Stan zatrzymania. Stan wyjątkowy.
Śpiewy chórów w powietrzu morowym.
Metodyczne zapisanie lęku.

(Ogólne zamieszanie)

Kontakt z szaleństwem jest nieunikniony – zewsząd przychodzą symptomy wariactwa. Wariactwo trzeba diagnozować, neutralizować, zabezpieczać. Można go zidentyfikować pod pięknem, gdzie bytuje marność, rozkłada się system wartości.

Wśród łąk kwitnących lub po prostu wszędzie
Gdziekolwiek jeść, spać, kochać i wierzyć będziesz
Wiatr zasieje mak – narkotyku pole

(Pole maków)

Rozum śpi, gdy budzą się demony,
Malujące portret z drugiej strony…

(Moja naga moja ubrana)

Każda miłość czeka na ofiarę,
Goryczy kroplę, przelaną czarę,
Niewinnego białego baranka.

(Pascha)

W książce Jarosława Waneckiego najważniejsza jest „szczerość obrazu nazwanego życiem”. Stając przed obrazem i sonetem – stajemy jednocześnie przed zwierciadłem duszy i sobie patrzymy w oczy. Sobie też stawiamy pytania o sens istnienia, a między wersami i obrazami śpiewamy pieśń sprzeciwu – zaklinającą prośbę o zmianę losu.

Ocknij się szybko i wróć do mnie tu.
Obejmij, pocałuj, kochaj co sił,
Bądź zdrowa i bliska w przebudzeń dni.

(Śmierć Barbary Radziwiłłówny)

Niech popłyną soki w górę jeszcze.
Niech nasiąkną sęki wspomnień deszczem.
Niech dąb sośnie wyzna zieleń szumem.

(Dziad i baba)

Z pewnością Jarosław Wanecki patrzy okiem poety, ale patrzy też okiem lekarza – świat jest dla niego „sceną lekarskiej przychodni”, gdzie człowiek to cielesno-duchowy pacjent, na którego nie zawsze działają leki („Powikłań miłości nie leczą leki”).

Czym więc byłoby życie bez utrwalenia chwili, doznania, emocji? Pewnie tym samym, czym byłaby galeria sztuki bez odbiorców.

Agnieszka TomHa

Jarosław Wanecki, „Galeria sonetów”, Kraków 2020