Natalia jest chora
Kolega przyniósł do redakcji wyciętą z gazety reklamę lalki dla dzieci. W wyprzedaży – cena 79 zł, wysokość 41 cm. Opłaca się – niecałe 2 zł za centymetr lalki!
Foto: Mariusz Cieszewski, MSZ
A czytałem niedawno prognozy ekonomistów, z których wynika (z prognoz, nie z ekonomistów), że w przyszłym roku, w związku z przewidywanymi podwyżkami cen ropy naftowej i możliwym podniesieniem akcyzy na wyroby tytoniowe, ceny lalek mogą pójść ostro w górę. Poza tym w bankach ma być trudniej o kredyty. Więc, jeśli ktoś się zastanawia nad inwestycją w lalki, to chyba ostatni moment na podejmowanie strategicznych decyzji.
Nie zawracałbym Państwu głowy byle lalką, gdyby nie fakt, że akurat ta nie jest „byle” i ma pewien związek z medycyną. Nazywa się „Natalia jest chora X-NA-LF0024”, na pudełku umieszczono napis: „Gabinet lekarski”. W reklamie znalazły się również informacje o tym, w co zabawka jest wyposażona: „Znikająca ranka na nóżce, stetoskop, termometr oraz butelka w zestawie”.
Kolega, który wyciął z gazety tę reklamę, stwierdził, że chyba sobie kupi. Mniejsza o termometr, stetoskop, a nawet samą lalkę, ale z zasady interesuje go każdy zestaw, w którym jest butelka. Pomysł oswajania dzieci z chorobami w czasie zabawy bardzo mi się podoba. Dziecko nie będzie potem bało się prawdziwego stetoskopu, termometru czy profesjonalnego plasterka zaklejającego znikającą rankę.
Może się trochę dziwić, że ta ranka w rzeczywistości nie znika tak samo jak ta u lalki, ale od tego są rodzice, żeby wyjaśnili. Zastanawia mnie tylko, czy nie jest nadużyciem upublicznienie kodu „X-NA-LF0024”. Czy to nie jest przypadkiem jakiś numer statystyczny choroby? Albo kod procedury medycznej? A to już może być potraktowane jako naruszenie tajemnicy lekarskiej i opublikowanie wrażliwych danych osobowych lalki Natalii.
Poszukałem w internecie i okazało się, że to nie jedyna dostępna na naszym rynku Natalia, która ma pomagać w edukacji zdrowotnej dzieci. Jest jeszcze na przykład „Lalka Natalia A…psik – zaopiekuj się nią”. Ta, na którą trafiłem, ma 36 cm wysokości i kosztuje 120 zł. Ale chyba i tak się opłaca, bo chociaż drożej wychodzi za centymetr lalki, to jest bardziej rozwinięta technologicznie. Ma aż sześć funkcji, cytuję: „1 – kicham, 2 – dmucham nosek, 3 – biorę lekarstwo, 4 – zakładam kurteczkę, 5 – mówię, 6 – śpiewam piosenkę”.
Prawdę mówiąc, zazdroszczę współczesnym maluchom. W czasach mojego dzieciństwa nie było takich cudów. Termometrem mama nie pozwalała się bawić, stetoskopów brakowało na rynku, a i z butelkami było różnie. Myślę sobie, że może jakoś teraz udałoby się nadrobić te zaległości z dzieciństwa? Oczywiście nie w formie lalek, ale przecież można dorzucać dyskretnie tego typu zestawy edukacyjne do zabawek dla dorosłych.
Na przykład do każdego zakupionego samochodu diler mógłby dodawać nie tylko apteczkę, ale i kilka książek z serii „Znikająca ranka”. To cykl powieści, których głównym bohaterem jest młody patolog wymyślający podczas ćwiczeń na siłowni rozwiązania zawiłych zagadek medyczno-kryminalnych.Albo na przykład, gdyby deweloperzy w cenie mieszkania proponowali wykończenie salonu w postaci tapety w stetoskopy i termometry?
Jeszcze raz uważnie przeczytałem zestaw sześciu funkcji, które ma „Lalka Natalia A…psik – zaopiekuj się nią”. Matko! Przecież ja mam identyczne! Dokładnie tak samo przechodzę każdą infekcję: „1 – kicham, 2 – dmucham nosek, 3 – biorę lekarstwo, 4 – zakładam kurteczkę, 5 – mówię, że wrócę koło dziesiątej, 6 – jak wracam nad ranem, to śpiewam piosenkę”.
Artur Andrus
Dziennikarz radiowej „Trójki”, konferansjer i satyryk
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2015