23 listopada 2024

Nie wszystko na sprzedaż

Nowoczesne społeczeństwo konsumpcyjne zaspokaja podstawowe potrzeby w zakresie wyżywienia, ubioru i gromadzenia dóbr materialnych, a także potrzeby społeczne – dostęp do wykształcenia, kultury i zdrowia. Do świadomości dociera przekonanie, że kupić można także zdrowie.

Foto: imageworld.pl

Traktowanie opieki medycznej jako jednej z gałęzi gospodarki, na równi z rynkiem surowcowym, działalnością usługową i handlem, prowadzi na niebezpieczne manowce koniunkturalizmu i utylitaryzmu, a profesor Tołłoczko nazywa to etyką „rynkową”.

Relatywizacji podstaw moralnych sprzyja nazewnictwo: pacjent jest świadczeniobiorcą, lekarz świadczeniodawcą, a szpital jest przedsięwzięciem biznesowym. Leczenie ambulatoryjne i szpitalne z założenia ma być dochodowe, bo obowiązuje ekonomizacja, która bywa przyczyną lekarskich dylematów. Nieuzasadnione rozszerzanie diagnostyki, niepotrzebne wdrażanie lepiej opłacanych procedur i pozorne „oszczędności na pacjentach” kolidują z wiedzą i sumieniem lekarskim.

Lekarska „etyka rynkowa” jest określeniem pejoratywnym. „Rynek zdrowia” może przynosić krociowe zyski. Powiązania z przemysłem farmaceutycznym i udział lekarzy w reklamie leków jest naganne, a rzecznicy odpowiedzialności zawodowej wszczynają postępowania, stojąc na stanowisku, że etyka zawodowa jest ważniejsza od korzyści materialnych.

Reklamy suplementów diety sugerują, że zakup produktu jest stuprocentową gwarancją stuletniego życia. Przyzwolenie na stosowanie wszystkich reguł wolnorynkowych, że „wszystko, co nie jest zabronione – jest dozwolone” – nie przystoi przedstawicielom zawodu zaufania publicznego. Kodeks Etyki Lekarskiej jednoznacznie zabrania używania przez lekarza nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych, a dotyczy to produktów leczniczych, wyrobów medycznych oraz suplementów diety.

Lekarski obowiązek szerzenia oświaty zdrowotnej i profilaktyki nie jest identyczny z komercyjną propagandą quasi-zdrowotną, w której biorą udział lekarze.

Rzecznicy odpowiedzialności zawodowej monitorują środki masowego przekazu i w latach 2013-2015 prowadzili 42 sprawy pod kątem udziału lekarzy w reklamach. Wprawdzie suplementy diety nie są lekami, ale 60 proc. tych produktów można kupić w aptekach, które kojarzą się ze zdrowiem. Apteki sprzedają też środki kosmetyczne, pielęgnacyjne, upiększające, odmładzające, odchudzające i… preparaty homeopatyczne. W 2013 r. zwolniono producentów leków homeopatycznych z wymogu przedstawiania badań klinicznych, czyli udowodnienia ich skuteczności.

Zgodnie z prawem farmaceutycznym środki te podlegają uproszczonej procedurze dopuszczenia do obrotu i mają taki sam status, jak leki. Naczelna Rada Lekarska negatywnie ocenia tzw. medycynę alternatywną i homeopatię, powołując się na fundamentalne normy etyczne zawodu lekarza: wypełnianie zadań zgodnie z sumieniem, współczesną wiedzą medyczną, nie uleganie mechanizmom rynkowym oraz zakaz stosowania bezwartościowych lub niezweryfikowanych naukowo metod.

Wobec lekarzy stosujących homeopatię toczą się postępowania dyscyplinarne. Reakcją producentów leków homeopatycznych było doniesienie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wszczął z urzędu postępowanie przeciwko Naczelnej Izbie Lekarskiej z zarzutem, iż przyjęte stanowisko, że „stosowanie homeopatii stoi w sprzeczności z zasadami etyki lekarskiej”, narusza interesy rynku.

Prezes UOKiK wydał decyzję nakazującą zaniechanie ograniczania lekarzom ordynowania produktów homeopatycznych i nałożył na Naczelną Izbę Lekarską karę: 49 113,89 zł.

W liczącym 46 stron uzasadnieniu podkreślono naganność poglądów lekarzy na homeopatię i wyrażono nadzieję, że kara spełni funkcję edukacyjną i wychowawczą (!). Ostatecznie stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie homeopatii i organizowania szkoleń w tym zakresie zostało obronione na drodze sądowej, gdyż wolność gospodarcza i swoboda podmiotów na rynku nie może być przedkładana ponad obowiązek leczenia zgodnie z aktualną wiedzą lekarską.

Instytucje państwowe powinny wspierać wykonywanie zawodu lekarza w myśl tej fundamentalnej zasady. Tymczasem Śląski Uniwersytet Medyczny kontynuuje studia podyplomowe na kierunku „Homeopatia w medycynie niekonwencjonalnej i farmacji” zakończone egzaminem i świadectwem podpisanym przez rektora.

Przeciwko homeopatii wystąpił prezes Naczelnej Rady Lekarskiej – dr n. med. Maciej Hamankiewicz, pisząc do rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego: „… prowadzenie na wyższej uczelni medycznej zajęć z metod postępowania, których skuteczność nie jest potwierdzona rzetelnymi i wiarygodnymi dowodami naukowymi, jest nieporozumieniem.

Uczelnia prowadząca działalność naukową nie powinna promować metod postępowania, które nie znajdują należytego oparcia w wiedzy naukowej”. Argumentem przemawiającym za studiami „homeopatia” jest utowarowienie i komercjalizacja szkolnictwa: państwowa uczelnia kształcąca lekarzy, lekarzy dentystów, farmaceutów i pielęgniarki – oferuje płatne zajęcia, irracjonalne kwalifikacje i fikcyjny cenzus.

„Urynkowienie”, w sferze bezpieczeństwa zdrowotnego, nie musi oznaczać bezwzględnej dominacji wolnego rynku oraz komercji, a zysk nie może być ważniejszy od moralności, obyczajów i lekarskiego sumienia. Bezwzględne podporządkowanie się władzy pieniądza prowadzi do dehumanizacji medycyny. Samorząd lekarski, działając w obronie pacjentów, konsekwentnie się przeciwstawia wszelkim działaniom zagrażającym zdrowiu i nieuczciwym praktykom rynkowym.

Mieczysław Dziedzic
Lekarz

(list do redakcji)

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 6-7/2016