Obecnie system zgłaszania zdarzeń niepożądanych służy prawnikom
O tym, że w zakresie zgłaszania zdarzeń niepożądanych należy wypracować nową kulturę bezpieczeństwa, mówi prezes Fundacji My Pacjenci Ewa Borek.
Foto: Mariusz Tomczak
– To, z czym obecnie mamy do czynienia w Polsce przy wystąpieniu zdarzenia niepożądanego czy błędu medycznego, nie służy pacjentom i lekarzom, lecz prawnikom.
Kiedy dojdzie do takiego zdarzenia, próbuje się przede wszystkim ustalić winnego, a pacjent jest pozostawiony sam sobie i musi szukać pomocy, stojąc w długich w kolejkach, a przecież pomoc poszkodowanemu powinna być priorytetem.
Musimy nie tylko wypracować nową kulturę bezpieczeństwa, ale przede wszystkim stworzyć zupełnie nowy system obejmujący kwestię naprawy szkód i wypłacania odszkodowań dla pacjentów. Powinien też powstać publicznie dostępny rejestr zdarzeń niepożądanych.
W krajach, gdzie odstąpiono od szukania winnych, a skupiono się na zgłaszaniu zdarzeń niepożądanych i ulepszaniu istniejących procedur, personel medyczny ma większą szansę uniknięcia sytuacji zagrażających życiu lub zdrowiu pacjenta. W Wielkiej Brytanii wszyscy mają dostęp do informacji, czy w danej placówce dochodzi do zdarzeń niepożądanych i czy konkretnymi przypadkami zajęła się specjalna komisja.
Ona jest potem współodpowiedzialna m.in. za ewentualne uszczelnienie procedur w szpitalu. Z punktu widzenia pacjenta lepiej jest, gdy nad zdarzeniami niepożądanymi pochylają się zespoły ds. bezpieczeństwa, starając się tak organizować pracę lekarzom i pozostałemu personelowi, by ograniczać ryzyko wystąpienia błędów. Medycyna to praca zespołowa i na ogół nie jest możliwe wskazanie winnego. Przypadki, w których ewidentnie doszło do zaniedbania czy przestępstwa, są bardzo nieliczne.
Notował: Mariusz Tomczak