Polityka rządu wobec szpitali nie jest znana
W naszym kraju działa ponad 220 szpitali prywatnych, a wciąż nie wiemy, jaka będzie polityka rządu wobec sektora szpitalnictwa – mówi Andrzej Sokołowski, prezes zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych, sekretarz Europejskiej Unii Szpitali Prywatnych.
– Od kilku lat słyszymy o poważnych zmianach, ale wciąż nie wiemy, jaka będzie polityka rządu wobec sektora szpitalnictwa. Niepokoją nas plany jego centralizacji i kolejne doniesienia o tym, że nie ma wystarczających środków finansowych w systemie. W sektorze publicznym nadal nie prowadzi się przechodzenia na leczenie w ramach procedur jednodniowych, czyli tych najtańszych, co w większości stanowi normę w szpitalach prywatnych.
Dla pacjenta nie ma znaczenia, kto jest właścicielem placówki medycznej. We Francji, gdzie każdy szpital dopuszczony do funkcjonowania w systemie ochrony zdrowia ma dostęp do środków publicznych, pieniądze idą za pacjentem, który samodzielnie decyduje o wyborze placówki, biorąc pod uwagę swoje potrzeby i oczekiwania. W związku z tym, że przy wyborze szpitala decyduje jakość świadczonej opieki, pacjent idzie do placówki, w której pokłada większe zaufanie do personelu, ma z niej bliżej do domu, jest tam bardziej miękkie łóżko i lepsze posiłki. U nas tak zrobić nie może.
Cały świat rozumie, że sektor prywatny w ochronie zdrowia musi istnieć, a tymczasem w Polsce bywają ministrowie, którzy nie widzą potrzeby jego istnienia i głośno o tym mówią. Zapomina się, że zdecydowana większość placówek POZ jest niepubliczna, podobnie jak większość placówek AOS. Ministerstwo Zdrowia przypomina sobie o nas, gdy brakuje łóżek, tak jak w trakcie kluczowych momentów walki z COVID-19. Tymczasem to obecność konkurencji wskazuje kierunek odpowiedniego traktowania pacjenta i pomaga skracać jego ścieżkę leczenia.
Niedawno rozmawiałem z koleżanką z prywatnej przychodni, do której ostatnio 3/4 pacjentów zgłaszało się z prośbą o wyjaśnienie dokumentacji z pobytu w szpitalu publicznym. W publicznej placówce byli nie tyle pacjentami, co procedurą, często bardzo krótką, po wykonaniu której wypisano ich do domu. Musieli prywatnie przyjść do lekarza, by miał czas wyjaśnić, do czego doszło w trakcie hospitalizacji i w jaki sposób dalej powinno wyglądać leczenie. To nie powinno tak wyglądać.
Notował: Mariusz Tomczak