Prezes NRL: Nie chcemy być zdrowotnym pariasem Europy
Dlaczego z poprawy kondycji zdrowotnej Polaków nie uczynić ponadpartyjnego i ponadpokoleniowego wyzwania cywilizacyjnego?
Foto: pixabay.com
W tym roku obchodziliśmy dwudziestą rocznicę wprowadzenia reformy ochrony zdrowia powiązanej z utworzeniem kas chorych. Jubileusz ten nie był szczególnie celebrowany, bo i chyba nie było się czym szczycić. Reforma przeszła wiele zakrętów, więc obecny kształt systemu mocno odbiega od założeń jego twórców.
Miotamy się między jedną „reformą” a drugą. Efekty nie przystają do zapowiedzi, czego dowodzi chociażby niedawny raport NIK, oceniający wprowadzenie sieci szpitali. Słowa krytyki można kierować pod adresem każdej ekipy rządzącej. Tajemnicą poliszynela jest, że wśród polityków różnych opcji panuje przekonanie, że ochrona zdrowia to worek bez dna i niezależnie od skali nakładów próżno oczekiwać wyraźnie rosnących słupków poparcia w ciągu czterech lat kadencji.
Kalendarz wyborczy nie sprzyja długofalowym reformom. Mało tego, rozbieżności są nie tylko między ugrupowaniami politycznymi, ale i między szefami resortu zdrowia tej samej opcji.
W praktyce zapisy w ustawach czy rozporządzeniach nie mają pokrycia w pieniądzach. Gdy jest pożar, gasi się go. I jak tu mówić o spójnej wizji! Efekty dwóch dekad są mizerne. Polska jest w ogonie Europy: skrajne niedofinansowanie i wynikająca stąd niska jakość opieki, przeciążenie kadr, zapaść w dostępie do leczenia, przedwczesne zgony, brak środków na edukację i jej skutek w postaci niskiej społecznej świadomości zdrowotnej. Jeśli do tego dodamy rosnące w ostatnim czasie spożycie alkoholu i palenie tytoniu, niepowodzenie w walce z dopalaczami, niezdrowy tryb życia naszych obywateli, to trzeba mocno bić na alarm. Jak pokazuje zamieszczony kilka stron dalej temat numeru, partie polityczne startujące w nadchodzących wyborach poprzestają na kilku hasłach, a spójnej koncepcji trudno się tam dopatrzeć.
Prezes NRL Andrzej Matyja podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. Foto: Mariusz Tomczak
Wielce prawdopodobne, że niezależnie od wyników wyborów, czekać nas może powtórka – działania wybiórcze i doraźne. Politykom brakuje odwagi, bo ochrona zdrowia to pole minowe. Może więc realne zmiany wymusi dopiero oddolna społeczna presja? Nie dziwię się determinacji naszych młodszych kolegów, rezydentów, którzy protestują przeciwko chronicznemu niedofinansowaniu ochrony zdrowia. Oni nie chcą godzić się na obecną sytuację i – pewnie jak ich starsi koledzy przed dwudziestu, trzydziestu laty – wierzą, że nie ma powodu, byśmy się wlekli w ogonie Europy. Nie są to tylko ich ambicje. Musimy działać razem. Nie można nas już zbywać pustymi obietnicami.
Przemieszczający się po Europie nasi rodacy, którzy czy jako pacjenci, czy jako pracownicy obserwują, jak może funkcjonować dobrze zorganizowana i mądrze finansowana ochrona zdrowia.
Nie chcemy być zdrowotnym pariasem Europy! Stać nas na więcej. Dlaczego z poprawy szeroko rozumianej kondycji zdrowotnej Polaków nie uczynić ponadpartyjnego i ponadpokoleniowego wyzwania cywilizacyjnego? Kryje się za tym koncepcja rozwoju medycyny naprawczej, profilaktyki, promocji zdrowia, edukacji, odpowiedniej oferty usług i przemysłu, proekologicznych inwestycji, a także racjonalnego systemu finansowania. Wszystko po to, by wreszcie zacząć traktować zdrowie jak opłacalną, długoterminową inwestycję. Z takimi refleksjami wychodziłem z – śmiem twierdzić – historycznego spotkania, jakie odbyło się w siedzibie NIL 22 sierpnia.
Przedstawiciele samorządów zawodów medycznych, pracowników i pracodawców ochrony zdrowia, władz samorządowych i organizacji pacjenckich wymienili się bardzo konkretnymi informacjami o sytuacji w swoich dziedzinach i postanowili połączyć siły, wspólnie występując do prezydenta, premiera, ministra zdrowia i liderów partii politycznych z apelem o podjęcie natychmiastowych działań ratujących system ochrony zdrowia przed dalszą degradacją i możliwym załamaniem. Apel ten poparty jest twardymi danymi. Pilna interwencja to teraz zadanie numer jeden, bo jak np. ostrzegają zarządzający szpitalami, lokalni samorządowcy, lekarze, ratownicy medyczni w nadchodzącym roku może nastąpić tąpnięcie, przez które ucierpią pacjenci, czyli wcześniej czy później każdy z nas, nie wyłączając polityków, bo nikomu nie uda się wykupić abonamentu na długowieczność w dobrym zdrowiu.
Prof. Andrzej Matyja, prezes NRL