Prof. Andrzej Matyja: Hasła wybrzmiały, problemy zostały
„Porozumienie dla zdrowia” będzie przypominać politykom, że obietnice to dług, który trzeba spłacać.
Foto: archiwum „Gazety Lekarskiej”
Zgodnie z przewidywaniami, zdrowie wysunęło się na plan pierwszy w kampanii wyborczej. Raczono nas kilkupunktowymi receptami. Dużo haseł, mało konkretów.
Taka jest specyfika kampanii wyborczych, krojonych według marketingowych wzorów i oczekiwań mediów. Gorzej, że w programach startujących ugrupowań też trudno było doszukać się klarownej wizji modelu ochrony zdrowia w Polsce.
Może więc przyszedł czas, by społeczeństwo zadało politykom lekcję do odrobienia, w postaci jasno sformułowanych oczekiwań dotyczących konkretnych celów zdrowotnych. Rolą polityków byłoby zaś znalezienie narzędzi, by te cele osiągnąć. Byłby to rodzaj społecznego kontraktu.
Z takiej idei zrodziła się inicjatywa „Porozumienie dla zdrowia”, którą podczas październikowej konferencji „Wizja zdrowia. Diagnoza i Przyszłość” przedstawiłem wraz z reprezentantami środowisk pacjenckich, świadczeniodawców i pracowników ochrony zdrowia.
Punktem wyjścia jest dziesięć ogólnych zasad, które powinny przyświecać budowie lepszego, bardziej racjonalnego i efektywnego systemu ochrony zdrowia. Dla każdej z nich mają być sformułowane konkretne cele do osiągnięcia i mierniki sukcesu. Do pracy nad szczegółami zaproszone zostały różne środowiska i interesariusze ochrony zdrowia. Rezultaty przedstawimy nowemu premierowi i nowemu ministrowi zdrowia, którzy – mam nadzieję – uwzględnią je w programie rządu.
Cele powinny być konkretne, ambitne, ale realne do osiągnięcia w określonym terminie. Zadaniem polityków byłoby dobranie takich narzędzi i rozwiązań, które to umożliwią.
Od nich powinniśmy usłyszeć np. jakie będą nakłady w relacji do PKB, w jakim horyzoncie czasu, jak zamierzają je wykorzystać, jakie rozwiązania organizacyjne proponują, na czym planują się skoncentrować, jakie zasoby – w tym kadrowe – będą potrzebne i skąd je wziąć. Jako samorząd lekarski mamy konstytucyjny obowiązek występować w obronie interesu publicznego.
Naszą powinnością jest alarmować, gdy dzieje się źle oraz gdy system uniemożliwia zapewnienie pacjentom opieki na poziomie, który możemy zaoferować dzięki naszej wiedzy, umiejętnościom i postępowi medycyny. Czujemy się zakładnikami systemu, który kreują politycy. Nie chcemy i nie możemy się na to godzić. Nasza niezgoda przyjmuje różne formy.
Środowisko rezydentów i OZZL zainicjowało akcję „Zdrowa praca”. Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie z rozmachem przeprowadziła kampanię pod hasłem „Polska to chory kraj”. Protesty i oddolna presja opinii publicznej mają zmusić polityków do działania. Naczelna Izba Lekarska wzięła na siebie rolę „izby refleksji”. Może to mało spektakularne, ale potrzebne i długofalowe działanie.
Skupiamy się na tworzeniu platformy porozumienia środowisk pacjenckich, samorządów lekarzy i innych zawodów medycznych, pracodawców i związkowców. Pierwszym krokiem był wystosowany w sierpniu br. wspólny list otwarty do prezydenta, premiera, ministra zdrowia i liderów partii politycznych z apelem o pilne działania ratujące polską ochronę zdrowia.
W czasie kampanii wyborczej w „Liście otwartym do Obywateli Rzeczpospolitej” apelowałem z kolei do ugrupowań politycznych i ich liderów, by wzięli odpowiedzialność za składane obietnice. Powtórzę raz jeszcze: nie dajmy się zwieść dobrze brzmiącym deklaracjom. Rozliczajmy obietnice wyborcze, pytając, kiedy i w jaki sposób będą zrealizowanie, skąd wziąć pieniądze. Inicjatywa „Porozumienie dla zdrowia” pomoże zracjonalizować oczekiwania i uzgodnić konsens ponad podziałami. Zaproszenie do tej pozytywistycznej pracy u podstaw trafiło już na podatny grunt.
Andrzej Matyja, prezes NRL