9 października 2025

Rak piersi: dobre leczenie, słaba profilaktyka

Nowotwór nie wybiera, ale lekarze mogą pomóc, by kobiety miały większą szansę wygrać z chorobą. Klucz tkwi w profilaktyce i szybkim rozpoznaniu – a tu Polska wciąż ma wiele do nadrobienia.

Fot. shutterstock.com

Co roku aż 21 tys. Polek słyszy diagnozę: „Ma pani raka”. Niestety, nowotwór ten zbiera coraz większe śmiertelne żniwo. Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym śmiertelność z jego powodu wciąż rośnie, zamiast maleć.

Lepiej nie wiedzieć

– Czynników wzrostu zachorowalności jest wiele: starzenie się populacji, zmiany w stylu życia, zwłaszcza otyłość, mniejsza aktywność fizyczna, gorsza jakość diety i nawyki żywieniowe czy używki, np. alkohol. Nie bez znaczenia są też zmiany hormonalne: mniejsza dzietność, późniejsze ciąże czy niektóre hormonalne terapie zastępcze. Raki piersi są też częściej wykrywane dzięki większej dostępności badań i poprawie ich jakości – mówi Piotr Gierej, chirurg onkolog, specjalizujący się w nowotworach piersi.

Polki zgłaszają się jednak do lekarza zbyt późno, mimo iż w Polsce funkcjonuje dobrze rozwinięty system badań przesiewowych. – Co więcej, wiek kobiet objętych programem profilaktycznym został ostatnio obniżony: obecnie kobiety w wieku od 45 do 74 lat mogą co dwa lata wykonać bezpłatną mammografię – przypomina dr Aleksandra Konieczna, onkolog kliniczny, specjalizujący się w nowotworach piersi.

Niestety, zgłaszalność na badania przesiewowe w Polsce jest dramatycznie niska – niewiele ponad 30 proc. To pokazuje, że wiele Polek wciąż niechętnie korzysta z dostępnych form profilaktyki. Z raportu przygotowanego przez OnkoCafe wynika, że znaczna część kobiet po prostu nie odczuwa potrzeby wykonywania badań.

Dlaczego tak się dzieje?

– W Polsce brakuje świadomości, na czym polegają badania przesiewowe i do kogo są kierowane. Tymczasem są one przeznaczone dla osób zdrowych. Ich celem jest wczesne wykrycie choroby, zanim pojawią się jakiekolwiek objawy. W momencie wystąpienia symptomów mówimy już nie o profilaktyce, lecz o diagnostyce. To fundamentalna różnica, której wiele osób nadal nie rozumie – wyjaśnia dr Konieczna.

Jej zdaniem jednym z czynników wpływających na niski poziom zgłaszalności jest brak imiennych zaproszeń na badania. Choć w październiku prowadzone są intensywne kampanie edukacyjne, doświadczenia innych krajów pokazują, że właśnie spersonalizowane zaproszenia są skutecznym narzędziem zachęcającym kobiety do udziału w badaniach.

– Pacjentki często podkreślają, że gdy otrzymują takie zaproszenie, trudniej im je zignorować. Mówią: „Jak mnie osobiście zapraszają, to może rzeczywiście powinnam pójść”. Środowiska medyczne od lat postulują, by włączyć lekarzy rodzinnych i lekarzy medycyny pracy w promocję mammografii. Pojawiają się też propozycje, aby badanie było elementem obowiązkowych badań okresowych. Wciąż poszukuje się skutecznych sposobów, jak zachęcić kobiety do regularnych badań – podkreśla onkolożka.

Tymczasem dostępność mammografii w Polsce jest obecnie bardzo dobra. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że dostępnych jest około 80 tys. wolnych terminów. Mammografię można wykonać bez skierowania – czasem już w ciągu godziny – korzystając z Internetowego Konta Pacjenta lub centralnego portalu rejestracyjnego. Wystarczy znaleźć chwilę czasu.

Rekonstrukcja – potrzeba, a nie luksus Lekarze uważają, że sama diagnostyka przebiega sprawnie, choć liczba pacjentek jest bardzo duża.

– Obecny poziom leczenia raka piersi w szpitalach oceniam jako wysoki. Coraz częściej leczenie koncentrowane jest w oddziałach terapii raka piersi – tzw. BCU (breast cancer unit). Wprowadzenie karty DILO wymusiło lepszą organizację procesu diagnostycznego i szybsze wdrażanie leczenia. Z rozmów z onkologami wynika też, że dostęp do programów lekowych w większości przypadków nie odbiega od innych krajów europejskich. Większość terapii, także nowoczesnych, jest dostępna w Polsce – mówi dr Piotr Gierej.

Podobnie ocenia sytuację dr Aleksandra Konieczna: – Leczenie raka piersi w Polsce odbywa się na światowym poziomie. W ramach programów lekowych dostępne są bardzo nowoczesne terapie, a Ministerstwo Zdrowia regularnie ogłasza nowe opcje. Dzięki temu nasze pacjentki mają dostęp do skutecznych i innowacyjnych metod leczenia.

Wciąż brakuje jednak refundacji niektórych leków. – Jeśli chodzi o leczenie uzupełniające, oczekujemy jeszcze na refundację niektórych nowoczesnych leków, np. inhibitora CDK4/6 w terapii wczesnego hormonozależnego raka piersi. Jeden z nich jest już dostępny, ale mamy nadzieję, że wkrótce pojawi się także druga, równie skuteczna opcja – zaznacza dr Konieczna.

Dużo gorzej wygląda możliwość rekonstrukcji piersi po mastektomii. – Każda kobieta powinna mieć możliwość wykonania rekonstrukcji odroczonej. W tym zakresie system nie jest wydolny i nie promuje wykonywania takich zabiegów. Procedury rekonstrukcji są słabo wycenione, często nie pokrywają nawet kosztów szpitala. Nie rozumiem, dlaczego nie są rozliczane w ramach kart DILO. Przecież rekonstrukcja, nawet odroczona, powinna być traktowana jako element leczenia, także w aspekcie psychicznym – tłumaczy Piotr Gierej.

Czas oczekiwania zależy od ośrodka i bywa bardzo zróżnicowany – czasem sięga kilku lat. Do zaawansowanych zabiegów, np. mikrochirurgicznych, potrzebny jest dobrze wyszkolony zespół, którym nie każdy szpital dysponuje. Rekonstrukcje wykonywane są albo w oddziałach chirurgii onkologicznej, które są niewydolne z powodu liczby pacjentek, albo w oddziałach chirurgii plastycznej, których nie ma wiele. W żadnym z nich nie są to procedury opłacalne dla szpitala.

Razem silniejsze

Środowisko amazonek to jedna z najlepiej zorganizowanych grup pacjenckich. Jest wiele fundacji, grup wsparcia i inicjatyw. Amazonki uczą, wspierają, pokazują różne perspektywy. Lekarze i specjaliści też to zauważają.

– Amazonki i inne organizacje pacjenckie są niezwykle potrzebne. To często pierwsza linia wsparcia dla pacjentek, działająca poza systemem NFZ. Fundacje oferują edukację, rehabilitację, spotkania z lekarzami, warsztaty, a przede wszystkim wsparcie psychologiczne. Sama często uczestniczę w takich wydarzeniach i widzę, jak ogromną wartość mają one dla pacjentek – mówi dr Konieczna.

Dr Gierej dodaje: – Każda organizacja działa nieco inaczej, ale wszystkie są bardzo potrzebne. Zrzeszają kobiety, które same przeszły leczenie, wiedzą najlepiej, z jakimi wyzwaniami się to wiąże. To także ważna siła w działaniach na rzecz pacjentek. Oczekiwałbym jeszcze większych nacisków na decydentów poprzez media, by realizować postulaty poprawiające jakość i dostępność leczenia.

Rajd pełną piersią i „nadal jestem kobietą”

Choroba to nie tylko strach, ból i cierpienie. Można ją przekuć w coś dobrego – dla siebie i innych. Tak było w przypadku Karoliny Sobieraj. Rak piersi obecny był w jej rodzinie od pokoleń. Gdy dowiedziała się, że jest nosicielką mutacji BRCA1, postanowiła działać. Założyła Fundację Świadomi Życia i grupę „Warszawskie Amazonki”.

– Fundacja to moja przestrzeń, w której mogę realnie wspierać innych, korzystając z własnego doświadczenia. Organizujemy warsztaty artystyczne, spotkania z psychoonkologami i lekarzami. To czas, w którym pacjenci mogą poczuć, że nie są sami – mówi.

Jednym z jej pierwszych projektów był Rajd Pełną Piersią. – Chciałam pokazać kobietom po chorobie, że życie może być pełne adrenaliny i radości. Uczestniczki wsiadały do terenówek, jeździły po błotnistych trasach, malowały wojenne barwy. To dawało im radość, poczucie sprawczości i energię – opowiada Sobieraj.

Fundacja prowadzi także kampanię „Nadal jestem kobietą” prezentującą zdjęcia i historie kobiet po chorobie onkologicznej. Organizuje szycie poduszek rehabilitacyjnych dla pacjentek, prowadzone przez same pacjentki – dla innych chorych.

Moja mama jest kosmitką

Lidia Dyndor była w trzeciej ciąży, gdy usłyszała diagnozę raka piersi. Miała 34 lata i – jak wspomina – jej świat w jednej chwili się zatrzymał. Jednocześnie niemal natychmiast podjęła decyzję, że nie będzie robić z choroby tabu. – Od początku wiedziałam, że nie będziemy szeptać, nie będziemy udawać, że nic się nie dzieje. Postanowiłam, że nie będziemy też ukrywać tego przed dziećmi. One doskonale wyczuwają emocje dorosłych i gdy nie rozumieją, co się dzieje, przeżywają wszystko jeszcze mocniej – opowiada.

To właśnie dla swoich dzieci Lidia stworzyła bajkę, która stała się osią książki „Moja mama jest kosmitką? Czyli jak rozmawiać ze swoim dzieckiem o chorobie nowotworowej”. Bohaterka opowiada w niej o mamie, która nagle wygląda inaczej – traci włosy, jest zmęczona, potrzebuje więcej odpoczynku.

W bajkowy sposób pokazane są wszystkie zmiany, jakie zachodzą w rodzinie podczas leczenia onkologicznego.

– Chciałam, żeby ta bajka była punktem wyjścia do rozmów z dziećmi. Ułatwia rodzicom zrobienie tego pierwszego kroku i daje im słowa, których czasem brakuje. To książka, która nie tylko oswaja dzieci z chorobą mamy, ale też daje dorosłym narzędzie, jak o tym mówić – tłumaczy.

Publikacja składa się z dwóch części: bajki oraz poradnika dla rodziców. W części praktycznej Dyndor zebrała wskazówki, jak rozmawiać z dziećmi o raku, jak odpowiadać na ich pytania i jak reagować na emocje. Książka stała się szeroko znana w środowisku amazonek i jest dziś wykorzystywana także przez psychoonkologów. To jednak niejedyna jej aktywność. Lidia założyła kanał OnkoFitka Lidka na YouTube.

– Chciałam mówić o raku spokojnie, rzeczowo, bez epatowania cierpieniem. Pokazywać, że można żyć normalnie, a wiedza daje siłę i poczucie bezpieczeństwa. Każdy odcinek poświęcam jednemu zagadnieniu – od odżywiania w trakcie leczenia, przez różne metody terapii, po rehabilitację i powrót do codzienności. Zapraszam specjalistów, którzy dzielą się wiedzą, tłumaczą trudne westie i rozwiewają mity – mówi.

Kanał szybko stał się rozpoznawalny w środowisku amazonek. Oprócz filmów edukacyjnych znalazło się w nim także miejsce na rozmowy o emocjach, relacjach i życiu po raku. – Zależało mi, żeby pacjentki nie czuły się osamotnione. Żeby zobaczyły, że wiele kobiet przechodzi przez to samo i że nie trzeba się wstydzić pytań ani lęku – dodaje.

Dziś Dyndor prowadzi szkolenia z profilaktyki onkologicznej, współpracuje z fundacjami pacjenckimi i angażuje się w kampanie społeczne. – Rak mnie wzmocnił. Dał energię i odwagę, by mówić o nim głośno, ale rzetelnie, bez koloryzowania. Bo dziś w większości przypadków rak to nie wyrok. To choroba przewlekła, z którą można żyć – podkreśla.

Antonina Kryńska

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 10/2025