22 listopada 2024

Strefa Gazy: bezsilność i frustracja

Opieka zdrowotna w Strefie Gazy jest w opłakanym stanie. W zasadzie zostały po niej tylko zgliszcza – mówi Jakub Belina Brzozowski z Polskiej Misji Medycznej w rozmowie z Lidią Sulikowską.

Fot. Palestinian Medical Relief Society/PMM

Jaka jest aktualna sytuacja ochrony zdrowia w Strefie Gazy?

Katastrofalna, a z każdym dniem jest coraz gorzej. Są ogromne problemy z dostępem do placówek opieki zdrowotnej. Przed eskalacją konfliktu w Strefie Gazy działało 36 szpitali, w tej chwili funkcjonuje 10, i to częściowo. Podobnie sytuacja wygląda z przychodniami. Ostrzeliwane są też ambulanse. Infrastruktura systemu ochrony zdrowia została potężnie uszkodzona.

Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Strefie Gazy znajduje się około 20 tysięcy pracowników medycznych. Niestety wielu z nich nie jest w stanie wykonywać swojego zawodu. Jak każdy inny cywil, starają się po prostu przetrwać. Już kilkuset lokalnych medyków poniosło śmierć, również w czasie pracy. Opieka zdrowotna w Strefie Gazy jest w opłakanym stanie. W zasadzie zostały po niej tylko zgliszcza.

Izrael tłumaczy, że działania militarne nie omijają placówek medycznych, bo są one wykorzystywane przez Hamas.

Trudno jest zweryfikować te informacje, ale wydaje się, że rzeczywiście obie strony konfliktu nie przestrzegają prawa międzynarodowego w kwestii poszanowania infrastruktury medycznej. Pamiętajmy jednak, że w atakach na placówki medyczne giną przede wszystkim cywile – pacjenci i medycy, a także osoby, które chcą się ochronić przed ostrzałami.

Niebezpieczna sytuacja zmusiła mieszkańców Strefy Gazy do emigracji do jej południowej części. Jest ona przeludniona, a organizacje pozarządowe alarmują o fatalnych warunkach życia.

W Rafah przebywa obecnie ponad milion ludzi. To miasto, w którym wcześniej mieszkało 150 tys. osób. Przeludnienie jest gigantyczne, przez co warunki higieny i dostępu do wody są tragiczne. Na jedną toaletę przypada 500 osób, a na prysznic – dwa tysiące. W takich warunkach rosną zachorowania na różne infekcje, w tym choroby skórne, wszawicę i biegunki, które są śmiertelne niebezpieczne dla dzieci do 5. r.ż. To wszystko w sytuacji, gdzie uzyskanie pomocy medycznej jest ekstremalnie trudnym wyzwaniem. Na ile to możliwe, cywili wspierają organizacje pozarządowe.

Na przykład Palestinian Medical Relief Society, z którą współpracujemy, tworzy tymczasowe punkty medyczne dla pacjentów. Są to jednak inicjatywy świadczące bardzo podstawową pomoc, a i tak w niewystraczającym zakresie w stosunku do potrzeb. Lekarze, z którymi mamy kontakt, mówią nam, że są w stanie w jakikolwiek sposób pomóc jedynie 30 proc. zgłaszających się do nich pacjentów.

Mają do dyspozycji leki przeciwzapalne czy przeciwbólowe, ale jeśli na przykład zgłasza się do nich chory na cukrzycę albo z chorobami układu krążenia, to pojawia się problem. Dramatycznie brakuje leków na choroby przewlekłe i warunków do monitorowania ich stanu zdrowia. W Strefie Gazy choroba przewlekła staje się dla pacjenta chorobą zagrażającą jego życiu.

Pomoc medyczna dla Palestyńczyków płynie z całego świata, ale niestety w niewystarczającym stopniu może być przekazana. Zbyt mało konwojów z pomocą humanitarną jest przepuszczanych do Strefy Gazy. Transport zorganizowany przez Polską Misję Medyczną i Palestinian Medical Relief Society czeka na wjazd już od kilku tygodni. To budzi ogromną frustrację i smutek. W ciężarówkach organizacji humanitarnych jest pomoc, która może realnie uratować ludzkie życie. Niestety przez decyzje polityczne tak się nie dzieje.

Izraelczycy tłumaczą ten stan względami bezpieczeństwa.

Takie słyszymy argumenty. Z drugiej strony po ataku na konwój World Central Kitchen pojawiły się informacje, że pomoc humanitarna zacznie być wpuszczana do Strefy Gazy w większych ilościach. Dlaczego dopiero po tym, gdy wydarzyła się ta tragedia?

W związku z blokadami na granicy nasza organizacja zaczęła przekazywać środki finansowe na zakup niezbędnych leków i innych produktów do organizacji działającej na miejscu, w Strefie Gazy. Rynek jest tam mocno ograniczony, a ceny szaleją. Nie ma jednak wyjścia. Musimy ratować ludzkie życia.