30 października 2024

Uzależnieni

Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), od alkoholu uzależnionych jest co najmniej 240 mln ludzi na świecie. Jak podaje GUS, w Polsce pijących alkohol do czterech dni w tygodniu jest blisko 4,7 mln, co stanowi 12 proc. populacji.

Foto: pixabay.com

Ponad 820 tys. Polaków, tj. 2 proc., pije alkohol przez pięć dni w tygodniu lub częściej.

Najbardziej zagrożeni nadużywaniem alkoholu, jak wskazują najnowsze badania norweskie, są osoby bezdzietne i mężczyźni mieszkający samotnie, a na ilość spożycia przez nich alkoholu wpływa rodzaj wykonywanej pracy.

Artyści, lekarze, robotnicy

Na podstawie badań koordynowanych przez Wyższą Szkołę Finansów i Zarządzania w Warszawie sporządzono Diagnozę Społeczną, z której wynika, że w Polsce najmniej nadużywających alkohol jest m.in. wśród nauczycieli szkół podstawowych (4,6 proc. badanej grupy), nauczycieli akademickich (3,5 proc.), prawników (3,4 proc.), zatrudnionych w obsłudze biurowej (3,7 proc.), a nieco więcej – kierowców zawodowych w transporcie wielkogabarytowym (5,9 proc.), rolników (6,4 proc.), żołnierzy zawodowych (6,5 proc.) i urzędników państwowych (6,9 proc.).

Po nich na liście plasują się robotnicy budowlani (7,9 proc.), specjaliści finansowi (7,5 proc.), strażacy i policjanci (8,9 proc.), w końcu pracujący najbliżej alkoholu: kelnerzy, barmani i stewardzi (9,4 proc.). Jeszcze więcej jest pijących informatyków (9,5 proc.). Pije nałogowo mniej więcej co dziesiąty mechanik maszyn i urządzeń (10,1 proc.), robotnik budowlany prowadzący prace wykończeniowe (10,1 proc.), dyrektor (10,4 proc.), kierowca samochodu osobowego i małogabarytowego pojazdu dostawczego (10,9 proc.), architekt, inżynier oraz projektant (10,7 proc.).

W grupach zawodowych lekarzy, weterynarzy i lekarzy dentystów odsetek nadużywających alkohol wynosi aż 12,6 proc., a wśród robotników – 13,8 proc.

Na szczycie tej listy są twórcy, artyści, literaci i dziennikarze (21,5 proc.). Według danych lecznictwa odwykowego, każdego roku odnotowuje się od 120 do 130 tys. osób, które mają problem alkoholowy. Tylko 15 proc. korzysta z pomocy ochrony zdrowia, z czego 85 proc. stanowią mężczyźni, a tylko 15 proc. – kobiety. Są to jednak niepełne dane, ponieważ wiele kobiet pije skrycie, nie ujawnia się ze swoim problemem w obawie przed utratą praw do dzieci, wykluczeniem, potępieniem.

Zgodnie z wynikami raportu Deloitte, co piąty Polak zmaga się w swoim życiu przynajmniej z jednym z zaburzeń psychicznych, np. z depresją, które są następstwem różnego rodzaju uzależnień. Eksperci alarmują, że 3 mln naszych rodaków pije alkohol w sposób ryzykowny bądź szkodliwy, 9,5 mln pali nałogowo papierosy, a 1,5 mln doświadczyło depresji. Zwiększa się również liczba uzależnionych od internetu, zakupów, telefonu, od pracy. Sytuację dodatkowo pogarszają problemy z dostępem do psychoterapii. Czas oczekiwania na wizytę u terapeuty świadczącego usługi w ramach NFZ jest bardzo długi, a na prywatną terapię nie każdy może sobie pozwolić.

Po pomoc do izby

Jak widać, problem uzależnienia od alkoholu dotyczy wszystkich, niezależnie od wykształcenia, wykonywanego zawodu, statusu społecznego, choć, jak pokazują dane, są pewne grupy zawodowe, w tym m.in. lekarze, których problem dotyka częściej. W okręgowych izbach lekarskich powołano pełnomocników ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów, którzy mają pomóc swoim kolegom i koleżankom wyjść z tej choroby.

Pracodawcy, widząc, że ich pracownik – lekarz, może mieć problem alkoholowy, mogą go skierować do pełnomocnika po uzyskanie wsparcia. Rolą pełnomocników jest sklasyfikowanie problemu, postawienie diagnozy i pomoc w uzyskaniu miejsca w ośrodku odwykowym lub umożliwienie kontaktu z terapeutą. Pełnomocnik także pilotuje lekarza w trakcie leczenia. Treść rozmów z uzależnionym jest objęta tajemnicą, weryfikowana jest jedynie tożsamość lekarza i jego przynależność do OIL.

Niestety, wciąż z tej formy pomocy korzysta w poszczególnych izbach lekarskich średnio od kilku do kilkunastu osób w ciągu roku. Znając skalę problemu uzależnień w tej grupie zawodowej, to za mało. Ponieważ choroba ta, szczególnie wśród lekarzy, wiąże się ze stygmatyzacją, wstydem, często wykluczeniem, dlatego najczęściej jest długo ukrywana. Często o wiele za długo.

Lucyna Krysiak