21 listopada 2024

W niesamowitych kolorach (felieton Artura Andrusa)

I niby wiem, że nigdy nie zrozumiem, a jednak się dziwię. Zresztą nie muszę rozumieć. Ważne, że rozumieją spece od reklamy i promocji. Trafiłem na reklamę przyrządu do czyszczenia podłóg.

Foto: pixabay.com

Oprócz tego, że czyści najlepiej na świecie, to jeszcze „występuje w trzech niesamowitych kolorach: zielonym, czerwonym i niebieskim”. I to mnie dziwi.

Co tak niesamowitego jest w tych trzech kolorach, że powinno mnie zachęcić do zakupu przyrządu? A najlepiej trzech, bo przecież jeśli każdy z tych kolorów jest niesamowity, to jak zrezygnować z któregokolwiek?

Po okresie zachwytu szybkim jedzeniem amerykańskim, a potem nieco wolniejszą kuchnią orientalną, wróciła w gastronomii moda na naszą rodzimą. I teraz za najlepsze uznawane jest jedzenie reklamowane jako „domowa kuchnia polska”. Zdarza się, że czasem ktoś doda, że „dobra” albo „smaczna”, ale zazwyczaj „domowa” i „polska” już świadczą o tym, że najlepsza.

Otóż nie do końca. Są domy, w których nie gotuje się dobrze.

Wujek Tadek od dnia ślubu woli jeść na mieście. I wpada w popłoch, kiedy ciocia Danusia (na szczęście rzadko) wzbudza w sobie poczucie winy, że mąż ciągle je poza domem, a powinien w domu. Tłumaczy jej, że wszystko jest w porządku, że kocha ją też za to, że nie przejmuje się takimi drobiazgami jak jedzenie. Ale nie ma odwrotu.

Ciocia gotuje. A potem siedzi i patrzy, jak mąż je. Jak mąż nie je, też patrzy. I to tak, że mąż woli już jeść. Jeśli ktoś chce być precyzyjny, powinien swój lokal reklamować hasłem: „kuchnia polska, chociaż z elementami kuchni innych krajów i narodów, domowa, ale z domów, w których ktoś potrafi naprawdę smacznie gotować”. Tylko kto wywiesi taki szyld na swojej restauracji?

Pomiędzy reklamami przyrządów do czyszczenia podłóg pojawiają się jeszcze programy telewizyjne. I też zauważyłem pewien trend.

Bardzo popularne są teraz dwa typy twórczości: programy, w których się gotuje i urządza wnętrza. Jest tego tak dużo w różnych telewizjach, że jako sposób na odreagowanie wymyśliłem tytuł audycji, którą chciałbym poprowadzić w radiu: „Spokój z kuchnią, czyli rozmowy o wszystkim, byle nie o gotowaniu i urządzaniu wnętrz”.

Na razie oba tematy traktuje się jeszcze oddzielnie, ale przypuszczam, że już wkrótce producenci poszukujący nowych pomysłów zaczną nagrywać takie, w których ktoś pichci w remontowanej właśnie kuchni albo architekt urządza wnętrze salonu zainspirowany tym, co mu ugotuje właścicielka mieszkania. Coś typu „Mieszkasz jak gotujesz”.

Przepraszam, to że ja nie gotuję i nie urządzam wnętrz, nie upoważnia mnie do żartów z cudzych pasji. A wiem, że to prawdziwie ludzkie emocje.

Zauważyłem na przykład, że ludzie gotujący albo wyżywający się w pieczeniu ciast, niechętnie zdradzają tajniki przepisów na potrawy, które uważają za swoją specjalność. Niedawno dostałem w prezencie nalewkę. Pani, która mi ją wręczała, od razu zaznaczyła: „Ale przepisu panu nie zdradzę”. Widocznie wyglądam na takiego, który jeździ po kraju i wyrywa przepisy na nalewki, ciasta i mięsa.

Swoją drogą, gdyby stworzyć w internecie portal: „Przepisy, których nie chcieli zdradzić” – byłby sukces. Należy tylko zorganizować sieć hakerów (w tym również takich analogowych, bo pewnie część przepisów trzeba wykraść babciom z różnych kajetów) i publikować. Nalewkę podarowałem wujkowi Tadkowi. Wypił sam, w tajemnicy przed rodziną. I pokarało.

Następnego dnia wujek Tadek strasznie cierpiał i miał twarz w niesamowitych kolorach. Trafił do szpitala. Kiedy go odwiedziłem, powiedział, że opieka jest bardzo dobra, tylko niestety mają tu domową kuchnię.

Artur Andrus
Satyryk