57 lat jestem lekarzem, ale tamte chwile były wyjątkowe
Mija 30 lat od odrodzenia samorządu lekarskiego. Komentuje Zygfryd Wawrzynek, delegat na KZL (I–VII kadencja) pierwszy prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.
Foto: freeimages.com
– Kiedy samorząd lekarski doczekał się reaktywacji, wstąpiła w nas nadzieja, że wreszcie zawód lekarza będzie należycie traktowany przez władze.
Byliśmy w euforii, wszyscy chcieli coś robić, coś z siebie dać, coś zmienić, i ja, będąc pierwszym prezesem Śląskiej Izby Lekarskiej, także płynąłem na tej fali. Moi następcy to wybitni samorządowcy, a tacy jak ja, czyli pierwsi prezesi, przecierali im szlaki. 57 lat jestem lekarzem, sporo widziałem i przeżyłem, ale tamte chwile były wyjątkowe.
Chcieliśmy, aby środowisko reprezentowali najlepsi i, jadąc na I Krajowy Zjazd Lekarzy, mieliśmy własnego kandydata na prezesa NRL – prof. Tadeusza Chruściela i Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – prof. Stanisława Leszczyńskiego, syna błogosławionej Stanisławy Leszczyńskiej, położnej, która w Auschwitz-Birkenau przyjęła blisko 3 tys. porodów, a na przewodniczącego Naczelnego Sądu Lekarskiego – dra Tadeusza Wencla. I udało nam się przeforsować nasze śląskie inicjatywy. Z Tadeuszem pracowaliśmy w Szwajcarii, byliśmy członkami Szwajcarskiej Izby Lekarskiej i to doświadczenie zaszczepialiśmy na naszym gruncie.