29 marca 2024

Damian Patecki: Główny cel ustawy to ułatwienia dla lekarzy spoza UE

Damian Patecki, członek NRL, rzecznik prasowy Porozumienia Rezydentów OZZL, surowo ocenia najnowszy projekt nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. W rozmowie z Mariuszem Tomczakiem mówi, że część przepisów może być demotywująca.

Damian Patecki. Foto: Mariusz Tomczak

Jak pan ocenia najnowszy projekt nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty w skali 1-6?

Waham się między jedynką a dwójką.

Dlaczego tak nisko?

Nad projektem ustawy ciężko pracował zespół, na którego czele stał dr Jarosław Biliński, później poprawki naniosła Naczelna Rada Lekarska, całość trafiła do Ministerstwa Zdrowia, ale wszystko poszło do piachu.

Wydaje się, że teraz głównym celem tego projektu jest ułatwienie podejmowania pracy w Polsce lekarzom spoza Unii Europejskiej, zwłaszcza z Ukrainy i Białorusi, żeby załatać dziury kadrowe i zmniejszyć presję płacową.

Dlaczego resort zdrowia chce tak dużych ułatwień dla cudzoziemców spoza Unii Europejskiej?

Po pierwsze, z wygody. Skoro i tak ma nastąpić nowelizacja, to ministerstwo korzysta z okazji do wprowadzenia zmian potrzebnych z ich punktu widzenia. Po drugie, coraz większe braki kadrowe wśród lekarzy popychają rządzących do tego. Dla mnie to koniec złudzeń, że rząd i Ministerstwo Zdrowia chcą naprawdę pomóc polskim lekarzom.

A nie chcą?

Wydaje mi się, że nie, bo nie uwzględniono poprawek NRL wniesionych do projektu, nad którymi ciężko pracował sztab ludzi. Projekt nowelizacji tej ustawy miał szansę być dobry i przełomowy, ale tak nie będzie.

Czy są w nim jakieś zmiany korzystne dla lekarzy?

W projekcie znalazło się kilka ważnych propozycji zmian, np. możliwość zdawania PES na ostatnim roku specjalizacji, dzięki czemu młodzi lekarze nie będą mieć kilkumiesięcznej przerwy zawodowej. To chyba najbardziej pozytywna zmiana w tym dokumencie.

Wynagrodzenie dla kierownika specjalizacji w kwocie 500 zł brutto od jednego lekarza, a maksymalnie 1000 zł brutto w przypadku dwóch lub więcej specjalizantów, to krok w dobrą stronę, jednak to nie są duże pieniądze i dość szybko staną się symboliczną zapłatą.

Projekt zakłada m.in. konieczność odbywania części specjalizacji w szpitalach powiatowych.

Uważam, że to bardzo zły pomysł. Zarobki lekarzy w trakcie specjalizacji nie są duże, a niektórzy mają już swoje rodziny z dziećmi na utrzymaniu. Praca w odległym mieście to konieczność długich dojazdów i ponoszenie kosztów związanych z utrzymaniem się poza domem. Niektórzy musieliby wówczas opłacać podwójne rachunki.

Problemem jest także to, że w małych placówkach można zostać za szybko rzuconym na głęboką wodę, a pełniąc samodzielnie dyżury nie ma możliwości uczenia się od innych, bardziej doświadczonych kolegów. Nie wspomnę już o tym, że to może być groźne dla pacjentów.

Co zrobi teraz środowisko lekarskie?

Na pewno będziemy wyrażać swój sprzeciw. Czy nastąpią ostrzejsze formy protestu, nie wiadomo, bo to, co wywołuje wielkie wzburzenie, czasami bywa nieprzewidywalne. Z perspektywy ostatnich lat, co widzieliśmy w przypadku ministra Konstantego Radziwiłła, widać, że konfliktowanie się ze środowiskiem lekarskim zawsze jest szkodliwe dla ministra zdrowia.

Czy będzie stanowczy opór polskich lekarzy przed wprowadzeniem szybszej ścieżki dla tych, którzy uczyli się poza Unii?

Zastanawiam się, czy dla polskich lekarzy nie będzie demoralizujące i demotywujące, że lekarzom z zagranicy będzie znacznie łatwiej zdobyć uznanie kwalifikacji zawodowych, skoro np. na Ukrainie odbycie specjalizacji trwa krócej niż w Polsce.

Musi istnieć gwarancja, że ci, którzy przyjeżdżają praktykować do Polski, mają wystarczającą wiedzę i płynnie porozumiewają się w naszym języku. Jak ważna jest bariera językowa wie każdy, kto np. korzystał z usług Ubera w Warszawie i nie mógł w ogóle porozumieć się z kierowcą z zagranicy.

Projekt przyznaje okręgowym radom lekarskim pewne uprawnienia w zakresie przyznawania lekarzom spoza Unii prawa wykonywania zawodu na określony zakres czynności zawodowych, czas i miejsce zatrudnienia.

To dobrze, bo samorząd lekarski jest powołany do sprawowania pieczy nad odpowiednim wykonywaniem zawodu, więc powinien nie tylko dysponować pewną autonomią, ale również możliwością sprawowania kontroli zarówno nad lekarzami z Polski, jak i tymi, którzy przyjechali do pracy z zagranicy.

Najprościej jednak byłoby, aby wszystkie osoby z innych krajów, planujące wykonywać w Polsce zawód lekarza lub lekarza dentysty, zdawały LEK i LDEK. Zaliczenie tych egzaminów to najbardziej obiektywne kryterium.