Anna Gołębicka: Profesor z ego, lekarz z klasą. Co się liczy w medycynie
Jedno spotkanie wystarczy, by odsłonić wszystko. W świecie pełnym tytułów, gdzie łatwo o urazę, a trudno o rozmowę, dojrzewa prawdziwa lekcja o komunikacji, autorytecie i roli mistrza. Zaczęło się od przewracania oczami i banalnych pytań. Skończyło? Zaskakująco dobrze.

Duży szpital. Spotkanie z lekarzami i kierownictwem na temat organizacji pracy oddziałów. Rozmawiamy o zarządzaniu, finansach i poszukiwaniu sprawniejszych rozwiązań z korzyścią dla lekarzy i pacjentów. Żeby dotrzeć do sedna problemu, trzeba temat rozłożyć na czynniki pierwsze. Pomaga w tym metoda pozornie naiwnych pytań – to właśnie pod nimi często chowają się najprostsze i najskuteczniejsze odpowiedzi.
Pani siedząca naprzeciwko przewraca oczami. Pytana o powód tej postawy odpowiada, że pytania są zbyt banalne, a poza tym nie mówi się „doktorze” do profesora belwederskiego. I do niej, nawiasem mówiąc, także nie. W bonusie pada jeszcze stwierdzenie, że mężczyzn profesorów się docenia, kobiety nie. Kilka minut spotkania – a już cały pakiet spraw do uporządkowania.
Po pierwsze, żeby nie było takich niespodzianek, że ktoś nie rozumie, po co się spotykamy i o czym mówimy, trzeba zbudować solidne podstawy. Samo zakomunikowanie celu spotkania często nie wystarcza. Trzeba się upewnić, że wszyscy naprawdę to zrozumieli. Każdy uczestnik przynosi ze sobą „plecak” własnych doświadczeń i patrzy na sprawy przez własną soczewkę. Jeśli lekarz nie wyjaśni pacjentowi, na czym polega badanie per rectum, tylko zapyta o nie swoim językiem, to mimo zgody pacjent może poczuć się bardzo niekomfortowo.
To, że coś się mówi, nie oznacza jeszcze, że zostało usłyszane. A co dopiero zrozumiane i użyte w działaniu.
Po drugie, warto ustalić formy zwracania się do siebie. To kwestia ego, a ego w medycynie to sprawa niebagatelna.
Po trzecie, to, co dla kogoś oswojone i oczywiste, może kryć klucz do zmiany. Jak nierozpakowana walizka po podróży po jakimś czasie przestaje przeszkadzać, więc nikt się nią nie zajmuje. Konsultantów z zewnątrz zaprasza się po to, by dostrzegli te walizki i zadali pytanie: dlaczego wciąż stoją nierozpakowane? Takie pytania bywają drażniące, ale mogą przynieść realną korzyść. Trzeba tylko dojrzałości, żeby to zrozumieć i zaakceptować.
Po czwarte, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, co ktoś myśli, nie zakładaj niczego z góry. Po prostu go zapytaj. To, co ty myślisz, że on myśli, to nadal tylko twoja soczewka.
Po piąte, w medycynie podobnie jak w biznesie nie powinno mieć znaczenia, czyim się jest synem, córką ani jakiej się jest płci. Liczy się to, co ktoś potrafi, jakim jest człowiekiem, jak rozmawia z innymi. Czy potrafi przekonać zespół, by poszedł za nim – nie siłą, lecz zaufaniem. Tę umiejętność mają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. I właśnie w taki równy sposób powinniśmy o sobie myśleć.
A na koniec kilka słów o profesorowaniu. W tym samym szpitalu przy jednym ze stolików w stołówce codziennie siadywał starszy pan – może miał już dziewięćdziesiąt lat. Biła od niego dobra energia – serdeczność, spokój i klasa. Co chwilę ktoś wchodził i z ciepłem mówił: „dzień dobry, panie profesorze”. Lekarze starsi i młodsi, pielęgniarki.
To nie były tylko gesty dobrego wychowania ani „inwestycyjne ukłony”. To były szczere oznaki szacunku.
To profesor, który wychował siedmiu młodszych profesorów. Ci, którzy do niego przychodzili i chcieli się uczyć, dziś sami są wybitnymi lekarzami. Taki właśnie mistrz, jakiego wciąż szukają młodzi studenci. W czasach kryzysu autorytetów tacy ludzie nadal istnieją. Piotr Suwalski, Robert Gałązkowski, Cezary Kępka, Marcin Grabowski i wielu innych nie muszą przypominać, co stoi przed ich nazwiskiem. I tak wszyscy wiedzą, kim są i co potrafią. I to jest prawdziwy autorytet.
Wracając do wspomnianego spotkania – zakończyło się całkiem dobrze. Zespół ma chęć, ma wolę i rusza dalej. Tak właśnie kształtuje się proces grupowy: na początku bywa trudno, żeby potem coś przeprocesować, wyciągnąć wnioski i zrobić krok naprzód.
Pani profesor w pewnym momencie powiedziała, że jest przede wszystkim lekarzem, i to było naprawdę z klasą. Choć w ochronie zdrowia – ze względu na wagę materii odpowiedzialność, stres, ryzyko i, nie oszukujmy się, obecne tu i ówdzie ego – bywa naprawdę trudno. Ale właśnie wtedy warto zadawać pytania. I słuchać odpowiedzi.
Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji i zarządzania
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 9/2025