Dental espresso: System
Za nami Krajowy Zjazd Lekarzy. Zmiany wart, nawet pokoleniowe, nie są czymś niezwykłym. Bardziej zajmujące dla nas jest to, czy kurz bitewny za bardzo nie odciśnie piętna na przyszłych wydarzeniach.
Szliśmy na ten Zjazd z zadaniem ugruntowania w delegatach stomatologach poczucia, że zwartość naszej grupy zawodowej jest w zasięgu ręki.
Z inicjatywy KS NRL, której dotąd szefowałem, odbyliśmy duże, przedzjazdowe spotkanie. Pierwsze z tak szeroką formułą dyskusji. Takie, które miało też być prezentacją pomysłów i osobowości. Przy dość znacznej, 75 proc. frekwencji miało to sens. Media próbują czasem ilustrować pozycję stomatologów w samorządzie liczbą zajmowanych miejsc w organach.
Gdyby tak patrzeć, to wobec bariery ustawowych 23 proc. sytuacja nigdy nie wyglądałaby dobrze. Tymczasem siłą naszą może być tylko konsensus osiągnięty wewnątrz grupy, gdyż tylko tak można skłonić takie organy jak NRL do pozostawienia spraw stomatologicznych w dużej części do rozstrzygnięcia jej samej. Konsensusu na Allegro się nie kupi, próżno szukać go też w grach przedwyborczych.
Jego budowaniu musi służyć system wyborczy, który promować winien merytoryczną dyskusję i budowanie składu managementu grupy w sposób optymalny, zgodny z wolą i interesem grupy. W ramach przygotowań do wspomnianego spotkania przedzjazdowego każdy mający zamiar kandydować do organów NIL mógł wypełnić odpowiednią ankietę z opisem własnych spostrzeżeń i zamierzeń. Jednak na 21 stomatologicznych kandydatów do NRL, taką ankietę wypełniło zaledwie siedmioro. Ale i to było niestety do przewidzenia. Właśnie ów system skłania bowiem do poszukiwania realnego poparcia wyborczego poza naszą grupą.
Pożegnanie się z Czytelnikami tym felietonem zasygnalizowałem miesiąc temu. Od dłuższego czasu zamiar niestarania się o ponowny wybór na zajmowane stanowisko sygnalizowałem moim współpracownikom. Tego się publicznie wcześniej nie ogłasza z troski o ciągłość rozmów z urzędami publicznymi. Ale faktem jest (przyznaję, że tu bieg wydarzeń mnie zaskoczył), że konieczności całkowitego zakończenia służby na rzecz NIL, acz zawsze możliwej, miałem prawo całkiem serio nie kalkulować.
Wielu delegatów zaskoczyło też, że poza szefem KS NRL, także nikt z obojga jego zastępców, ani sekretarz Komisji nie wejdą w skład Rady. Zawsze w takich razach wypada się zapytać: „czy tak miało być, czy tylko tak wyszło?”. Jeśli to pierwsze, to odcięcie od NRL całego teamu „ciągnącego robotę” przez 8 kadencji byłoby czymś osobliwym. Jeśli tylko „tak wyszło”, to pewnie przyjrzeć się właśnie systemowi wyborczemu i temu, czy jest dopasowany do potrzeb mniejszościowej grupy, jaką są stomatolodzy. Pisałem o tym przez lata, że owo niedopasowanie zaskoczy nas pewnego dnia. I to odczucie unosiło się nad sporą częścią kuluarowych dyskusji.
W ogóle odnoszę wrażenie, że to, o czym pisałem miesiąc temu (wybory izbowe jako element powołania do służby publicznej), nie jest czymś, co głęboko tkwi w świadomości izbowej. Tymczasem, im dalej odchodzimy od wzorca służby publicznej, tym trudniej będzie nam obronić niezależność, jeśli szeroko komentowane ostatnio próby zamachu na nią (choćby sprawa w TK o sygnaturze K/06/22) „staną u bram” izb lekarskich. Samorządowi trzeba życzyć jak najlepiej. Po zakręcie, jak to z drogami bywa, będzie kiedyś jakaś prosta, bo mety na zakrętach się nie projektuje, a i ludzie prawdziwie wolni nie pielęgnują bez końca podziałów czy urazów.
Czytelnikom tej kolumny dziękuję za wyrozumiałość. To, że nie zawsze mogłem wytłumaczyć mechanizmy rządzące omawianymi tematami, zrzućmy na deficyt talentu i objętość utrudniającą szerszy opis. Niemniej 44 felietony to spora dawka emocji z mojej strony, szczególnie w tak naznaczonej niezwykłymi zdarzeniami kadencji.
Andrzej Cisło, wiceprezes NRL VIII kadencji