24 listopada 2024

Dr Andrzej Cisło: Ostateczny dowód

Przystępowanie do pisania comiesięcznego felietonu przypomina trochę pracę newsroomu. Wyważyć trzeba bowiem, która to wiadomość zasługuje na bycie jakimś przewodnim motywem tekstu.

Dziś, pomimo niebywałego splotu różnych zdarzeń z różnych działek naszej aktywności, lider może być tylko jeden – palma pierwszeństwa należy się z pewnością wnioskowi, jaki płynie z lektury projektu Rządowej Strategii Ochrony Zdrowia na lata 2021-2027 z perspektywą do 2030 r. „Zdrowa Przyszłość”.

To dokument długo wyczekiwany, gdyż ma być integralną częścią Krajowego Planu Odbudowy. Pytanie, czy spełnia te wymogi, to materiał na osobną dyskusję. Dość powiedzieć, że w całym 237-stronicowym „strategicznym” dokumencie stomatologii nie poświecono ani jednego zdania.

Mogą sobie szaleć wskaźniki próchnicy, możemy mieć 40 proc. obywateli w wieku emerytalnym niemających ani jednego zęba. Nic to – starczy nakreślić podkolorowany obraz jakości życia. Ten fakt tworzy jednak pewną nową sytuację. Posiadanie ostatecznego dowodu na świadomą i chyba zaprogramowaną marginalizację naszej profesji w polityce państwa definiuje naszą dalszą strategię.

Jeśli dodać do tego zapisaną na stronie 205 dokumentu diagnozę: „Ważnym czynnikiem wpływającym na jakość opieki zdrowotnej są kwalifikacje kadry medycznej. Przyjmuje się, że miernikiem poziomu kwalifikacji dla lekarzy i lekarzy dentystów jest odsetek specjalistów”, to już w zasadzie zachodzi obawa, czy aby chciano nas tym urazić. Na szczęście polscy stomatolodzy kwestie swych kompetencji wzięli w swoje ręce, tylko po co nam w tym układzie instytucje państwa?

Tym mocnym akcentem – wspomnieniem tego faktu – zainaugurowaliśmy kampanię społeczną „Zdrowe Zęby Ratują Życie”. Rozpoczęliśmy konferencją, w trakcie której trzech wybitnych lekarzy specjalistów (prof. Guzik, prof. Szuta i dr Grzesiowski) tłumaczyło wagę zdrowia jamy ustnej z punktu widzenia właśnie medycyny ogólnej.

Materiał skomponowany z tej konferencji „puścimy w przestrzeń”, czyli zasilimy nim nieprzebrane zasoby internetu. Miejmy nadzieję, że nie będzie to „list w butelce”, że materiał ten odpowiednio dystrybuowany trafi tam, gdzie ma trafić. Choć istotnie, emocje i stan ducha dzisiejszego dnia czynią skojarzenia z wrzucaniem butelki z listem w toń wody zupełnie uprawnionymi.

Warto zwrócić uwagę na konkluzję Apelu NRL nr 3/21/VIII z 25 czerwca br. do Ministra Zdrowia. Naczelna Rada po raz pierwszy artykułuje w nim argument zbijający odwieczne tłumaczenia małej liczby miejsc akredytowanych do szkolenia specjalizacyjnego w stomatologii. Niektórzy są wręcz gotowi obarczyć nas zbiorową odpowiedzialnością za małą liczbę tych miejsc. Tymczasem jest to wyłącznie wynik skromnej palety stomatologicznych świadczeń specjalistycznych w koszyku świadczeń publicznych.

Nawet duży szpital, gdyby miał (załóżmy hipotetycznie) tak mizerną jak stomatologia możliwość udzielania świadczeń specjalistycznych, nie wygenerowały pewnie ani jednego miejsca rezydenckiego. Do tego liczba rezydentur związana jest z mapami potrzeb zdrowotnych, te konstruuje się na podstawie koszyka i… koło się zamyka. Typowe błędne koło, z którego nie wyjdziemy bez radykalnej zmiany podejścia.

I tak wygląda garść refleksji w miesiącu, w którym, wydawałoby się, nic nie przebije EDM-u, następnej totalnej zawieruchy. Tu sytuacja jest tak dynamiczna, że tradycyjnie odsyłam do serwisu EDM na stronie www.nil.org.pl.

Andrzej Cisło, wiceprezes NRL