Dr Andrzej Cisło: Stąpanie po kruchym standardzie
Na 2 czerwca wyznaczono pierwsze posiedzenie nowej Naczelnej Rady Lekarskiej – tej, którą zapewne powoła Krajowy Zjazd Lekarzy obradujący w maju – pisze wiceprezes NRL Andrzej Cisło w felietonie dla „Gazety Lekarskiej”.
Dobiega więc pomału końca czteroletnia kadencja i to w tempie, które nie pozwala nawet na spokojne podsumowanie. Żadnego czasu na jakieś tam sakramentalne „uff”, na jakiś moment zadumy, czy odsapnięcia przed złożeniem urzędu. Założyć się mogę, że jeszcze w przeddzień trzeba będzie coś opiniować, albo o coś się bić.
Zastanawiam się często, jak wiele z projektów legislacyjnych, które wręcz zalewają przestrzeń publiczną, jest podyktowanych pilną koniecznością dokonania wymuszonej epidemią regulacji, a ile z nich to skonsumowanie przez władze dogodnej okazji. W sytuacji niepewności czy zagrożenia łatwiej o akceptację „zdecydowanych rządów” – obywatele gotowi są zostawić decydentom większy margines władzy.
Nie jest to tylko nasza przypadłość, niedawno nawet w Szwajcarii powszechne referendum zaaprobowało szersze kompetencje ministrów. Tyle że na samym fakcie zapewne analogie ze Szwajcarią się kończą. Nasze władze niestety upraszczają sobie zadanie regulacjami wygodnymi, choć niekoniecznymi, a nawet rzec można – czasem rujnującymi zasadę udziału obywateli w sprawowaniu władzy.
Może dlatego wśród osób zajmujących się życiem publicznym narasta poczucie braku punktu odniesienia. Trudno powiedzieć, gdzie jest standard w rytuałach życia publicznego, gdyż z przyczyn, które opisałem wyżej, okres pandemii zmienia jego umiejscowienie. Możemy się co najwyżej zastanawiać, gdzie jest granica akceptowalnego przesunięcia standardów. Piszę o tym dlatego, że chciałbym uniknąć prostego skwitowania braku (póki co) finału niektórych naszych ważnych projektów jakimś zwyczajowym utyskiwaniem, że „w takich czasach nam przyszło…”.
Jednocześnie, w związku z relatywizacją standardów maleje możliwość odwołania się w przestrzeni publicznej do już wypracowanych, do uczciwości, już nie daj Bóg mówić o honorze. Są spory, w które z władzami publicznymi wchodzimy. Ale w sporze potrzebny jest arbiter. Skoro opinia publiczna, część klasy politycznej, a nawet społeczeństwo nie chcą być arbitrem i nie reagują, to spór bez arbitra jest trochę „na papierze”.
W dniu oddania tekstu do druku, po miesiącu oczekiwania, wpłynęło z AOTMiT wyliczenie kosztów procedur stomatologicznych poddanych badaniu. Już widać, że będziemy mieli sporo uwag i przyjdzie jeszcze podyskutować na ten temat z Funduszem. A przecież władze już 16 miesięcy prowadzą prace nad wyceną zaledwie wycinka naszego katalogu.
Wiele uwagi trzeba będzie teraz poświęcić postulatowi maksymalnego uproszczenia działalności leczniczej. Należy wrócić do rozwiązania z początku pandemii, polegającego na czasowym zamrożeniu wszelkich niekoniecznych czynności administracyjnych. Daje się wyczuć np. nacisk na upowszechnienie cyfryzacji w placówkach medycznych. A że hakerzy nie śpią, to pewnie władza zacznie przyglądać się standardom bezpieczeństwa w tychże placówkach medycznych. Wprowadzaliśmy dokumentację elektroniczną, aby służyła nam wszystkim, a nie była naszym utrapieniem.
Mieliśmy uzgodnione z MZ, że władze publiczne zorganizują repozytoria EDM, których zabezpieczanie, jako najbardziej wystawionych na zagrożenie elementów infrastruktury EDM, kosztować będzie pojedyncze podmioty za dużo. Czy to z powodu utraty środków z KPO, czy to z innych względów, MZ milczy w tej sprawie i nie odpowiada na pisma. Czy mamy zapłacić z własnej kiesy za geopolityczny zwrot i postawienie przez rząd krzyżyka na środkach z Planu Odbudowy?
Repozytoria są zbyt kosztownym wydatkiem i poza dużymi podmiotami ich samodzielne tworzenie jest nieracjonalne. Tego się trzymajmy. Tak więc raportowanie zdarzeń medycznych jest w zasięgu naszych możliwości, ale wymiana EDM wymaga nakładów i odpowiedzialności państwa. Pojawił się też projekt ustawy o niektórych zawodach medycznych. Ważny, bo dotyczy trzech ściśle powiązanych z nami profesji: asystentki, higienistki i technika. Będziemy mieli sporo uwag.
O uregulowaniu statusu tych zawodów mówi się od 14 lat. I teraz właśnie przychodzi finał. Zaiste, na równi z pandemią, przekleństwem mijającej kadencji jest nagromadzenie się faz wykonawczych wielu reform w ochronie zdrowia. Wspomniana kruchość standardów dyskusji publicznej z pewnością tu nie pomaga.
Andrzej Cisło, wiceprezes NRL