Dr Zbigniew Kuzyszyn: Działamy uczciwie i w dobrej wierze
Samorząd lekarski jest postrzegany m.in. przez pryzmat pionu odpowiedzialności zawodowej. Z dr. Zbigniewem Kuzyszynem, nowo wybranym Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej, rozmawia Marta Jakubiak.
XV Krajowy Zjazd Lekarzy zdecydował, że to właśnie pan w IX kadencji samorządu lekarskiego będzie pełnił funkcję Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Gratuluję. Kim jest Zbigniew Kuzyszyn?
Jestem przede wszystkim lekarzem. Jednak kiedy zdecydowałem się podjąć działalność samorządową na poziomie okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej, bardzo zainteresowało mnie prawo medyczne. Najpierw ukończyłem studia podyplomowe, potem zostałem magistrem prawa.
Jako specjalista chorób wewnętrznych i diabetologii mam za sobą pracę w kilku szpitalach, ale także w pogotowiu, ZUS-ie, administracji. Byłem też nauczycielem akademickim i dyrektorem Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej w Opolu. Obecnie jestem ordynatorem Pododdziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom zawodowym, mam szerokie spojrzenie na pracę lekarza. To pomaga w wypełnianiu obowiązków w pionie odpowiedzialności zawodowej.
Jeśli chodzi o orzecznictwo lekarskie, w IV kadencji zostałem zastępcą okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej i pełniłem tę funkcję przez osiem lat, równocześnie będąc członkiem komisji etyki lekarskiej opolskiej izby. W VI i VII kadencji byłem rzecznikiem okręgowym, a przez następną kadencję – zastępcą Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. W IX kadencji Krajowy Zjazd Lekarzy zdecydował, że to ja będę pełnił funkcję NROZ.
Dlaczego zdecydował się pan kandydować?
Kiedy dobiegała końca druga kadencja dra Grzegorza Wrony (NROZ VII i VIII kadencji – przyp. red.), zastanawialiśmy się w gronie jego zastępców, kto mógłby kontynuować jego pracę. Uważaliśmy, że powinien to być ktoś z grona okręgowych rzeczników bądź z grona zastępców.
W pewnym momencie zapadła cisza i wówczas poczułem na sobie wzrok obecnych. Nie było wyjścia, musiałem spróbować. Zwłaszcza, że niedawno przeszedłem COVID-19. Bardzo ciężko. Spędziłem kilka tygodni w szpitalu, byłem podłączony do respiratora, potem pod ECMO. Lekarze byli przygotowani na najgorsze. Wyszedłem z tego. Dostałem drugie życie.
Wierzył pan w zwycięstwo?
Liczyłem się z tym. Jednak cieszyłbym się z każdego rozstrzygnięcia wyborów. Z jednej strony czuję się kompetentny i gotowy do podjęcia funkcji Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, ale gdyby wygrała moja kontrkandydatka, dr Anna Kot, miałbym pewnie łatwiejsze i spokojniejsze życie. Proszę spojrzeć na moje biurko. Z częścią tych teczek już się dziś zapoznałem, ale został jeszcze ogrom do przejrzenia.
Zakładam, że nie są to zaległości po poprzednim NROZ…
Oczywiście, że nie (śmiech). To sprawy bieżące. Każdego dnia rzecznik musi się mierzyć z taką ilością dokumentów, bowiem tyle wpływa nowych spraw. To praca, która wymaga ogromnego poświęcenia, m.in. życia rodzinnego i zawodowego.
Być Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej to…
Wykonywać bardzo odpowiedzialną, trudną, ale niezwykle ważną pracę. W pierwszej instancji rzecznicy wszystko robią od początku do końca wg założonego przez siebie planu działania, w drugiej otrzymuje się sprawę już „zamkniętą” po zgromadzeniu dowodów. Naczelny rzecznik musi zapoznać się z nią, porozumieć z rzecznikiem wcześniej prowadzącym sprawę, by zgłębić i zrozumieć niuanse danego postępowania, których w protokole przecież nie ma. Trzeba więc wykonać pracę podwójną – pójść tokiem myślenia poprzednika i pochylić się nad samą sprawą.
Bycie Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej to bardzo odpowiedzialna funkcja także z racji tego, że samorząd lekarski postrzegany jest również przez pryzmat pionu odpowiedzialności zawodowej. Jest ważna wizerunkowo.
Jakie postawił pan sobie główne cele?
Nie trzeba ich wymyślać. Są konkretne zadania do wykonania. Główny cel to wypełniać swoje ustawowe obowiązki najlepiej, jak można to robić, z korzyścią dla społeczeństwa i środowiska lekarzy.
Jak widzi pan współpracę z rzecznikami okręgowymi?
To organy niezależne od NROZ. Ważne, by procedury określone ustawą i stosowane przez wszystkich były jednolite, żeby prowadzone były w podobny sposób w każdej z izb. Tu upatruję istotną rolę Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – w organizowaniu szkoleń, spotkań z sędziami sądów lekarskich, na których można przedstawiać oczekiwania czy zgłaszać uwagi dotyczące naszej współpracy.
Co powiedziałby pan lekarzowi, który jako obwiniony po raz pierwszy spotyka się z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej?
Rzecznik nie jest wrogiem lekarza, na którego złożono skargę czy obwinionego. W toku postępowania sądowego zdarza się niekiedy nawet tak, że rzecznik, który wcześniej wnosił o ukaranie lekarza, prosi o jego uniewinnienie. Poza tym kary, o które wnosimy, nie mają na celu złamania komuś życia, tylko moralnego zadośćuczynienia pokrzywdzonemu, jeśli rzeczywiście doszło do przewinienia zawodowego.
Pokazujemy, że jako środowisko nie tolerujemy zachowania stojącego w sprzeczności z prawem i Kodeksem Etyki Lekarskiej. Nad każdą sprawą zakończoną na etapie Naczelnego Sądu Lekarskiego pochyla się w sumie dwunastu lekarzy – sędziów i rzeczników. Postępowanie jest rozważne i sprawiedliwe. Choć ukarani mają zazwyczaj poczucie krzywdy, są też tacy, którzy rozumieją, za co i dlaczego karę ponieśli.
Z czego może wynikać takie całkowite negowanie własnej winy?
Lekarze czasem nawet nie wiedzą, że doszło do zdarzenia niepożądanego. Powikłania się zdarzają i tylko czasem są efektem błędu, a niezwykle rzadko świadomego braku staranności. Przecież nie może być tak, że każdą śmiercią w szpitalu zajmuje się prokurator, jeśli tylko rodzina ma taką wolę. Prokurator powinien wkraczać wyłącznie w sytuacjach, gdy dochodzi do rażącego zaniedbania, przestępstwa, świadomego działania na szkodę pacjenta.
Nowo wybrany prezes NRL, Łukasz Jankowski, mówił podczas swojego wystąpienia, że jednym z głównych jego celów będzie profesjonalizacja pionu odpowiedzialności zawodowej. Czy zgadza się pan z tym postulatem i dostrzega konieczność zmian w tym kierunku?
Ogromnie ważne jest, żeby do organów odpowiedzialności zawodowej nie trafiały osoby przypadkowe. Jeśli taki postulat miałby oznaczać właśnie to, jestem jak najbardziej za. Zawsze chcieliśmy, by do sądu i rzeczników trafiali ludzie, którzy czują pracę orzeczniczą, lekarze z mocną podbudową prawną.
Czy lekarze chcą podejmować się funkcji rzecznika odpowiedzialności zawodowej?
Nie wiem, czy jest jakaś izba, która nie ma problemu z kadrami… Właściwie wszystkie mają wakaty.
Z czego to wynika?
Niestety przez część środowiska lekarskiego jesteśmy postrzegani jako wrogowie. Takie podejście nie zachęca do podjęcia funkcji rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Nikt nie chce robić sobie wrogów z kolegów lekarzy. Ale przecież my nie jesteśmy wrogami.
Ogromnie wierzę, że może się to postrzeganie zmienić. Kiedy zacząłem informować lekarzy, na których wpłynęła skarga, że nie wszcząłem postępowania, widziałem ich życzliwość. A przecież w przypadku większości skarg, które wpłynęły do mnie jako OROZ, odmawiałem wszczęcia postępowania. Wcześniej nie informowaliśmy o tym lekarzy, oni nawet nie wiedzieli, że do rzecznika odpowiedzialności zawodowej ktoś skargę złożył. Wprowadziłem więc taką zasadę, by informować lekarzy.
Zakończony niedawno XV Krajowy Zjazd Lekarzy przyjął nowelizację regulaminu wewnętrznego urzędowania rzeczników odpowiedzialności zawodowej, w której znalazły się zapisy o tym, że postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania wyjaśniającego doręcza się nie tylko pokrzywdzonemu i jego pełnomocnikowi, jeżeli został ustanowiony, ale także lekarzowi.
Ponadto rzecznik przed wszczęciem postępowania wyjaśniającego może wystąpić do lekarza z wnioskiem o zajęcie pisemnego stanowiska w sprawie. To zmiany w dobrym kierunku. Stoimy na straży dobrego imienia lekarza – jeśli nie popełnił przewinienia, oczyścimy go; jeśli je popełnił, musi wziąć za to odpowiedzialność. Działamy uczciwie i w dobrej wierze – jako rzecznicy i jako lekarze.