8 września 2025

Edukacja zdrowotna: przedmiot, który podzielił społeczeństwo

Nie ustają kontrowersje związane z wprowadzaniem do szkół edukacji zdrowotnej. Jedni widzą w niej wiele informacji przydatnych, a wręcz koniecznych dla młodzieży, a inni wskazują na treści szkodliwe, a nawet deprawujące.

Fot. freepik.com

Jak pokazują dane fundacji GrowSPACE, z myślą o nowym przedmiocie zostało zaplanowanych 5817,08 etatów w skali całej Polski, a ponad 90 proc. samorządów skutecznie przygotowało szkoły do zajęć.

1412 gmin obsadziło w pełni wszystkie zaplanowane etaty – najwięcej w województwach: warmińsko-mazurskim (80,38 proc.) i łódzkim (79,3 ), a najmniej w województwach: dolnośląskim (52,36 proc.) i świętokrzyskim (56,77 proc.). Problemy kadrowe dotknęły 175 gmin, w których nie ma ani jednego nauczyciela oraz nauczycielki tego przedmiotu.

Polski system szkolnictwa przygotowany

Jak ocenia członek zarządu Fundacji GrowSPACE Dominik Kuc, te liczby pokazują, że polski system szkolnictwa jest przygotowany do prowadzenia zajęć z edukacji zdrowotnej. – Nauczyciele i nauczycielki są gotowi, aby nauczać młodych ludzi wiedzy o zdrowiu, a szkoły są odpowiednim miejscem do tego, aby skutecznie promować postawy prozdrowotne, zdrowy styl życia czy pomoc przedpsychologiczną – zauważa ekspert. 

Jak z kolei mówi Nina Sługocka, koordynatorka projektów zdrowotnych w tej fundacji, edukacja zdrowotna jest koniecznością i odpowiedzią na realne potrzeby w polskich szkołach. – To nie dodatek do planu lekcji, ale fundament przygotowania młodych ludzi do życia w świecie pełnym wyzwań. Uczy, jak dbać o własne ciało i psychikę, pomaga rozpoznawać ryzyka i wzmacnia kompetencje niezbędne w dorosłości. W okresie dojrzewania młodzież jest szczególnie narażona na zachowania ryzykowne, dlatego edukacja zdrowotna powinna kształtować postawy profilaktyczne i dawać narzędzia do świadomego wyboru bezpiecznych rozwiązań – podkreśla Nina Sługocka. 

Edukacja zdrowotna łączy wiele obszarów

Edukacja zdrowotna, która od nowego roku szkolnego jest powoli wdrażana w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych jest nieobowiązkowa. Przedmiot zastąpił Wychowanie do życia w rodzinie (WDŻWR).

Program edukacji zdrowotnej w szkołach podstawowych skupia się na takich zagadnieniach jak m.in. odżywianie, zdrowie psychiczne, zdrowie społeczne, dojrzewanie czy zdrowie seksualne. W szkołach ponadpodstawowych oparty jest na czterech filarach: świadomość ciała, równowaga psychiczna, tożsamość i duchowość, a także więź z drugim człowiekiem i społeczeństwem. Nowego przedmiotu mogą uczyć nauczyciele wspomnianego wychowania do życia w rodzinie, WF-u lub biologii.

W obronie edukacji zdrowotnej

W kontekście wprowadzania do szkół nowego przedmiotu duże emocje wzbudzają m.in. tematy związane z dojrzewaniem i zdrowiem seksualnym. Niedawno minister edukacji narodowej Barbara Nowacka w rozmowie z mediami odniosła się do słów prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że „edukacja zdrowotna to deprawacja polskich dzieci”. Nowacka broniła przedmiotu, mówiąc o wyzwaniach, z jakimi mierzy się młode pokolenie.

– Dzisiaj młodzież jest narażona na pornografię i na uzależnienia i zadaniem państwa jest szybkie przeciwdziałanie. Lekarze mówią, potrzeba nam medycyny prewencyjnej, my mówimy: proszę bardzo, od czwartej klasy szkoły podstawowej również dostarczamy tej wiedzy o profilaktyce, o badaniach, dostarczamy też kompetentnej wiedzy o rodzinie. Była przecież wielka debata i my też pod wpływem uwag zmienialiśmy podstawę programową – podkreślała minister edukacji.  

Nowacka odniosła się również do zarzutów odnośnie nauczania o życiu seksualnym oraz protestów Kościoła. – Mówią: jest o życiu seksualnym. Jest, bo to część naszego zdrowia, naszego bezpieczeństwa. Nauka obrony przed złym dotykiem, przyznajmy, jest potrzebna. Tutaj w ogóle nie rozumiem protestów episkopatu. Natomiast to, co też trzeba zaznaczyć, że tej edukacji dotyczącej zdrowia i bezpieczeństwa w życiu seksualnym jest dokładnie tyle, co było w wychowaniu do życia w rodzinie, w przedmiocie z bardzo chwalonym przez PiS. Więc o co chodzi? O to, że dodajemy komponent zdrowia, dodajemy komponent profilaktyki? – pyta Barbara Nowacka.

Wprowadzenie edukacji zdrowotnej wspiera m.in. Państwowa Komisja ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej 15. roku życia. W listopadzie ubiegłego roku wydała opinię, w której podkreśliła, że planowany przedmiot ma „krytycznie ważne znaczenie w szeroko pojętej profilaktyce przemocy, a w szczególności w profilaktyce wykorzystywania seksualnego dzieci”. Zdaniem komisji edukacja zdrowotna „daje nadzieję na systemowe zwiększenie ochrony osób małoletnich, najbardziej podatnych na wykorzystanie seksualne oraz inne formy przemocy”.

O zachęcanie do udziału w edukacji zdrowotnej oraz niewypisywanie z niej dzieci apeluje część lekarzy. Hepatolog i specjalistka chorób zakaźnych dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska za pośrednictwem platformy X podkreślała, że wypisywanie uczniów w nowego przedmiotu jest poważnym błędem, ale również realnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego.

„Odbieranie najmłodszym prawa do rzetelnej, opartej na nauce wiedzy oznacza świadome narażanie ich na choroby, uzależnienia, przemoc oraz dezinformację. Dziecko pozbawione dostępu do wiedzy medycznej i profilaktycznej staje się bezbronne wobec fake newsów i szkodliwych wzorców obecnych w internecie i w środowisku rówieśniczym. Skutkiem takich decyzji rodziców będzie wzrost zachorowań, nasilenie kryzysu zdrowia psychicznego wśród młodzieży, a w konsekwencji – większe obciążenie systemu ochrony zdrowia” – napisała lekarka.

Nowy przedmiot w ogniu protestów

Zdania co do nowego przedmiotu są mocno podzielone. Niedawno w Kanale Zero miała miejsce debata poprowadzona przez dziennikarza, Tomasza Wolnego. Jeden z zaproszonych gości, psycholog dr Szymon Grzelak, ocenił edukację zdrowotną jako przedmiot absurdalny i szkodliwy.

Ekspertowi nie podoba się to, że jeden nauczyciel będzie zajmował się na lekcji edukacji zdrowotnej wieloma rozmaitymi zagadnieniami: od klimatu po seksualność. Zdaniem psychologa świadomie usunięto z programu kwestie dotyczące macierzyństwa, ojcostwa i rodziny. – To najgorszy moment na takie decyzje, bo Polska zmaga się z katastrofalną sytuacją demograficzną – podkreślił dr Szymon Grzelak.

Na te kwestię zwrócił także uwagę prowadzący Tomasz Wolny, mówiąc, że pomysłodawcy nowego przedmiotu podważają tradycyjne wartości. Zdaniem dziennikarza założenia nowego przedmiotu wyraźnie pokazują, że edukacja zdrowotna „nie ma na celu wychowania do odpowiedzialności i trwałych więzi, a raczej podważanie tradycyjnych wartości”. Wolny podkreślił również, że słowa takie jak „małżeństwo” czy „rodzina” prawie wcale nie pojawiają się w kontekście wspomnianych lekcji.

Warto podkreślić, że przeciwko edukacji zdrowotnej są konserwatywne środowiska, które w ubiegłym tygodniu zorganizowały protest w Warszawie. Pikiety odbyły się również m.in. w Łodzi, Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Olsztynie, Lublinie i we Wrocławiu. – Edukacja zdrowotna to próba wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół, a najlepszym miejscem na przekazanie wiedzy o seksualności człowieka jest rodzina – mówiła w czasie jednego z protestów Lidia Sankowska-Grabczuk, rzecznik Koalicji dla Życia i Rodziny.

Na Podhalu zero zainteresowania

Trudno na razie ocenić, czy edukacja zdrowotna jako przedmiot nieobowiązkowy wejdzie z powodzeniem do polskich szkół. Warto jednak zauważyć, że w regionach uchodzących za konserwatywne, m.in. na Podhalu, przedmiot ma nikłe poparcie zarówno wśród rodziców, jak i uczniów. Ogromne emocje budzą szczególnie kwestie dotyczące zagadnień związanych z orientacją seksualną.

Burmistrz Czarnego Dunajca Marcin Ratułowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślał, że zainteresowanie nowym przedmiotem jest niemal zerowe. Co ciekawe, we wszystkich 16 szkołach podstawowych w tej gminie zgodnie z decyzją rodziców, wprowadzone zostały dodatkowe lekcje katechezy, na które przeznaczono 700 tys. zł.

Dyrektorzy wszystkich szkół w Polsce mają obowiązek organizowania spotkań informacyjnych dla rodziców, podczas których przedstawiane są założenia programu. Dopiero po tych rozmowach rodzice mogą oficjalnie zadeklarować udział lub też rezygnację z zajęć w imieniu swoich dzieci. Rodzic, który nie chce, aby jego dziecko w nich uczestniczyło, musi złożyć do 25 września pisemną rezygnację dyrektorowi szkoły. Pełnoletni uczeń wypełnia ją sam. Po tym terminie dowiemy się ilu uczniów finalnie weźmie udział w zajęciach.