23 listopada 2024

Fundusz pomocowy NIL. Razem możemy wszystko

Początek epidemii. Brakuje praktycznie wszystkiego. Coś trzeba zrobić, wspomóc nas wszystkich na pierwszej linii – pisze dr Paweł Czekalski.

Foto: Jakub Wittchen, Kulczyk Foundation

Dzwoni dr Tomasz Karauda, że jego znajoma chce wesprzeć lekarzy w walce z epidemią. Wspaniale, każdy gest się liczy, nawet najmniejszy, pomyślałem. Ile i kogo konkretnie? Pytam. Doktor odpowiada, że 20 mln zł i najlepiej, żeby te fundusze trafiły do samorządu. Oniemiałem. A jak się nazywa ta znajoma? Dominika Kulczyk. Chce realnie wspomóc medyków.

Super grupa

Telefon od prezesa NRL Andrzeja Matyi: „Utworzyliśmy fundusz celowy i powołamy zespół, który środki rozdysponuje, będziesz jego przewodniczącym”. Dlaczego ja? Zastanawiam się w pierwszej chwili. Okay, dla mnie to zaszczyt. W zespole jest dr Magda Wiśniewska, prezes OIL w Szczecinie i przewodnicząca Konwentu Prezesów ORL, dr Wojtek Kaatz, prezes Kujawsko-Pomorskiej OIL, dr Artur Płachta, prezes Wojskowej Izby Lekarskiej oraz dr Paweł Barucha, prezes Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej, a także dr Tomasz Karauda z Łodzi, dr Paweł Wróblewski (prezes Dolnośląskiej Izby Lekarskiej), dr Artur Drobniak, członek prezydium NRL, jak również dr Dariusz Paluszek – w imieniu lekarzy dentystów.

Super grupa. Spotykamy się online, telefonicznie, esemesowo i emailowo. Pora na zakupy. Jest jednak marzec, początek krajowego epidemicznego szaleństwa, ceny wystrzeliły w górę, a rynek opustoszał. Czyli kierunek Chiny. Dyskutujemy, co będzie najbardziej przydatne, a z czego możemy zrezygnować, a przede wszystkim, co możemy kupić, a co jest nieosiągalne. Pojawia się korzystna oferta na maski, przyłbice, gogle, kombinezony – cały asortyment z certyfikatami. Kupujemy. Niestety Chińczycy żądają całej zapłaty z góry. To rodzi obawy, ale firma jest sprawdzona przez Polsko-Chińską Izbę Handlową. Jesteśmy nieco spokojniejsi. Telefon Tomka Karaudy rozgrzany do czerwoności, cały zespół w niepewności, stale na łączach. Kupujemy. Przelew na konto i czekamy.

Wyobrażam sobie, jaki stres przeżywał wówczas dr Mariusz Janikowski, prezes Fundacji Lekarze Lekarzom. Bo to przecież on podpisuje ten przelew i odpowiada za pieniądze. Towar ma być na lotnisku w Kantonie. Teraz tylko transport. Bardziej niż „tylko”. Co prawda jeszcze mamy 3,5 mln zł, ale żadna firma kurierska nie oferuje rozsądnego rozwiązania na transport, a i koszty nie są do zaakceptowania. Zespół działa – może uda się jednak coś, jak to mówią, po kosztach? Jest łódzka lekarka dr Joanna Kopcińska, europosłanka. Telefon: „Joasiu, pomóż”. Dostaję telefony do kilku wiceministrów, wreszcie do szefa kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Obiecuje, że przywiozą LOT-em w ramach akcji „Lot do domu”. Gdy mówię, że to transport środków ochrony osobistej, słyszę, że musimy czekać, bo sami mają do przewiezienia ogromny transport. Ok, czekamy.

W międzyczasie pracujemy nad zwolnieniem z cła i VAT-u oraz nadaniem statusu transportu humanitarnego. A LOT opóźnia rozmowy – a to nie mają pilotów, a to samolotów. Znów telefon do Joanny, i do prof. Matyi, rozmowy z ministrem Michałem Dworczykiem. Znowu czekamy. Czas leci. LOT nie. Znów telefon do Joanny. Zadzwoni, gdzie trzeba. I raptem kilka e-maili naraz z LOT-u, że już jest samolot i załogi, że wszystko dopięte. W tym czasie zgłaszają się do nas z ofertą pomocy już tutaj, w Polsce, ludzie dobrej woli, czyli firmy Lion Club Poznań, MPT, Port Lotniczy „Ławica”, i jeszcze wielu innych (wymienionych w poprzednim numerze „Gazety Lekarskiej). Wreszcie pierwszy Dreamliner ląduje w Poznaniu. Na miejscu wszystko działo się prawie automatycznie. Logistyka dopięta na ostatni guzik.

Załogi samolotów dublowane, w jedną stronę leci jeden zespół, drugi odpoczywa, po załadunku zmiana. Żadnej straty czasu. Ostatni transport opóźnia się. Chińczycy robią dodatkową kontrolę jakości, czekamy, wreszcie całość ląduje w Polsce. Jeździmy z Tomaszem do Poznania kilka razy – a to na lotnisko, a to na teren MTP. Pamiętam, jak pierwszy transport był witany z owacjami, mimo że to było jeszcze przed świtem. Dziękujemy pilotom, cieszymy się, ogłaszamy sukces. Transport przyleciał i jest tego ogrom. Wszystko policzone i rozdysponowane. Odprawione przez celników i przywiezione na teren MTP. Teraz podział i transport wewnątrz kraju. Podział opracował Wojciech Łukomski z mojej Izby – zgodnie z liczbą izb oraz zrzeszonych w nich lekarzy i lekarzy dentystów. Skrupulatnie, precyzyjnie, profesjonalnie – wszak logistyk. Dziękuję, Panie Wojtku. Wszyscy się na taki podział zgodzili.

Firma Raben rozwozi nasze chińskie zakupy po kraju, prezesi dzielą je między medyków w swoich regionach. Okazuje się, że odtrąbiony na lotnisku sukces to dopiero początek mozolnej pracy. Teraz w rękach prezesów trudne zadanie – komu, co i ile przekazać – komu maski, a komu kombinezony. Czy do szpitali? Czy może do lekarzy indywidualnie? Trudna sprawa, zawsze będzie ktoś niezadowolony. W międzyczasie wybucha afera z rzekomym brakiem certyfikatów, co ogłasza Ministerstwo Zdrowia. Nieprawda. Mamy certyfikaty potwierdzone co do autentyczności przez niemiecką wywiadownię gospodarczą. Wiemy, że w Portugalii, w Hiszpanii i w części transportu dla UE były fałszywe certyfikaty, ale nasze są autentyczne. Zawsze znajdzie się jednak ktoś, kto będzie dyskredytował osiągnięcia, a przecież nie robiliśmy tego dla rozgłosu, ale dla wspólnego dobra. Warto tu zauważyć, że przy okazji ktoś przysłał nam w imieniu Chińczyków fałszywą fakturę na około 1,5 mln dolarów. To była próba wyłudzenia.

Dziękujemy

Teraz, gdy jeszcze trwa dystrybucja, gdy okazuje się, jak bardzo było to wszystko potrzebne, koniecznie należy podziękować wszystkim. To trudne, bo zaangażowanych i to pro bono publico, było wielu. Po kolei. Najpierw podziękowania dla pani Dominiki Kulczyk i jej Kulczyk Fundation, że zdecydowała się na taki gest, następnie dla dra Tomasza Karaudy, że wskazał samorząd lekarski jako najlepszego beneficjenta, i dla prezesa prof. Andrzeja Matyi, że przyjął dar i wspierał nasze poczynania nie tylko słowem. Dalej dla Fundacji Lekarze Lekarzom i doktora Mariusza Janikowskiego, że wykazał ogromne zaufanie do naszych działań i odporność psychiczną na stres. Dziękuję też KPRM za opłacenie i przyzwolenie na transport humanitarny (a przede wszystkim dr Joannie Kopcińskiej).

Nie było podziałów politycznych, działaliśmy razem. Dalej ślę podziękowania całemu zespołowi (doktorom Magdzie, Wojtkowi, Arturowi wojskowemu, Pawłowi z Kielc i Pawłowi z Wrocławia, Tomaszowi, Arturowi z Warszawy i Dariuszowi), który został powołany do tego trudnego zadania. To była intensywna praca przez te trzy tygodnie, a przecież codzienna praca zawodowa i praca w izbach trwała w najlepsze. Szczęście, że zajęcia ze studentami były online, a i operacji jakby mniej. Podziękować trzeba także wszystkim zaangażowanym pracownikom Kulczyk Foundation, służbom dyplomatycznym, Polsko-Chińskiej Radzie Biznesu, pilotom i pracownikom LOT-u, Lion Club, MTP, Lotnisku „Ławica”, Służbom Celnym, firmom Raben, Grom Cargo, PEKABEX, i jeszcze wielu, wielu innym, których nazw i nazwisk tutaj nie wymieniłem.

Wreszcie dziękuję prezesom okręgowych izb lekarskich, bo to na ich barkach spoczęło niełatwe zadanie dystrybucji środków. Jakoś poszło. Czy było warto? Było i to nie tylko dla tych masek i kombinezonów. Cała ta sytuacja pokazała, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, że otaczają nas ludzie o gorących sercach i tak naprawdę na hasło „pomoc dla medyków” ruszają z pomocą całe ich zastępy. Razem możemy wszystko. Zespól działa nadal. Damy radę. Dzięki wszystkim.

Paweł Czekalski, prezes ORL w Łodzi