Jacek Miarka: lekarka na cenzurowanym – doping i kontrowersyjne terapie
Sprawa, którą rozpatrywał Naczelny Sąd Lekarski, pokazuje, jak cienka bywa granica między promocją wizerunku a narażaniem chorych na poważne ryzyko.

Okręgowy sąd lekarski (OSL) uznał lekarkę odbywającą staż z chirurgii ogólnej winną promowania w sieci – na Instagramie i YouTubie – poglądów sprzecznych z aktualnym stanem wiedzy medycznej. W swoich nagraniach przedstawiała bowiem doping farmakologiczny jako akceptowalną i skuteczną metodę budowania sylwetki oraz stosowała u pacjentów preparaty niezgodne z zarejestrowanymi wskazaniami, w tym testosteron, drostanolon, klomifen czy hormon wzrostu.
Używała również preparatów niedopuszczonych do obrotu w Polsce – takich jak meldonium czy turanabol.
Ponadto w filmach dyskredytowała standardy przyjęte przez towarzystwa naukowe oraz lekarzy endokrynologów, określając ich metody jako „absurdalne” i „nieaktualne”. OSL wymierzył jej karę pieniężną w wysokości 15 500 zł (równowartość dwóch średnich krajowych). Dodatkowo za niedopuszczalną reklamę własnej praktyki lekarskiej – zachęcanie do zapisów na konsultacje – otrzymała upomnienie. Drugim zarzutem było, że poprzez te filmiki w sposób niedopuszczalny reklamowała swoje usługi, zachęcając do zapisywania się na konsultacje w swojej praktyce, za co OSL wymierzył karę upomnienia.
Odwołanie i decyzja sądu
Od orzeczenia odwołała się obwiniona i jej obrońca do Naczelnego Sądu Lekarskiego (NSL), wnosząc o uniewinnienie. NSL stwierdził, że brak jest jednoznacznych podstaw do uznania, że jedynym celem tych wszystkich nagrań była promocja praktyki obwinionej i sugerowanie jej wysokich kompetencji w zakresie leczenia i prowadzenia sportowców i zawodników. Filmy nie ostrzegały przed zagrożeniami, lecz wprost zachęcały do stosowania substancji w „optymalnych dawkach”, pod rzekomą kontrolą lekarską.
Obwiniona instruowała, jak łączyć środki z dietą i treningiem, a nawet jak unikać ich wykrycia podczas kontroli antydopingowych.
Ponieważ w postępowaniach przed sądami lekarskimi nie można domniemywać istnienia okoliczności mogących stanowić podstawę przewinienia, a ustawowo należy wszelkie wątpliwości, których nie da się usunąć, tłumaczyć na korzyść obwinionego lekarza, sąd uniewinnił obwinioną od drugiego zarzutu. Natomiast w pełni podtrzymał orzeczenie o winie i karze w zakresie pierwszego zarzutu.
Podważanie autorytetu
Szerszy problem społeczny, czyli kult „idealnej sylwetki”, sprawił, że anaboliki i testosteron stały się jednymi z najczęściej nadużywanych substancji, zaraz po kanabinoidach i amfetaminie. Badania pokazują, że aż 30 proc. młodych osób przyjmujących testosteron uzależnia się od niego, a skutki uboczne obejmują m.in. bezpłodność, uszkodzenia narządów, choroby sercowo-naczyniowe i ciężką depresję przy próbach odstawienia. Mimo to obwiniona w nagraniach bagatelizowała ryzyko, a niektóre wypowiedzi – jak deklaracja „ja się DNP nie boję” – budzą szczególne zaniepokojenie.
Lekarka stawiała się w roli jedynego eksperta zdolnego pomóc osobom stosującym doping, podważając wiedzę specjalistów, zwłaszcza endokrynologów.
Kreowała własne „standardy leczenia”, które nie miały oparcia w dowodach naukowych. Przykładem była decyzja o odradzeniu biopsji nerki mimo jednoznacznych wskazań nefrologów – działanie, które mogło prowadzić do nieodwracalnej niewydolności nerek. Sama decyzja o opóźnieniu diagnostyki nie pozwala na włączenie celowanego leczenia immunosupresyjnego, co może skutkować nieodwracalnym zwłóknieniem kłębuszków nerkowych i przewlekłą nieodwracalną niewydolnością nerek.
Zdaniem NSL takie zachowania świadczą nie tylko o braku samokrytycyzmu, ale i o niebezpiecznej pewności siebie u osoby z niewielkim doświadczeniem zawodowym.
Udział w kilku kursach czy pasja do treningów na siłowni nie daje prawa do kreowania własnych standardów medycyny. Naczelny Sąd Lekarski nie mógł zaostrzyć kary, ponieważ odwołała się wyłącznie obwiniona. Gdyby zrobił to także Rzecznik, sankcją prawdopodobnie byłoby zawieszenie prawa wykonywania zawodu. Sprawa pokazuje jednak, jak groźne może być przenoszenie medycyny do świata social mediów, zwłaszcza gdy zamiast rzetelnej wiedzy pojawia się autopromocja, a zamiast ostrzeżeń – pochwała dla środków zagrażających zdrowiu i życiu.
Jacek Miarka, przewodniczący Naczelnego Sądu Lekarskiego
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 9/2025