Jedna inwestycja to za mało. O znaczeniu dywersyfikacji
Nie trzymaj wszystkich jajek w jednym koszyku – o tym powiedzeniu warto pamiętać nie tylko podczas zakupów.

Andrzej, Magda, Stefan, Oliwia, Bartosz i Jan mieszkają i pracują w Polsce, zarabiając w krajowej walucie. Andrzej ma kawalerkę na wynajem i ma nadzieję, że kiedyś uda się mu nabyć kolejną nieruchomość w tym celu. Obawiająca się ryzykownych instrumentów finansowych Magda stara się co miesiąc, choćby za symboliczne 100 czy 200 zł, kupować obligacje Skarbu Państwa.
Stefan posiada akcje spółek dywidendowych z kilku krajów Europy. Oliwia inwestuje tylko w firmy technologiczne ze Stanów Zjednoczonych, a Bartosz wyłącznie na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Z kolei Jan, przekonany o tym, że „tylko złoto to pieniądz, a wszystko inne jest kredytem”, ukrył tuzin monet bulionowych w zakamarkach swojego domu.
Jak zróżnicować portfel
Wspomniane osoby łączy chęć zabezpieczenia swojej przyszłości finansowej, ale niestety stawiają wszystko na jedną kartę. Kumulacja inwestycji w jednej branży (np. tylko na rynku nieruchomości), w jednym państwie albo na jednym kontynencie (np. tylko w Europie), w jedną klasę aktywów (np. tylko obligacje) czy w jednej walucie (np. tylko w polskim złotym) może też znacząco ograniczyć przyszłe stopy zwrotu, choć oczywiście nie jest to przesądzone.
Najważniejszym mankamentem wydaje się wystawienie na większe ryzyko. Zdarzają się bowiem okresy, liczone w kilku, a czasem nawet kilkunastu latach, kiedy jakaś branża, rynek, klasa aktywów czy waluta zachowują się fatalnie na tle pozostałych. Czy w sytuacji, gdy wokoło „wszystko” rośnie, a wartość niezdywersyfikowanego portfela stoi w miejscu lub przez długi czas znajduje się na minusie, nie uznamy, że inwestowanie to blaga? Inaczej mówiąc – mało zdywersyfikowany portfel zwiększa ryzyko.
Emocje wpływają na nasze zachowania
Andrzej nie ma powodów do narzekania, bo cena jego kawalerki na wynajem znacznie wzrosła w ostatnich latach. Ale doskonale pamięta, że w czasie pandemii COVID-19 przez wiele miesięcy nie przynosiła przychodów, bo potencjalni najemcy wrócili w rodzinne strony. Magda ma ambiwalentne uczucia, ponieważ jeszcze niedawno mogła liczyć na znacznie większe odsetki od posiadanych obligacji Skarbu Państwa indeksowanych inflacją.
Stefan cieszy się z otrzymywanych kilkanaście razy w roku dywidend, ale nie jest zadowolony ze wzrostu wartości akcji. Oliwia nerwowo sprawdza doniesienia z USA, ponieważ na początku kwietnia notowania spółek technologicznych zanurkowały, a w związku z polityką prezydenta Donalda Trumpa nie wie, czy teraz jest dobry moment, aby coś dokupić do portfela.
Do końca marca Grzegorz był mile zaskoczony, ponieważ pierwszy kwartał br. okazał się dla polskich akcji jednym z najlepszych kwartałów w ostatnich dwóch dekadach, czego w ogóle się nie spodziewał. Ale na początku kwietnia na GPW w Warszawie rozpoczęła się wyprzedaż. Z kolei Bartosz zastanawia się, czy obecna sytuacja na rynku złota (ceny kruszcu są rekordowe) to powód do spokojnego snu, czy raczej do działania.
Amator nie powinien naśladować profesjonalisty
Inwestor wszech czasów, Warren Buffett, twierdzi, że „dywersyfikacja to ochrona przed ignorancją”, która „nie ma sensu, jeśli wiesz, co robisz”, ale to przecież profesjonalista, który inwestowaniu poświęca każdy dzień swojej pracy od kilku dekad. Ktoś, kto nie jest zawodowcem w tej branży, powinien podchodzić do inwestowania ze znacznie większą pokorą i nie zapominać, że wiąże się ono z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanego kapitału.
Dywersyfikacja daje szansę na to, że straty z jednej inwestycji zostaną zrekompensowane zyskami w innych. Jednym z najłatwiejszych sposobów na dywersyfikację portfela inwestycyjnego są niektóre fundusze ETF (ang. Exchange Traded Fund), czyli gotowe koszyki akcji, obligacji i innych aktywów.
Mariusz Tomczak
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2025