Klaudiusz Komor: temat niewygodny – medycyna estetyczna
Dzisiaj zabiegami medycyny estetycznej zajmują się także przedstawiciele zawodów niemedycznych. Z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjenta konieczne wydaje się uregulowanie tego tematu – pisze wiceprezes NRL Klaudiusz Komor w felietonie dla „Gazety Lekarskiej”.
We współczesnej medycynie obserwujemy dążenie do wysokiej specjalizacji – nie wystarczają już ogólne specjalizacje, których nawiasem mówiąc, liczba jest w Polsce i tak zastraszająco duża: obecnie mamy 77 specjalizacji lekarskich i dziewięć lekarsko-dentystycznych. Niektórzy trochę złośliwie, a zdecydowanie sarkastycznie mówią, że niedługo będziemy mieli osobnych specjalistów od lewej i od prawej ręki.
Dodatkowym elementem są wprowadzone ostatnio umiejętności, o których więcej pisałem w swoim felietonie w poprzednim wydaniu „Gazety Lekarskiej”. Wśród nich można znaleźć jedną, wokół której przez ostatnie lata narosło wiele niejasności – medycynę naprawczo-estetyczną. Faktycznie, w Polsce medycyna estetyczna funkcjonuje od wielu lat.
Pierwsza szkoła dla lekarzy z jej zakresu działa przy Polskim Towarzystwie Lekarskim już od 2002 r. Od początku wielu lekarzy, w tym również znane autorytety medyczne, zgłaszało wątpliwości, czy dziedzina ta, wbrew samej nazwie, powinna być częścią „prawdziwej” medycyny. Również w Samorządzie unikano tego tematu, nie próbując o nim dyskutować. A właściwie udawano, że problemu nie ma.
Tymczasem pod wpływem rynku liczba szkół kształcących z zakresu medycyny estetycznej szybko rosła, a część z nich zaczęła kierować swoją ofertę nie tylko do lekarzy. Dopiero w poprzedniej kadencji Naczelna Rada Lekarska zajęła się tym tematem na poważnie – w stanowisku z 29 stycznia 2021 r. po raz pierwszy w Polsce przyjęto propozycję definicji medycyny estetycznej.
„Mając na względzie bezpieczeństwo pacjentów oraz ich ochronę przed ewentualnymi następstwami zabiegów medycyny estetycznej, wykonywanych przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji, a także obowiązek ochrony odpowiedzialności zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów wykonujących takie zabiegi, NRL zauważa potrzebę uregulowania materii wykonywania zabiegów medycyny estetycznej, związanych z naruszeniem ciągłości ciała” – brzmiało stanowisko Rady.
Jednocześnie przyjęto w nim jednoznaczną definicję w brzmieniu: „Medycynę estetyczną stanowią świadczenia zdrowotne wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie, udzielane przez lekarzy i lekarzy dentystów, służące przywracaniu lub poprawie fizycznego i psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta poprzez zmianę jego wyglądu”. Można powiedzieć, że stanowisko to w pewnym sensie rozwiązuje dwie kwestie – po pierwsze uznaje medycynę estetyczną za równoprawną ze wszystkimi innymi dziedzinę medycyny, uznawaną przez
Samorząd lekarski, a po drugie ze względu na wspomnianą „ingerencję w tkanki” stwierdza, że powinni się nią zajmować wyłącznie lekarze. I tutaj stajemy przed problemem, który obecnie wymaga najpilniejszego rozwiązania – dzisiaj różnego rodzaju zabiegami z zakresu medycyny estetycznej zajmuje się wiele różnych zawodów, od zupełnie niemedycznych począwszy. Dlatego z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjenta konieczne wydaje się uregulowanie tego tematu.
Pewne zabiegi, szczególnie oparte na wstrzykiwaniu substancji uznanych za lecznicze, mogą wiązać się z powikłaniami nawet groźnymi dla życia, jak np. wstrząs anafilaktyczny. Z zasady powinny być więc zarezerwowane dla lekarzy i lekarzy dentystów, czyli osób, które potrafią udzielić w takich sytuacjach natychmiastowej pomocy.
W ostatnim czasie odbyło się kilka spotkań w szerokim gronie organizowanych przez Ministerstwo Zdrowia z udziałem nie tylko konsultantów krajowych z różnych dziedzin medycyny, szczególnie związanych z medycyną estetyczną, ale również przedstawicieli środowisk kosmetologów i kosmetyczek czy prawników. W trakcie tych spotkań okazało się jednak, że temat jest tak gorący i drażliwy, że nie sposób dojść do żadnych konkretnych wniosków, a tym bardziej osiągnąć jakiegokolwiek kompromisu.
Pierwszym problemem było umieszczenie medycyny estetycznej w wykazie umiejętności lekarskich. Choć taki był pierwotny projekt Ministerstwa Zdrowia, na skutek nacisków z różnych stron w ostatecznym rozporządzeniu znalazła się medycyna estetyczno-naprawcza, czyli twór, dla którego definicji nadal nie ma.
Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej