Kraska: Taka jest statystyka. Matyja: Nie wiążcie rąk lekarzom
Mamy 57,6 tys. nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem – to najwięcej od początku pandemii. Na kwarantannie przebywa ponad 1 mln osób – to ponad 100 tys. więcej niż wczoraj. Takie dane Ministerstwo Zdrowia podało w czwartek.
Sytuacja epidemiczna w Polsce staje się coraz bardziej poważna. O tym, jak wygląda walka z COVID-19 i jak ma wyglądać w nadchodzących tygodniach, w środę dyskutowali członkowie sejmowej Komisji Zdrowia.
Porządek obrad obejmował rozpatrzenie informacji ministra zdrowia na temat działań w zakresie bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków w trakcie trwającej pandemii. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska powiedział, że sytuacja w szpitalach wydaje się być stabilna, a szczyt zachorowań nastąpi za kilkanaście dni. Stanowczo bronił decyzji o zmianie standardu organizacyjnego opieki zdrowotnej nad pacjentem podejrzanym o zakażenie lub zakażonym wirusem SARS-CoV-2.
Chodzi o zobowiązanie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej – w przypadku pacjentów powyżej 60. roku życia, skierowanych do odbycia izolacji w warunkach domowych – do dokonania w trakcie bezpośredniej porady oceny stanu zdrowia pacjenta na podstawie badania fizykalnego w czasie 48 godzin od rozpoczęcia tej izolacji (ewentualnie następnego dnia roboczego, gdyby ten termin upływał w dniu wolnym od pracy).
– Jeżeli popatrzymy na osoby powyżej 60. roku życia, 78 proc. z nich to osoby zaszczepione. Jeżeli weźmiemy pulę wszystkich zakażeń dziennie, to 15 proc. zakażeń jest wśród osób powyżej 60. roku życia, natomiast jeśli spojrzymy na osoby, które umierają, 87 proc. to osoby powyżej 60. roku życia. Jeżeli chcemy zadbać o tę grupę, która przegrywa tę walkę, to lekarz POZ może zbadać jednego pacjenta dziennie. Taka jest statystyka, liczby są nieubłagane – mówił wiceminister zdrowia, odnosząc się do obaw płynących m.in. ze strony od lekarzy rodzinnych, że zmiana rozporządzenia doprowadzi do sparaliżowania ich pracy.
Na to, że lekarze pracują pod wielką presją i w ciężkich warunkach, zwracał uwagę prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja. Pytał, czy za walkę z pandemią lekarze zapłacą frustracją i wypaleniem zawodowym. Zdaniem prezesa NRL osoby mniej zorientowane mogą odnosić wrażenie, że sytuacja jest pod kontrolą, ale w rzeczywistości ostatnie pół roku zmarnowano. – Teraz, w styczniu, jest to kolejne gaszenie pożaru – podkreślił.
Prof. Andrzej Matyja krytycznie odniósł się do rządowej koncepcji walki z pandemią. Jak powiedział, w środowisku lekarskim nazywanie niedawno opublikowanego dokumentu „Strategia walki z pandemią COVID-19 – zima/wiosna 2022” stanowi „zaklinanie rzeczywistości”, a użycie przymiotnika „strategia” jest zdecydowanie „na wyrost”. Dodał, że lekarze od dawna oczekują działania „długofalowego i wariantowego”, które byłoby oparte m.in. o rekomendacje Rady Medycznej i innych ekspertów.
W jego opinii część proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia rozwiązań jest wprowadzanych za późno i bez uwzględniania realiów. – Ma być zwiększona baza łóżkowa dla chorych na COVID-19. Pytanie: skąd wziąć personel, skoro też może być zdziesiątkowany z powodu kwarantanny? A co z chorymi niecovidowymi, co z konsekwencjami długu zdrowotnego? – pytał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Odnosząc się do wprowadzonych kilka dni temu zmian w standardzie organizacyjnym opieki nad pacjentami w wieku 60+ podejrzanymi o zakażenie lub zakażonymi koronawirusem, prof. Andrzej Matyja zapytał, dlaczego lekarzowi odbiera się prawo postępowania zgodnie z jego wiedzą i kompetencjami, by mógł samodzielnie podejmować decyzję. – Nie wiążcie nam rąk. To my, jako lekarze, powinniśmy mieć możliwość podejmowania decyzji i nie leczyć jednych pacjentów kosztem drugich – zaapelował.