Łukasz Jankowski: Teraz pora na czyny
Przyznaję, że mam wrażenie déjà vu. Pod koniec roku w systemie znowu brakuje pieniędzy, kryzys finansowy w NFZ jest coraz głębszy, szpitale przesuwają planowe zabiegi, a rządzący są tym wszystkim zaskoczeni.

Ministerstwo Zdrowia kolejny raz składa deklaracje i wije się, gdy padają pytania o konkrety. Jednocześnie – tu też mam déjà vu – przekierowuje się uwagę opinii publicznej na zarobki lekarzy, sugerując, że to właśnie przez nas kasa NFZ świeci pustkami.
Ale to wszystko już było. Mieliśmy z tym do czynienia i za tych rządów, i za poprzednich. Widać polityczna taktyka w obszarze ochrony zdrowia jest taka sama niezależnie od tego, kto aktualnie jest u steru władzy. Tym razem mam jednak wrażenie, że jest gorzej niż zwykle.
Dziura w NFZ jest astronomiczna, o budżecie na 2026 rok nawet nie wspominam. Mimo inicjatyw rządu i prezydenta na razie nie ma uzgodnionego pomysłu, jak ją załatać. Przepraszam – jakiś pomysł jest. Tym pomysłem jest nagonka na lekarzy i próby ograniczenia rzekomo zbyt wysokich zarobków.
Tu rządzącym konceptu nie brakuje – a to CAP dla kontraktów, a to grzebanie przy ustawie o wynagrodzeniu minimalnym, a to ograniczenia miejsca i godzin pracy czy wreszcie etatyzacja szpitali. Skutki tego mogą się okazać fatalne. Już teraz widać, że młodzi lekarze nie chcą pracować w szpitalach. Wybierają te specjalizacje, które pozwalają godnie zarabiać – ale pracować bez dyżurów i bez zagrożenia odpowiedzialnością karną.
Z drugiej strony wiemy, że bez wyraźnej zachęty finansowej specjaliści nie będą chcieli pracować dla szpitali oddalonych od dużych miast, co oznacza, że szpitale te, pozbawione kadry i pieniędzy za najbardziej dochodowe procedury, będą bankrutować. Taki szpital oczywiście nie zniknie – ktoś go kupi i będzie świadczył usługi zdrowotne, tyle że już prywatnie.
Uważam, że takie postępowanie to prosta droga do prywatyzacji ochrony zdrowia w Polsce. Zresztą sama minister zdrowia powiedziała, że jedna trzecia szpitali w kraju to nadmiar. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że to politycy zrobili z lekarzy „biznesmenów”. A dyrektorzy szpitali w pewnym momencie namawiali nas do przejścia na działalność gospodarczą i wzięcia na siebie m.in. ubezpieczenia i rozliczeń podatkowych.
Miało być taniej i lepiej. Teraz ci sami politycy i ci sami dyrektorzy dużych szpitali narzekają na nasze zarobki. Zawsze powtarzałem, że miejsce lekarza jest przy łóżku pacjenta, a nie przy kasie fiskalnej.
Niestety, znacznie mniej mówi się o prawdziwych źródłach problemów finansowych NFZ. Pierwszym jest moim zdaniem ustawa z 2022 roku przesuwająca finansowanie części procedur, które dotychczas znajdowało się w gestii resortu zdrowia, do NFZ. To m.in. świadczenia specjalistyczne, bezpłatne leki dla seniorów, a także ratownictwo medyczne. Ten „skok na kasę NFZ” w ogromnej mierze przyczynił się do obecnego kryzysu.
Koalicja rządząca Polską miała jednak dwa lata na rozwiązanie tego problemu. Nie zrobiła nic. Oddzielną kwestią jest wycena procedur, która pociąga za sobą zjawisko powstawania kominów płacowych. Jako samorząd wskazujemy na to zjawisko od dawna.
Dyrektorzy chcą mieć oddziały, na których procedury wycenione są dobrze – po to, żeby podtrzymać oddziały niedofinansowane. Zatrudniają więc wysoko wykwalifikowanych specjalistów, by wykonywali te procedury, a tym samym przynosili pieniądze szpitalowi. Dzięki temu mogą płacić za inne świadczenia. To tu są ci najlepiej zarabiający lekarze.
Na to wszystko nakłada się pełna dezynwoltura obecnego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia: chroniczna niechęć do dialogu i unikanie spotkań z lekarzami. Światełkiem w tunelu jest obecność minister Jolanty Sobierańskiej-Grendy na ostatnim posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej. Złożyła deklaracje w obszarach szczególnie istotnych dla środowiska lekarskiego.
Pewien niepokój może budzić tylko to, że jej najbliżsi współpracownicy nie przedstawili zbyt wielu konkretów, a część odpowiedzi na pytania stawiane przez samorząd odczytywali z kartki.
Tak czy inaczej, minister uzyskała pewien kredyt zaufania. I znów mam déjà vu – bo to wszystko jednak wciąż tylko deklaracje. Podobnymi – czy wręcz takimi samymi – zwodzono nas już wcześniej. Niech nasi szanowni partnerzy w dyskusji nie spodziewają się, że ogarnie nas amnezja i zapomnimy o tych zapewnieniach. Czyny i rozmowy będą spisane.
Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 12/2025-1/2026