Partia PESEL
Wypatrywane od dekady odmłodzenie izb lekarskich wchodzi w fazę realizacji. Połowa delegatów na Krajowy Zjazd Lekarzy jedzie do Warszawy po raz pierwszy lub po kilkuletniej przerwie. Średnia wieku majowego zgromadzenia uległa wyraźnemu obniżeniu.
Szekspirowski Król Lear oddaje władzę córkom za lenno wyznanej publicznie miłości. Nie zna swoich dzieci, dlatego odrzuca milczącą Kordelię. Chce dożywotniego hołdu, pełnej sakwy, swobody i wpływów politycznych, bez ponoszenia dotychczasowej odpowiedzialności.
W teatralnych dywagacjach przedstawiam Leara jako typowego satrapę. Denerwuje mnie fakt, że nie nadąża za zmianami. Nie rozumie współczesnego świata. Zamyka się w bańce własnej chwały i przeszłości. Nie słucha! Jest kombatantem historii odległych, ale przecież nie mitycznych. Stawia się na piedestale samozwańczego autorytetu, choć powinien położyć się do szpitalnego łóżka. Zapomina, jak sam był Gonerylą i Reganą.
Tymczasem Leara goni młodość. Facebook czy Instagram zamknęły drzwi przed wykluczonymi cyfrowo. Rozmowa nie klei się z postami. Spojrzenie w oczy wypiera wszechobecne patrzenie w ekran. Grę zastępuje obserwacja gry i umiejętne przechylanie szali zwycięstwa za pomocą palców uniesionych w górę. Córki i synowie nie liczą się z pretensjami rodziców. Jeszcze nie wiedzą, jak mało mają czasu do siwych skroni, ale już czują nieodparty zew kliknięcia przeciw starej gwardii.
W mitologii i przekazach biblijnych strach przed synem czy po prostu dzieckiem, które odbierze tron, prowadzi do wielu nieszczęść. Ale czy współczesne rzezie niewiniątek są mniej bolesne od tych malowanych na sztychach dawnych mistrzów? Poniżanie podwładnych, wywyższanie się przełożonych i nieustanny wir kampanii politycznej małpowanej z telewizora, zamyka w sondażowych słupkach segregacji i populistycznych hasłach.
Wzajemna krytyka jest łatwa i spektakularna. A przecież młodość jest absolutnie fascynująca. A przecież dojrzałość jest bezapelacyjnie konieczna, by modernizacja mogła być długofalowa, a wartości ponadczasowe. Relacja mistrz-uczeń nie może być frazesem epoki.
Przekazywanie pałeczki w sztafecie pokoleń to dyscyplina nadzwyczajnie trudna. Wymaga współpracy zawodników, od najstarszego do najmłodszego, których celem jest zespołowe zwycięstwo. Psychika sportowców walczy z czarnym snem upadającej pałki, kontuzji i niedostosowania do tempa przeciwników. Sztafeta zasadniczo w tym wypadku różni się od pracy na rzecz lidera w kolarskim wyścigu. W szosówce król jest jeden, a żołnierze pozostają na łasce, aż do następnego lotnego etapu.
Przez wiele lat słyszałem, jak bardzo potrzebujemy w samorządzie świeżej krwi. Często przywoływałem wówczas tekst Witolda Gombrowicza o niezdrowym śnie, przenoszącym w krainę młodości, „gdzie wszystko krępuje, paczy i dusi”. Przewrotność tych słów jest wciąż aktualna: „Młode, a przeto zbyt stare już dla nas, przebrzmiałe i anachroniczne, i żadna męka nie dorówna męce takiego snu, takiej krainy. Nie może być nic straszniejszego niż wracać do spraw, z których się wyrosło, do tych dawnych, młodzieńczych, niedojrzałych, od dawna zepchniętych w kąt i załatwionych…”.
Co zatem czeka lekarski zlot? Ewolucyjna sielanka, w której córki wspólnie z Learem dbają o niezałatwione sprawy? A może literatura fantazy – mitologia współczesności – karmiąca się krwią? Dyskryminacja ze względu na wiek czy solidność pracy, niezależna od daty urodzenia?
Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista